W klubie czuć zgniliznę…

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Piłkarze odesłani do rezerw z nie do końca jasnych przyczyn, zawodnicy kłócący się na treningu i trener, który po dwóch miesiącach „urlopu” po raz kolejny ma uratować zespół przed spadkiem. Taka śmieszno-straszna otoczka od niedawna panuje przy Sportowej 3.

Zub miał być na dłużej…

Po serii fatalnych wyników GKS-u Bełchatów trener Kamil Kiereś wraz z prezesami klubu podjęli wspólną decyzję o tym, że drużyna potrzebuje impulsu w postaci nowego szkoleniowca. Obie strony podały sobie ręce na zgodę i w ciągu kilku dni od rozstania podano informację, że nowym szkoleniowcem Brunatnych został Marek Zub.

Były trener Żalgirisu Wilno błyskawicznie zdążył zdiagnozować problem, wdrożyć system naprawczy, a prezes Konrad Piechocki w międzyczasie udzielił wywiadu, w którym zapewnił, że Zub to trener na dłuższy okres i… po jeszcze gorszych wynikach zespołu pożegnano byłego trenera mistrza Litwy.

Kamil Kiereś wchodzi jeszcze raz do tej samej rzeki

Działacze klubu ze Sportowej z pamięci wystukali w komórce numer do trenera Kieresia, który nie odmówił będącemu na dnie GKS-owi i, mimo że jego poprzednik opowiadał o zażegnaniu problemu w szatni, pierwszą decyzją nowego-starego szkoleniowca było przesunięcie do zespołu rezerw Błażeja Telichowskiego, Szymona Sawali, Grzegorza Barana i Bartosza Ślusarskiego. Niestety klub i sam trener w żaden sposób nie wyjaśniają, dlaczego mimo wszystko zasłużeni piłkarze GKS, zostali odstawieni na boczny tor. Sami „banici” też odmawiają w tej sprawie jakiegokolwiek komentarza. Nam udało się jedynie dowiedzieć, że czterej wcześniej wymienieni zawodnicy zostali odsunięci od pierwszego zespołu, ponieważ w głównej mierze to oni mieli być odpowiedzialni za zgniłą atmosferę wewnątrz drużyny, co miało przekładać się na fatalne wyniki zespołu.

Budowanie atmosfery trzeba zacząć od nowa

Oczyszczenie szatni miało przynieść natychmiastowy rezultat w postaci dużo lepszej atmosfery w drużynie, ale jak pokazał ostatni trening przed spotkaniem z Ruchem Chorzów, droga do tego celu nie jest usłana płatkami róż. Co prawda piłkarze nie rzucają się sobie do gardeł przy każdej stykowej sytuacji, ale do idylli jeszcze sporo brakuje. W podbudowaniu morale miał swój udział również trener Kiereś, który w żołnierskich słowach wykrzyczał do swoich podopiecznych, że interesuje go wyłącznie postawa w meczach i na treningach, a całą otoczkę wokół klubu ma w poważaniu. – Możecie być wielcy! – przekonywał piłkarzy trener.

Nadzieja umiera ostatnia

Nie od dziś wiadomo, że najlepszym budulcem relacji wewnątrz drużyny są dobre wyniki, a tych w ostatnim czasie jest jak na lekarstwo. Tylko jedno zwycięstwo w osiemnastu ligowych meczach nie nastraja pozytywnie przed następnym „meczem o wszystko”, ale kto ma wierzyć w sukces jeżeli nie piłkarze, trenerzy czy kibice?