Tomasz Wróbel: Bełchatów będę zawsze wspominał tylko dobrze

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Jeśli będę miał kiedyś okazję, to chętnie odwdzięczę się temu klubowi. Życzę im powrotu do wyższych lig (…) Chyba nie ma osoby, która mówiłaby o szatni inaczej niż w superlatywach. Mówię nawet o tych, którzy nie grali. Niedawno spotkałem się na pierwszoligowych boiskach z jednym z kolegów z tamtych czasów. Powiedział, że w innych klubach nie znalazł nawet namiastki tego, co było w Bełchatowie. Zgadzam się. Drużyna dobra, a ludzie super – powiedział na łamach portalu weszlo.com Tomasz Wróbel.

Weszlo.com: 7,5 roku w Bełchatowie, więc to prawie twój drugi dom.

Nie spodziewałem się, że tyle tam zabawię. Myślałem o kupnie mieszkania na początku, a były one dość tanie, ale uznałem, że będę tam pół roku i pójdę wyżej, więc po co mi one? Zrobiło się – nie wiedzieć kiedy – nie pół roku, a siedem i pół. Jako człowiek, który zwraca uwagę na szczegóły, mogę mówić o tym okresie w samych superlatywach, bo organizacja była na wysokim poziomie i uczyłem się.

Kilka lat temu w wywiadzie na Weszło zapytaliśmy się o twoje najweselsze wspomnienie. Powiedziałeś o ripoście Grzegorza Kuświka, ale nie wyjawiłeś szczegółów. Dziś możesz wyjaśnić?

(śmiech) No nie mogę, bo partnerki niektórych ludzi mogłyby się obrazić. Wyszło by dziwnie, mogłoby dojść do kilku kłótni, bo wiem, jak czasami dziewczyny reagują. Tylko dlatego nie powiem. Nie ma sensu z błahostki wywoływać jakąś niepotrzebną sprzeczkę.

Kto tam był największym świrem?

Piotrek Lech jest kapitalną osobą. Nie mamy już takiego kontaktu przez moje obowiązki, ale jeszcze kiedyś bywałem u niego w odwiedzinach. Jechałem pierwszy raz z żoną, trafiliśmy do miejscowości, ale nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie mieszka. Nagle patrzę a niebie pokaz fajerwerków, a nie był to Sylwester! Żona zastanawiała się, o co chodzi, a ja już wiedziałem, że to Piotrek. W szatni też czasami mu się zdarzało coś odpalić. Jak wspominam wspólne powroty do domu autem, to do dziś się trzęsę. Dusza towarzystwa, ale jak ktoś mu zalazł za skórę, to nie było przebacz. Jak kiedyś dostał ode mnie piłką w twarz z trzech metrów, szykowałem się do ewakuacji i ucieczki ze stadionu bo myślałem, że wstanie i mnie udusi, ale on tylko się otrzepał, spojrzał na mnie i grał dalej. Profesjonalista! Super człowiek.

Całość przeczytasz w serwisie weszlo.com