Królestwo za derbowe zwycięstwo. Zapowiedź starcia z Widzewem

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Ponad pięć lat przyszło czekać sympatykom GKS-u Bełchatów na kolejny derbowy pojedynek z łódzkim Widzewem. I dziś tak naprawdę nie ma większego znaczenia, na którym szczeblu rozgrywkowym rozgrywane będzie to spotkanie – o zainteresowanie nikt w Łodzi ani w Bełchatowie martwić się nie powinien. Powiedzieć, że czeka nas mecz kolejki, to jakby nic nie powiedzieć. Dla „Torfiorzy” będzie to mecz sezonu, dla piłkarzy (zwłaszcza tych wychowanych w GKS) być może najważniejsze spotkanie w rundzie jesiennej. Ambicji z pewnością nikomu nie zabraknie, ale czy wystarczy umiejętności by zwyciężyć drużynę, która wygrała siedem kolejnych spotkań? Historia pokazuje, że nie „taki” Widzew górnicy potrafili pokonać. Przekonacie się o tym, czytając naszą przedmeczową zapowiedź.

OPIS RYWALA

Widzew Łódź to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce. Początki tego klubu sięgają roku 1910, dlatego też domowe mecze Widzewa rozpoczynają się o godz. 19:10. W swojej ponad stuletniej historii, widzewiacy wywalczyli cztery mistrzostwa kraju, siedmiokrotnie finiszowali na drugim miejscu, zdobyli Puchar i Superpuchar Polski. Wielokrotnie reprezentowali Polskę na arenie międzynarodowej: w 1983 roku dotarli do półfinału Pucharu Mistrzów, eliminując wcześniej Liverpool (2:0, 2:3). Niestety w 1/2 finału dwie bramki Krzysztofa Surlita okazały się być niewystarczające, by pokonać Juventus Turyn z Platinim w składzie. W tych rozgrywkach grali jeszcze w 1996 roku pod wodzą Franciszka Smudy i przez długie lata byli ostatnim przedstawicielem Polski w tych elitarnym rozgrywkach. W 1980 i 1984 roku doszli do 1/8 finału Pucharu UEFA, a w 1976 i i 1982 triumfowali w Pucharze Intertoto. W latach świetności barwy RTS-u reprezentowali tacy piłkarze jak: Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek, Józef Młynarczyk, Władysław Żmuda czy Dariusz Dziekanowski. Jednak po latach sukcesów i gry na szczycie, Widzew pogrążył się w kryzysie. Co prawda po rocznym pobycie w II lidze (1990/91), w 1996 i 1997 widzewiacy zdobyli dwa mistrzostwa i zagrali w Lidze Mistrzów, ale był to zmierzch Widzewa. Na zawsze w pamięci polskich kibiców pozostaną jednak emocjonujące spotkania łódzkiego klubu, tak jak chociażby to z Legią Warszawa z 1997 roku, uznane za najlepsze w historii piłki nożnej nad Wisłą. Widzew w decydującym o mistrzostwie Polski meczu na stadionie gospodarza przegrywał do 88. minuty (0:2), ale potrafił odwrócić losy starcia o tytuł i w nieprawdopodobny sposób wygrać (3:2). Ten mecz – jak również wiele innych, w tym niezapomniane i często zwycięskie starcia w europejskich pucharach z Liverpoolem, Juventusem Turyn, Borussią Dortmund czy Manchesterem United – w latach 80. i 90. stworzyły, a następnie utrwaliły znany w całej Polsce i Europie „widzewski charakter”, czyli symbol piłkarzy niezwykle ambitnych i walczących. To właśnie dzięki takim spotkaniom marka Widzew jest znana nie tylko w regionie łódzkim, ale w całym kraju i Europie. To już jednak historia. W 2015 roku ogłoszono upadek Widzewa. Klub przez złe zarządzanie i długi został rozwiązany. Łodzianie jednak za cel przyjęli sobie utworzenie nowego tworu na tradycji Widzewa z 1910 roku. Klub wystartował od IV ligi i po trzech sezonach znalazł się na trzecim szczeblu rozgrywkowym. I na dziś wszystko wskazuje, że pierwsza lokata i bezpieczna przewaga nad resztą stawki, stawiają podopiecznych Radosława Mroczkowskiego w roli głównego kandydata do awansu na zaplecze Ekstraklasy. Po 15. kolejkach bieżącego sezonu, widzewiacy mają na swoim koncie 11 zwycięstw, 3 remisy i tylko jedną porażkę i już sześć punktów przewagi nad drugą w tabeli Elaną Toruń i aż dziewięć na trzecim GKS.

HISTORIA POJEDYNKÓW

Do pierwszego spotkania z Widzewem doszło w roku, w którym Tadeusz Mazowiecki stawał na czele pierwszego niesocjalistycznego Rządu RP w powojennej historii naszego kraju, Reprezentacja Polski przegrywała eliminacje do Mundialu we Włoszech, a swoją kinową premierę miał „Piłkarski poker”. Był rok 1989, a ściślej mówiąc 18 października, jesienne popołudnie przy ulicy Sportowej 3, mecz 1/8 finału Pucharu Polski sezonu 1989/90. Właśnie wtedy do Bełchatowa przyjechał I-ligowy Widzew z Jackiem Bayerem, Mirosławem Myślińskim i młodym Tomaszem Łapińskim w składzie. GKS był wówczas klubem III-ligowym, który przed pojedynkiem z utytułowanym sąsiadem wyeliminował wcześniej Cuiavię Inowrocław (1:0), Motor Lublin (2:0) i Olimpię Poznań (3:1). Łodzianie w tym starciu okazali się jednak zbyt silni dla podopiecznych trenera Jana Króla i zasłużenie wygrali, choć trzecioligowcy napsuli im sporo krwi. Oto filmowy zapis tego spotkania:

Drugi raz losy obu klubów skrzyżowały się już w Ekstraklasie. 30 września 1995 r. absolutny beniaminek z Bełchatowa, dla którego był to pierwszy sezon na najwyższym szczeblu, podejmował u siebie jednego z kandydatów do mistrzostwa Polski. Widzewiacy pod batutą Franciszka Smudy rozegrali rywala koncertowo, zwyciężając (4:1), co jak powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener GKS-u Krzysztof Pawlak:Było wkalkulowane„. Ponad 6000 widzów zgromadzonych na stadionie było świadkami ciekawego widowiska:

W rundzie wiosennej GKS heroicznie walczył o utrzymanie, a Widzew bił kolejne rekordy meczów bez porażki, tocząc zażarty pojedynek o mistrzostwo Polski z Legią Warszawa. Spotkanie 27. kolejki potwierdziło różnicę klas pomiędzy drużynami Smudy i Pawlaka. Widzewiacy zaaplikowali rywalom pięć goli, nie dając się zaskoczyć ani razu. I choć ta przegrana do dziś jest najwyższą wyjazdową porażką GKS-u w historii występów w Ekstraklasie, mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej gdyby w 35. minucie – przy stanie 0:1 – dośrodkowanie Dariusza Durdy wykorzystał Krzysztof Kukulski… Bełchatowianie na boisku faworyta prowadzili otwartą grę, za co zostali skarceni:

Bełchatowianom bardzo szybko nadarzyła się okazja do rewanżu. W środę 29 maja 1996 r. w półfinale Pucharu Polski pokonali niemalże pewnego korony mistrza Polski (2:1). Wynik otworzył przepięknym strzałem w okienko Janusz Prucheński, ale tuż po przerwie wyrównał eks-giekaesiak Sławomir Gula, który jeszcze jesienią występował w Bełchatowie. I gdy kibice szykowali się na dogrywkę, rozpędzonego Roberta Górskiego nieprzepisowo powstrzymywał Marek Bajor i sędzia podyktował „jedenastkę”. Rzut karny wykorzystał niezawodny w takich sytuacjach Jacek Berensztajn i sensacja stała się faktem! GKS w finale Pucharu Polski kosztem wielkiego Widzewa! Ależ to była radość przy S3! „Wiadomości dnia” tak opisały to historyczne wydarzenie:

Jak się później okazało, nie było to jedyne zwycięstwo GKS-u nad drużyną mistrzów Polski w tym roku. 10 sierpnia Widzew po 37 ligowych meczach bez porażki, znalazł wreszcie pogromcę. Był nim oczywiście GKS Bełchatów, prowadzony już przez nowego trenera Janusza Białka i z kilkoma nowymi piłkarzami w składzie, m.in. Sławomirem Konkiewiczem, Adrianem Sobczyńskim czy Mariuszem Kukiełką. Początek meczu należał jednak do gości, którzy bombardowali bramkę Zbigniewa Millera raz po raz. Po jednym z rzutów rożnych Radosław Michalski zdobył nawet gola dla przyjezdnych, ale uczynił to z pozycji spalonej. Po kwadransie gry pierwsza składna akcja GKS-u przyniosła im prowadzenie! Robert Górski pognał lewą stroną, wyłożył piłkę Sylwestrowi Szkudlarkowi, a kapitan górników wprawił w ekstazę bełchatowską publiczność (na zdjęciu poniżej), zaś łódzkich dziennikarzy w niemałe zdziwienie.

Oto GKS, który przegrał trzy pierwsze mecze w sezonie, strzelił gola Widzewowi, który przed momentem wygrał pierwszy dwumecz o Champions League z duńskim Broendby! Łodzianie ruszyli do odrabiania strat, ale ani Marek Citko, ani Jacek Dembiński, ani Ryszard Czerwiec nie zdołali pokonać świetnie dysponowanego tego dnia Millera. Druga połowa również zaczęła się od przewagi Widzewa. GKS starał się kontratakować. Po jednym z takich kontrataków Sławomir Suchomski wykończył akcję Górskiego i reprezentacyjny bramkarz Maciej Szczęsny skapitulował po raz drugi. 2:0 dla GKS-u, ale tego dnia emocji było więcej. Najpierw w 66. minucie kontuzjowanego golkipera „Brunatnych” musiał zastąpić 19-letni Aleksander Ptak, dla którego był to dopiero czwarty mecz w Ekstraklasie. Trzy minuty później stuprocentową okazję zmarnował Marek Koniarek, zaś kilka chwil po tym wydarzeniu sędzia Jacek Granat musiał przerwać spotkanie na kilka minut, gdyż na murawę wbiegli kibice Widzewa, którzy zerwali jedną z flag fanatyków GKS-u. Natychmiast z odsieczą ruszył bełchatowski… piłkarz – Robert Rogan – który swoją interwencją na stałe zapisał się w pamięci (dziś już nieco starszych) kibiców. Zresztą, zobaczcie sami:

Drugie zwycięstwo z najlepszym zespołem w kraju na przestrzeni niespełna trzech miesięcy musiało cieszyć, zwłaszcza, że w dalszej części sezonu legendarna drużyna Smudy awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów i obroniła tytuł mistrzów Polski. Zanim jednak widzewiacy wznieśli puchar za drugi z rzędu tytuł, 15 marca 1997 r. gościli na swoim stadionie GKS Bełchatów w ramach 21. kolejki spotkań. Obie drużyny rozpoczęły ostrożnie. GKS nastawił się na wzmocnioną defensywę i tylko Dariusz Patalan starał się nękać łódzkich obrońców. Widzew konsekwentnie zdobywał teren, przesuwając się coraz bliżej bramki Jarosława Krupskiego, który kilka razy ratował swój zespół przed utratą gola. Niestety w 27. minucie sposób na golkipera GKS-u znalazł Sławomir Majak, który płaskim strzałem zdobył jedyną bramkę w spotkaniu, którego II połowa była transmitowana „na żywo” w TVP 2. Finał sezonu 1996/97 był taki, że Widzew świętował czwarty w historii tytuł, zaś GKS po dwóch latach gry w Ekstraklasie, spadł do II ligi (dzisiejszej I ligi). Na szczęście po roku w świetnym stylu powrócił w szeregi najlepszych i znów mógł rywalizować m.in. z łódzkim Widzewem. To był już jednak zupełnie inny Widzew: z Arturem Wichniarkiem i Maciejem Terleckim w składzie oraz Wojciechem Łazarkiem na ławce szkoleniowej. 18 września 1998 r. emocji na stadionie przy S3 było równie wiele jak w poprzednich dwóch spotkaniach w Bełchatowie. Przypomnijmy sobie:

Przed meczem rewanżowym 1 maja 1999 r. obydwu zespołom przyświecały zupełnie inne cele. Łodzianie walczyli o miejsce premiowane startem w europejskich pucharach, GKS chciał pozostać w lidze. Ostatecznie tylko gospodarzom udało się zrealizować zamierzony cel. Sam mecz przy al. Piłsudskiego był dość jednostronnym widowiskiem, choć przed pierwszym gwizdkiem sędziego nowy-stary trener GKS-u Krzysztof Pawlak zapewniał: „Przyjechaliśmy pokazać jak najlepszą piłkę. Zagramy z pełnym zaangażowaniem”. I początkowo rzeczywiście słowa trenera pozwalały wierzyć, że tak właśnie będzie, ponieważ jego drużyna napsuła sporo krwi obrońcom i bramkarzowi Widzewa, zwłaszcza po strzałach Piotra Szarpaka i Mariusa Skinderisa. Później jednak uwidoczniła się przewaga miejscowych, którzy co rusz zagrażali bramce Aleksandra Ptaka. Bełchatowianie bronili się dzielnie, jednak do osiągnięcia celu, jakim było wywalczenie jednego punktu, zabrakło pięciu minut. W 84. minucie Sylwester Szkudlarek sfaulował Zbigniewa Czajkowskiego tuż przed linią pola karnego. Czteroosobowy mur piłkarzy GKS-u nie zatrzymał silnego i precyzyjnego strzału Macieja Terleckiego, a Ptak właściwie tylko odprowadził pędzącą piłkę wzrokiem. Widzew prowadził 1:0. GKS rzucił się do ataków, chcąc odrobić stratę. Trener górników wprowadził na boisko Dariusza Patalana i Grzegorza Rasiaka lecz na wyrównanie zabrakło już czasu. I choć do końca sezonu pozostało jeszcze sześć kolejek, GKS ugrał w nich zaledwie dwa punkty i w kiepskim stylu pożegnał się z Ekstraklasą, do której powrócił dopiero sześć lat później. W międzyczasie również Widzew opuścił szeregi najlepszych drużyn w kraju (ostatnie miejsce w sezonie 2003/04) i oba zespoły spotkały się ponownie, choć tym razem w II lidze. 13 sierpnia 2004 r. w 3. kolejce sezonu 2004/05 na stadionie w Bełchatowie, na którym zgromadziło się 7000 widzów. GKS rozgromił wtedy łodzian (4:1) co tylko potwierdziło, że zespół prowadzony przez Mariusza Kurasa będzie głównym faworytem do awansu. Pierwsze skrzypce grali wówczas Grzegorz Król i Janusz Dziedzic, choć w składzie przeciwnika występowali tacy piłkarze jak, m.in.: Rafał Pawlak, Michał Probierz czy Adrian Klepczyński.

W rundzie wiosennej ponownie lepszy był GKS, który zwyciężył w Łodzi (2:1) i była to pierwsza (historyczna!) wygrana „Brunatnych” na stadionie Widzewa. 31 marca 2005 r. wynik otworzył Grzegorz Król w 58 minucie, a drugi cios dziewięć minut później zadał Dariusz Pawlusiński, który precyzyjnym strzałem pokonał Adam Piekutowskiego. Gospodarzy co prawda stać było na bramkę autorstwa Rafała Szweda, ale trzy punkty ostatecznie pojechały do Bełchatowa.

Tym razem na finiszu sezonu świętować mogli „Brunatni”, którzy z przewagą ośmiu punktów nad czwartym w tabeli Widzewem, awansowali do Ekstraklasy z drugiego miejsca. Łodzianie mieli jeszcze szansę powalczyć o awans w barażu z Odrą Wodzisław, ale ostatecznie okazali się słabsi o jedną bramkę (2:3 w dwumeczu) od drużyny prowadzonej wówczas przez… Franciszka Smudę i kolejny sezon spędzili w II lidze. Do otwierającego drugą dziesiątkę starć pomiędzy GKS Bełchatów a Widzewem doszło 4 sierpnia 2006 r. w Bełchatowie. Beniaminek z Łodzi przyjechał na Sportową z myślą wywiezienia choćby jednego punktu, jednakże bardzo szybko te plany zweryfikował Radosław Matusiak, który po wyrzucie piłki z autu przez Tomasza Wróbla i przedłużeniu jej przez obrońcę gości Bartłomieja Koniecznego, strzałem z pół woleja dał prowadzenie swojej drużynie, którego GKS do końca już nie wypuścił.

To był początek najlepszego sezonu w historii GKS-u, który rundę jesienną zakończył na 1. miejscu w tabeli. Apetyty były rozbudzone, więc na wiosenny rewanż do Łodzi podopieczni Oresta Lenczyka jechali w roli zdecydowanych faworytów. A tam pierwszoplanową rolę odegrał młodziutki Dawid Nowak. 11 marca 2007 r. na stadionie przy al. Piłsudskiego napastnik „Brunatnych” zdobył dwa gole, a przy jednym tak absorbował Jakuba Rzeźniczaka, że defensor „czerwono-biało-czerwonych” wbił piłkę do własnej bramki. Wisienką na torcie była z kolei bramka numer trzy, w której „Dawidek” zachował się niczym piłkarski profesor:

GKS odniósł spektakularne zwycięstwo na łódzkiej ziemi (3:0) i choć jak pamiętamy, ostatecznie mistrzostwa Polski nie zdobył, do kolejnego pojedynku z Widzewem ponownie stawał jako faworyt. Ten mecz po raz drugi w 2007 r. odbył się w Łodzi. 5 sierpnia w 2. kolejce sezonu 2007/08 padł bezbramkowy remis, choć przez większą część spotkania inicjatywę mieli piłkarze „Brunatnych”.

Do rewanżu doszło jeszcze tego samego roku, ponieważ z racji zbliżającego się EURO 2008 dwie pierwsze kolejki z wiosny, zostały rozegrane jesienią. Tak więc piłkarski rok GKS kończył domowym meczem z Widzewem. 8 grudnia 2007 r. piłkarzom Oresta Lenczyka bardzo zależało na godnym pożegnaniu się z własnymi kibicami, wszak przed tym meczem zajmowali dopiero ósmą pozycję w ligowej stawce, ze stratą aż dwudziestu punktów do liderującej Wisły Kraków, a należy pamiętać, że oczekiwania wobec wicemistrzów Polski przed tym sezonem były zdecydowanie wyższe. „Brunatni” spięli się więc na derby województwa i po bardzo dynamicznych dziewięćdziesięciu minutach, zwyciężyli (3:1). Pierwszego gola tuż przed przerwą zdobył z rzutu karnego były widzewiak Maciej Stolarczyk, zaś grający od 39. minuty w osłabieniu goście, wyrównali pięć minut po przerwie po błędzie Dariusza Pietrasiaka i strzale Łukasza Mierzejewskiego. Co ciekawe trenerem Widzewa był wtedy znany – choć może nie do końca dobrze wspominany – w Bełchatowie Marek Zub, który zachęcał swoich podopiecznych do pójścia za ciosem i niewiele brakowało by łodzianie wyszli na prowadzenie po uderzeniu Włocha Stefano Napoleoniego – dobrze interweniował Łukasz Sapela. Gospodarze otrząsnęli się z marazmu dopiero na kwadrans przed końcem, kiedy akcję Łukasza Garguły strzałem głową wykończył Carlo Costly. Kropkę nad „i” postawił Dawid Nowak, który po przełożeniu Tomasz Lisowskiego pokonał rezerwowego bramkarza Widzewa Bartosza Kanieckiego, który niespełna dziesięć minut wcześniej pojawił się na placu w miejsce kontuzjowanego Fabiniaka. W ten sposób GKS pokonał u siebie czterokrotnego mistrza Polski po szósty z rzędu.

Kolejny raz drogi obu zespołów skrzyżowały się w sezonie 2010/11. 29 października 2010 r. w obecności ponad 5200 widzów „Brunatni” prowadzeni przez charyzmatycznego Macieja Bartoszka długo nie potrafili znaleźć sposobu na złamanie widzewskiej defensywy. Próbowali m.in.: Grzegorz Kuświk i Marcus Da Silva, ale dopiero ostatnia akcja meczu dała im upragnione zwycięstwo. Eksplozję radości kibiców oraz piłkarzy po zdobyciu tego gola, najlepiej oddaje relacja z Canal+:

W rundzie wiosennej zespół GKS-u pojechał do Łodzi 11 maja 2011 r., gdzie w związku z decyzjami politycznymi nie mogła mu towarzyszyć liczna rzesza kibiców z Bełchatowa, którzy zmuszeni byli zadowolić się transmisją meczu na stadionowym telebimie. Z derbowego pojedynku górnicy wrócili bogatsi o jeden punkt, który zapewnił im niezawodny w starciach z łodzianami Dawid Nowak, dla którego trafienie z 86. minuty było bramką numer cztery strzeloną Widzewowi. Mecz zakończył się remisem (1:1), choć gdyby nie błędna decyzja sędziego liniowego, który dopatrzył się pozycji spalonej przy wcześniejszym uderzeniu Nowaka, „Brunatni” mogli wrócić ze stolicy województwa z pełną pulą.

Cztery miesiące później doszło do siedemnastego starcia obu drużyn. Początek sezonu 2011/12 był dla „Brunatnych” słabiutki, ponieważ zespół prowadzony wówczas przez Pawła Janasa w pięciu meczach wygrał tylko raz, doznając w pozostałych spotkaniach czterech porażek. Wtedy w klubie postanowiono „podziękować” byłemu selekcjonerowi, a dać szansę jednemu z jego asystentów – Kamilowi Kieresiowi, dla którego mecz z Widzewem 10 września 2011 r. był debiutem na stanowisku pierwszego trenera GKS-u. Spotkanie to było dość marnym widowiskiem, ponieważ akcji podbramkowych było jak na lekarstwo, a gości interesowało przede wszystkim zabezpieczenie swojej bramki. Na wysokości zadania stanęli za to kibice, którzy zaprezentowali efektowną oprawę.

Spotkanie rewanżowe rozegrane w Łodzi 11 marca 2012 r., pamiętamy głównie z występu Radosława Matusiaka w barwach… Widzewa. Generalnie mecz 21. kolejki poziomem nie odbiegał od spotkania z rundy jesiennej, choć w tym przypadku padła jedna bramka. Zdobył ją tunezyjski obrońca gospodarzy Hachem Abbès, który w 41. minucie strzałem głową zaskoczył Łukasza Sapelę. W ten sposób widzewiacy przerwali serię dziewięciu kolejnych spotkań bez zwycięstwa w meczach z GKS. Gol od 49:05:

Zbliżając się do końca historii pojedynków z Widzewem, cofnijmy się jeszcze do sezonu 2012/13, w którym to po raz ostatni przyszło nam pasjonować się derbami województwa z najbardziej utytułowanym łódzkim klubem. 1 września 2012 r. drużyna Kamila Kieresia ponownie zawitała na stadion przy al. Piłsudskiego i po raz drugi z rzędu przegrała (0:1). Okoliczności porażki były bliźniaczo podobne ponieważ, Paweł Buzała niemiłosiernie pudłował, a gola dla Widzewa zdobył ponownie obcokrajowiec – Brazylijczyk Aléx Bruno de Souza Silva. Łodzianom zwycięstwo w tym meczu dało pozycję lidera, zaś bełchatowian zepchnęło na ostatnie miejsce w tabeli.

Przed rewanżowym, a zarazem jubileuszowym 20. meczem, GKS był „czerwoną latarnią” ligi z zaledwie ośmioma punktami na koncie, zaś Widzew z przewagą jedenastu punktów nad „Brunatnymi” był jedenasty. Mecz z 9 marca 2013 r. rozgrywany był przy minusowej temperaturze, co z pewnością miało wpływ na niską frekwencje: 2300 widzów. Jednak ci, którzy zdecydowali się wtedy przyjść na stadion z pewnością nie żałowali, ponieważ mecz był dynamiczny i prowadzony w szybkim tempie. Okazje do strzelenia gola mieli Mateusz Mak i Łukasz Madej, a Szymon Sawala trafił piłką w poprzeczkę. Z drugiej strony świetnie dysponowanego Emiliusa Zubasa próbowali pokonać Sebastian Dudek i Mariusz Stępiński. Ostatecznie mecz zakończył się drugim w historii bezbramkowym remisem.

Ogólny bilans spotkań wygląda więc następująco: 9 zwycięstw GKS-u, 4 remisy i 7 wygranych Widzewa. Bramki 25:24 na korzyść „Brunatnych”.

SYTUACJA W GKS

Celem sztabu szkoleniowego na ten tydzień było m.in. znalezienie zastępstwa dla Marcina Ryszki, który z powodu otrzymanej ostatnio żółtej kartki, musi pauzować. Być może zmiennikiem będzie Mikołaj Bociek, który już dwa tygodnie temu dał dobrą zmianę w meczu z Resovią, kiedy „wykartkowany” był Paweł Czajkowski. Na szczęście wraca do drużyny Marcin Grolik, którego zabrakło w meczu z Elaną, choć trzeba przyznać, że Mariusz Magiera zastąpił go godnie. Cały GKS ostrzy sobie zęby na sobotnie derby województwa – począwszy od piłkarzy:„(…) dla mnie osobiście to będzie coś specjalnego. Nie mogę się doczekać tego pojedynku, szczególnie, że czeka na nas walka przy pełnym stadionie” – stwierdził kapitan zespołu Bartłomiej Bartosiak, a na kibicach skończywszy, którzy na mecz z Widzewem dotrą pociągiem specjalnym. Atmosferę podkręca również fakt, iż naprzeciw siebie staną dwie drużyny ze ścisłej ligowej czołówki.

CIEKAWOSTKI

Patryk Rachwał, Andrzej Woźniak, Bartosz Hinc i Krzysztof Surlit co łączy ze sobą tych zawodników? Odpowiedź jest prosta: wszyscy w swoim piłkarskim CV mają występy zarówno w GKS Bełchatów, jak i w Widzewie. Zresztą kierunek Łódź – Bełchatów czy Bełchatów – Łódź na przestrzeni lat, był bardzo często uczęszczany. Oprócz ww. czwórki podobną drogę przeszli jeszcze m.in.: Radosław Matusiak, Andrzej Kretek, Maciej Stolarczyk, Piotr Nowak, Arkadiusz Piech, Mariusz Zawodziński, Sergiusz Wiechowski, Piotr Szarpak, Piotr Kuklis, Maciej Krakowiak, Dariusz Marciniak, Robert Wilk, Mateusz Cetnarski, Michał Jonczyk, Adrian Klepczyński czy Marcin Krzywicki. Nie sposób wymienić wszystkich piłkarzy, którzy kiedykolwiek reprezentowali oba kluby. Obecnie jedynym czynnym graczem, który występuje w GKS, a przez trzy sezony (2001-2004) reprezentował barwy Widzewa jest wspomniany na początku Patryk Rachwał. Co warte odnotowania, 37-latek trzykrotnie miał okazję rywalizować w derbach województwa broniąc barw GKS-u i nigdy z Widzewem nie przegrał (jedno zwycięstwo i dwa remisy).

Podobnie rzecz się miała – choć oczywiście nie na taką skalę – z trenerami, pracującymi w obu klubach: Orest Lenczyk, Paweł Janas, Michał Probierz, Włodzimierz Tylak, Marek Zub i Andrzej Kretek. Z tym ostatnim jest o tyle interesująca historia, że jako jedyny z tego grona był zarówno zawodnikiem, jak i trenerem obu klubów. Najpierw był trenerem młodej drużyny GKS-u występującej w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy (2008-2009), a w 2010 roku przejął pierwszą drużynę łódzkiego Widzewa, którą prowadził w 13-tu spotkaniach w Ekstraklasie.

Dzisiejszy trener Widzewa Radosław Mroczkowski (na zdjęciu poniżej) prowadził łodzian w starciach z GKS Bełchatów aż czterokrotnie (dwa zwycięstwa i dwa remisy). Po raz pierwszy we wrześniu 2011 roku, kiedy jego drużyna zremisowała w Bełchatowie (0:0). Co więcej, w żadnym z tych spotkań piłkarze GKS-u nie potrafili zdobyć bramki.

Bramkarze obu ekip – Paweł Lenarcik i Patryk Wolański – mogą się pochwalić najdłuższą serią minut bez puszczonego gola. W minioną sobotę zakończyła się passa Wolańskiego, który przez 466 minut, czyli prawie 8 godzin(!) nie stracił bramki w meczu o punkty. Z kolei nasz bramkarz przed wizytą na stadionie przy al. Piłsudskiego 138, po raz ostatni wyjmował piłkę z siatki 22 września w meczu ze Stalą Stalowa Wola, co daje mu na ten moment serię 360 minut „na zero z tyłu”. Wolański liczenie zaczął w Chorzowie od nowa, zaś „Lenti” od czterech spotkań z rzędu jest niepokonany, a w dotychczasowych spotkaniach aż ośmiokrotnie zachowywał czyste konto – i niech ten stan utrzyma się również w sobotę. – Zaczynamy budowę drużyny od defensywy. Tutaj jest klucz. Jeżeli nie będziemy tracić bramek jest szansa na sukces całej drużyny – słowa trenera Artura Derbina sprzed kilku tygodni wybrzmiewają teraz jeszcze mocniej.

Trochę inaczej wygląda kolejność najlepszych asystujących w obu zespołach. Tutaj górą jest piłkarz GKS-u Bartłomiej Bartosiak, który „ostatnim podaniem” obsługiwał kolegów siedmiokrotnie, zaś najlepszy z widzewiaków, Mateusz Michalski, ma na swym koncie pięć asyst.

Nie jest żadną tajemnicą, że Widzew może się pochwalić najlepszą frekwencją w II lidze. W dotychczasowych ośmiu domowych spotkaniach, mecze łodzian obserwowało dokładnie 135 354 widzów, co daje średnią ponad 16 900 osób na mecz. Najlepszą oglądalność miało do tej pory spotkanie ze Skrą Częstochowa (17 754 widzów). Mecz z GKS Bełchatów – z uwagi na ponad pół tysięczną rzeszę kibiców „Brunatnych”, wybierających się na sobotnie derby województwa – może ten wynik poprawić.

PODSUMOWANIE

Dla GKS-u to mecz rundy jesiennej. Sześć lat nieobecności na Widzewie minęło bardzo szybko. Spotkania RTS-u i GKS-u zawsze budziły wiele emocji i nie inaczej jest tym razem. Nowy stadion przy Piłsudskiego, lider i trzecia drużyna ligi – mecz na szczycie w pięknym otoczeniu. Dla podopiecznych Artura Derbina będzie to okazja na pierwsze zwycięstwo z Widzewem od ośmiu lat. Dla Widzewa – potwierdzenie, że dominują w II lidze. Pierwszy gwizdek jutro o godz. 19:10, a sędzią łódzko-bełchatowskiego pojedynku będzie Rafał Rokosz z Katowic. Liczymy, że te derby będą dla GKS-u szczęśliwe.