Najważniejsze to nie zaliczyć falstartu! Zapowiedź pierwszoligowej premiery

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Jutrzejszym meczem ze Stomilem piłkarze GKS-u Bełchatów rozpoczną 16. sezon na zapleczu Ekstraklasy! Posiłkując się sloganem: „Wracamy tam, gdzie nasze miejsce”, kibice „Brunatnych” mają podstawy by wierzyć w udany początek pierwszoligowych zmagań swoich ulubieńców, na które czekali przecież trzy długie lata. Co więcej, GKS w tabeli wszech czasów I ligi zajmuje 14. miejsce z 792 punktami na koncie (Stomil jest 42). Statystycznym epilogiem tego wstępu niech będzie fakt, iż 519. mecz „biało-zielono-czarnych” na tym szczeblu rozgrywkowym, urósł – zresztą całkiem zasłużenie – do rangi nagrody dla piłkarzy, trenerów i wszystkich tych, którzy swoją ciężką pracą przyczynili się do miejsca, w którym dziś jest GKS Bełchatów. Niech to święto zostanie okraszone premierowym zwycięstwem, którym bełchatowski klub przypomni się szerszej piłkarskiej publiczności. Do boju!

OPIS RYWALA

OKS Stomil Olsztyn to najbardziej utytułowany klub piłkarski na Warmii i Mazurach. Do czasu przyjęcia patronatu nad klubem przez Olsztyńskie Zakłady Opon Samochodowych „Stomil” (dziś Michelin Polska), piłkarze z Olsztyna nie przekraczali progów lig regionalnych. Wiosną 1973 roku klub po raz pierwszy w historii zapewnił sobie awans do II ligi. Jednakże ówczesna przygoda z drugim poziomem rozgrywkowym trwała zaledwie dwa sezony. Kolejne lata to występy na trzecioligowych boiskach, gdzie niemal za każdym razem „Duma Warmii” plasowała się w czołówce. Powrót biało-niebieskich na zaplecze Ekstraklasy nastąpił w sezonie 1991/92 i tym razem piłkarze Stomilu pozostali w II lidze na dłużej. W 1993 roku w klubie nastąpiły poważne zmiany organizacyjne. Wielosekcyjny do tej pory klub rozpadł się na jednosekcyjne stowarzyszenia. Od tego czasu sekcja piłkarska występowała pod nazwą Miejski Olsztyński Klub Sportowy „Stomil” i właśnie pod tym szyldem osiągnęła historyczny sukces. W sezonie 1993/94 zespół prowadzony przez trenerów Bogusława Kaczmarka i Józefa Łobockiego, zajął na koniec rozgrywek pierwsze miejsce, wyprzedzając w tabeli m.in. odwiecznego rywala Petrochemię Płock oraz… GKS Bełchatów. Za awans – w ramach nagrody – zawodnicy otrzymali Fiaty 126p, które po ostatnim spotkaniu w sezonie (wygrana z Błękitnymi Kielce 3:0) wjechały na murawę stadionu przy al. Piłsudskiego. 30 lipca 1994 roku Stomil zadebiutował w Ekstraklasie domowym meczem z Zagłębiem Lubin (2:2) i przez osiem kolejnych sezonów był wśród najlepszych piłkarskich drużyn w kraju. W sezonie 1995/96 olsztynianie zajęli wysoką, szóstą pozycję w I-ligowej tabeli, co jak się później okazało było największym sukcesem olsztyńskiego klubu w całej dotychczasowej historii. W międzyczasie w sezonach 1998/99 i 2000/01 Stomil docierał do ćwierćfinałów rozgrywek Pucharu Polski. Sezon 2001/02 był ostatnim I-ligowym w historii Stomilu. Spadek do II ligi został przypieczętowany 27 kwietnia 2002 roku w przegranym 1:2 meczu z Dyskobolią Grodzisk Wlkp. Po spadku z Ekstraklasy w klubie zaczęło brakować pieniędzy, a drużyna zajęła ostatnie, 18 miejsce w II lidze. W kolejnym sezonie (2003/04) ze względów finansowych, klub nie przystąpił do żadnych rozgrywek! W Olsztynie powstał jednak nowy podmiot pod nazwą Olsztyński Klub Piłkarski „Warmia i Mazury”, którego celem było kontynuowanie piłkarskich tradycji Stomilu. Klub rozpoczął ligowe zmagania od występów w IV lidze, którą wygrał. W sezonie 2004/05 po awansie do III ligi, w dniu 19 lipca 2004 roku nastąpiła kolejna zmiana nazwy, tym razem na OKS 1945 Olsztyn. W sezonie 2007/08, w związku z reorganizacją rozgrywek, zajęte przez OKS piąte miejsce w tabeli dało awans do nowo utworzonej II ligi. Zespół wystąpił w grupie wschodniej II ligi zajmując w sezonie 2008/09 czwarte miejsce, zaś w sezonie 2009/10 był trzynasty, a w sezonie 2010/11 piąty. Kolejne rozgrywki biało-niebiescy zakończyli na drugim miejscu, co zapewniło im awans do I ligi. W 2012 roku (16 lutego), doszło do ponownej zmiany nazwy z OKS 1945 Olsztyn na OKS Stomil Olsztyn, która obowiązuje do dzisiaj. W sezonie 2012/13 Stomil zajął 13. miejsce w I lidze. Rok później „Duma Warmii” znalazła się na 15. miejscu, które oznaczało degradację do II ligi. Szczęście jednak uśmiechnęło się do olsztyńskich piłkarzy, ponieważ Kolejarz Stróże nie uzyskał licencji na grę w I lidze, zwalniając tym samym jedno miejsce. Stomil jako najwyżej sklasyfikowany spadkowicz utrzymał się dzięki temu w I lidze, a w kolejnym sezonie (2014/15) udowodnił, że miejsce na zapleczu Ekstraklasy w pełni mu się należy, ponieważ na koniec rozgrywek 2014/15 uplasował się na siódmej pozycji. Od czterech lat ekipa z Olsztyna nie jest już jednak w stanie powtórzyć tamtego wyniku i rok po roku niemalże do końca broni się przed spadkiem do II ligi. 11 miejsce (2015/16), 13 miejsce (2016/17), 14 miejsce (2017/18) i 11 miejsce (2018/19). Klub, który 15 lipca świętował 74 urodziny, od lat targany jest również problemami finansowymi. Zaangażowanie klubu oraz piłkarzy w walkę o przetrwanie Stomilu na poziomie Fortuna 1 Ligi w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu zrobiło na środowisku piłkarskim na tyle duże wrażenie, że oficjalnym sponsorem Stomilu została firma bukmacherska Fortuna. Czy to oznacza nadejście lepszych czasów dla „Dumy Warmii”? Czas pokaże… Piłkarsko, podopieczni trenera Piotra Zajączkowskiego są trudni do zweryfikowania, ponieważ w trakcie letniego okresu przygotowawczego rywalizowali głównie z zespołami trzecio i czwartoligowymi. Wyjątkiem był sparing z ligowym rywalem Wigrami Suwałki (wygrany 4:1) i porażki z drugoligowym Widzewem (0:2) oraz Zniczem Pruszków (2:3). Zespół opuściło dwunastu piłkarzy, których zastąpili, m.in.: Mateusz Cetnarski (z Górnika Łęczna), Rafał Remisz (GKS Katowice), Ołeh Tarasenko (Czerkaszczyna-Akademija Biłozirja) oraz Wiktor Biedrzycki (Wigry Suwałki). Trzon drużyny stanowią jednak doświadczeni: 37-letni bramkarz Piotr Skiba, 36-letni pomocnik Grzegorz Lech, 34-letni defensor i kapitan Janusz Bucholc oraz eks-giekaesiak Lukáš Kubáň (na zdjęciu poniżej).

HISTORIA SPOTKAŃ

Ponad 30 lat temu doszło do pierwszego meczu pomiędzy GKS Bełchatów a Stomilem Olsztyn. 21 sierpnia 1988 r. w ramach 4. kolejki II ligi (wówczas zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej) górniczy zespół zwyciężył na swoim boisku 2:0 po golach Sławomira Krawca (z karnego) i Jacka Drapińskiego. GKS wystąpił w składzie:
Andrzej Woźniak – Wiesław Mak, Mariusz Romański, Jacek Drapiński, Waldemar Włosowicz – Zbigniew Karbownik, Sławomir Krawiec, Ryszard Mikulski, Zbigniew Gajewski – Wiesław Berent (83. Krzysztof Błaszczyk), Mirosław Puczka (72. Leszek Fajek)
W rewanżu 1 kwietnia 1989 r. beniaminek z Olsztyna nie okazał się zbyt gościnny i urwał górnikom jeden punkt, remisując 1:1, choć „Brunatni” prowadzili po bramce Krawca. Sezon 1988/89 oba zespoły zakończyły spadkiem do III ligi, ponieważ reforma rozgrywek zakładała zmniejszenie liczby uczestników na zapleczu Ekstraklasy. GKS zajmując 9. miejsce w tabeli (na 16 drużyn) musiał walczyć w barażach z Siarką Tarnobrzeg, zaś 11. lokata Stomilu definitywnie spychała olsztynian na trzeci poziom rozgrywkowy. GKS przegrał dwumecz z Siarką, a winą za spadek obarczono wówczas kilku piłkarzy mieszkających z Łodzi (ale grających w Bełchatowie), którzy rzekomo mieli „odpuścić” ostatni mecz. Wśród winowajców najczęściej pojawiała się postać Jacka Drapińskiego i Andrzeja Woźniaka. Jak było naprawdę – nie wiadomo, bo jak to w krajowej piłce bywa, na pomówieniach się skończyło. Po sezonie obu zawodników w GKS już nie było.

Wracając jednak do pojedynków z „Dumą Warmii”, 27 września 1989 r. w 11. kolejce II grupy III ligi GKS zwyciężył przy Sportowej 2:0, natomiast w rundzie wiosennej doznał druzgocącej porażki 0:4, która obok jesiennego 1:5 z Borutą Zgierz była najwyższą porażką w sezonie 1989/90. Na koniec rozgrywek „Brunatni” uplasowali się na drugiej pozycji, tuż za plecami warszawskiego Hutnika, natomiast Stomil był na miejscu szóstym. Obie drużyny kolejny rok spędziły więc w III lidze, choć już w innych grupach; GKS w grupie I (Środkowej), natomiast Stomil w grupie II (Mazury). Oba zespoły solidarnie wywalczyły promocję do II ligi i 3 listopada 1991 r. doszło do starcia numer pięć. Miało to miejsce w przedostatniej kolejce rundy jesiennej na stadionie w Olsztynie. Przebieg pierwszej połowy nie wskazywał na to, że nasi piłkarze wrócą z warmińsko-mazurskiej delegacji z bagażem… czterech bramek. Do przerwy miejscowi prowadzili po golu Janusza Prucheńskiego (na zdjęciu), który cztery lata później strzelał gole dla „Brunatnych”. Potem GKS dość skutecznie odpierał ataki gospodarzy, próbując zagrozić bramce Stomilu z kontrataków. Worek z bramkami rozwiązał się w drugiej połowie. W 52 minucie gola na 2:0 zdobył śp. Andrzej Biedrzycki, którego syn Wiktor reprezentuje obecnie barwy OKS-u. Ten sam zawodnik podwyższył na 3:0 niespełna dziesięć minut później, a kwadrans przed końcem wynik na 4:0 ustalił ponownie Prucheński. Stomil grający do tej pory dość chimerycznie pokazał w tym meczu swoje walory, natomiast GKS był w całkowitej rozsypce. Po tej porażce z górniczym klubem definitywnie pożegnał się trener Zbigniew Lepczyk, którego tymczasowo zastąpił grający w obronie Janusz Koterwa. W spotkaniu rewanżowym „Brunatnych” prowadził już Włodzimierz Tylak, ale tamten mecz zapamiętany został z zupełnie innego powodu. „Beczka śmiechu” – tak zatytułowana była relacja w „Tygodniku Bełchatowskim”. Cytując:

„Na pożegnanie piłkarze GKS zafundowali swoim kibicom niezłą rozrywkę i sporą porcję śmiechu. Tym razem nie będziemy opisywać przebiegu meczu, bo gdybyśmy chcieli wyliczyć tylko zmarnowane przez bełchatowian sytuacje, to musielibyśmy wydać numer specjalny. Wystarczy powiedzieć, że sam Piotr Leszczuk miał ich siedem (…) Goście trochę bardziej się starali, gospodarze mniej (…) Na początku drugiej połowy Cezary Baca został sfaulowany w polu karnym przez Marka Pochopienia i Andrzej Biedrzycki pewnie wykorzystał „jedenastkę”. Od tego momentu zawrzało. Kibice zaczęli głośno domagać się podania kwoty za jaką sprzedano mecz. Utwierdziły ich w tym przekonaniu seryjnie marnowane przez górników okazje. (…) Dopiero Mariusz Gawlica zdenerwował się nieskutecznością napastników, zawędrował na pole karne przyjezdnych i skutecznym strzałem przerwał kpiny ze swoich kolegów.”

Remis 1:1 zapewnił Stomilowi spokojne utrzymanie w lidze, natomiast „Brunatnym” dość marne pożegnanie sezonu 1991/92 przed własną publicznością. Kolejny raz obie drużyny stanęły naprzeciw siebie w 1. kolejce sezonu 1992/93. 8 sierpnia 1992 r. górnicy pojechali do Olsztyna, gdzie zremisowali 1:1. W przekroju całego meczu GKS był jednak zespołem lepszym. Efektem przewagi „Brunatnych” była bramka zdobyta w 40. minucie przez Artura Lamcha. Wyrównanie padło chwilę po przerwie, a strzelcem gola był po raz kolejny Andrzej Biedrzycki, który nominalnie występował w… obronie. Warto odnotować, że w tamtym meczu w barwach GKS-u, obok byłego piłkarza Zagłębia Wałbrzych – Jacka Buganiuka, debiutował późniejszy prezes GKS-u, wówczas 18-letni Waldemar Sokół, który pojawił się na boisku na ostatnie dwanaście minut, zastępując na placu Aleksandra Gujganowa. Na inaugurację rundy wiosennej II ligi doszło do rewanżu. 6 marca 1993 r. na ładnie odśnieżonej płycie boiska przy S3 od początku lepiej prezentowali się przyjezdni. Już w pierwszym kwadransie gry Janusz Prucheński dwa razy „ulitował się” nad gospodarzami, marnując znakomite okazje. W 21. minucie na chwile odżyły nadzieje kibiców GKS-u na dobry wynik, kiedy to Artur Lamch z osiemnastu metrów trafił w poprzeczkę. Kilka chwil później goście objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Bogdana Michalewskiego zupełnie niepilnowany Cezary Baca strzałem głową pokonał Pochopienia. W bardzo podobny sposób padła druga bramka, której autorem był Andrzej Jankowski. Po przerwie bełchatowianie ruszyli do odrabiania strat i w 54. minucie zdobyli bramkę kontaktową za sprawą Janusza Kudyby. GKS mógł wyrównać, ale strzały dwóch Jacków: Berensztajna i Buganiuka obronił stojący w bramce Stomilu Jarosław Talik, który jesienią 1996r. zaliczył epizod w Bełchatowie. Impet gospodarzy powoli słabł i w efekcie na kwadrans przed końcem meczu Michalewski wespół z Prucheńskim wymanewrowali całą obronę i bramkarza GKS-u, pieczętując wygraną „Dumy Warmii”. Sezon 1992/93 oba zespoły zakończyły w górnych rejonach tabeli, a Stomilowi do awansu do Ekstraklasy zabrakło wtedy zaledwie trzech punktów. Był to jednak czytelny sygnał, że w następnych rozgrywkach jedni i drudzy powalczą o „coś” więcej.

I tak rzeczywiście było. Piłkarze z Olsztyna okazali się bezkonkurencyjni w lidze, zajmując na koniec rozgrywek 1993/94 pierwsze miejsce w tabeli. Górnicy z Bełchatowa przez cały sezon starali się dotrzymywać im kroku, lecz w tamtym okresie byli odrobinę słabsi, a siedmiopunktowa strata do Stomilu i pięciopunktowa do drugiej Petrochemii Płock spowodowała, że piłkarze GKS-u marzenia o historycznym awansie do Ekstraklasy musieli odłożyć przynajmniej o rok. Wpływ na to miała m.in. porażka w 16. kolejce na stadionie olsztyńskiego lidera. 6 listopada 1993 r. piłkarze GKS-u stoczyli wyrównany pojedynek, choć do przerwy przegrywali po golu Tomasza Sokołowskiego, który płaskim strzałem pokonał zaskoczonego Mariusza Luncika. Miejscowi tuż po przerwie podwyższyli prowadzenie po trafieniu Pawła Roga, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego. Od tego momentu GKS zaczął żywiołowo atakować, a stomilowcy starali się zwalniać grę. W 70. minucie Jacek Berensztajn uderzeniem zza linii pola karnego zdobył kontaktową bramkę. Na przeszkodzie do wyrównania stanęła nieskuteczność „Brunatnych” i dobrze broniący Talik.

W rundzie wiosennej najlepiej punktował GKS, lecz w bezpośrednim pojedynku ze Stomilem 11 czerwca 1993 r., przed własną publicznością zaledwie zremisował 1:1, ratując jeden punkt w 89. minucie po bramce z rzutu karnego Jacka Pieniążka. Na rok więc drogi obu klubów się rozeszły, by ponownie skrzyżować się już w Ekstraklasie. Olsztynianie, którzy w premierowym sezonie 1994/95 utrzymali się w elicie tylko dzięki mniejszej liczbie straconych bramek od Petrochemii, do jedenastego meczu z – absolutnym nowicjuszem na tym poziomie – GKS-em przystępowali jako drużyna bardziej doświadczona. I to zaowocowało 30 sierpnia 1995 r. w meczu 5. kolejki. Podopieczni Władysława Łacha mieli dobry początek, jednak z każdą minutą przewagę uzyskiwał Stomil, żywiołowo wspierany przez około 9 tysięcy kibiców. W 18. minucie po dalekim wyrzucie piłki z autu i strąceniu głową przez Czereszewskiego, przyszły reprezentant Polski Tomasz Sokołowski wyprzedził byłego już kadrowicza Juliusza Kruszankina oraz Waldemara Tęsiorowskiego, i strzałem z siódmego metra nie dał szans Konradowi Paciorkowskiemu. Drugi gol padł w 72. minucie po crossowym zagraniu w prawej strony, które celnym strzałem zakończył Adam Zejer. Gdyby nie dobra dyspozycja bramkarza GKS-u, wygrana gospodarzy byłaby jeszcze bardziej okazała. Poniżej skan z „Piłki Nożnej” oraz krótki zapis wideo tego spotkania:

{youtube}https://www.youtube.com/watch?v=Y3I72qlzIRc{/youtube}

Spotkanie rewanżowe rozegrane 14 kwietnia 1996 r. w Bełchatowie należało do meczów z gatunku o wszystko dla GKS-u. Po fatalnym meczu z gdańską Lechią/Olimpią (porażka 1:4) i remisie w Zabrzu z Górnikiem (3:3), wygrana we Wronkach z Amicą (2:1) wlała w serca bełchatowskich kibiców nadzieje, że walka o pozostanie w Ekstraklasie jeszcze nie jest przegrana. By tak rzeczywiście było „Brunatni” musieli pokonać zajmujący piątą lokatę w tabeli i mający wciąż szansę na występ w europejskich pucharach Stomil. Jak się później okazało spotkanie było jednostronne, a niespodziewanym bohaterem został Dariusz Rzeźniczek, autor zwycięskiego – choć kuriozalnego – gola. Zresztą zobaczcie sami:

{youtube}https://www.youtube.com/watch?v=Vaj37QEkfL4{/youtube}

Ostatecznie drużyna GKS-u rzutem na taśmę utrzymała się w Ekstraklasie, natomiast Stomil zajął 6. miejsce, co jak się później okazało było największym sukcesem olsztyńskiego klubu w historii. W następny sezon (1996/97) oba zespoły weszły nienajlepiej, będąc po pięciu kolejkach bliskimi sąsiadami w dolnych rejonach tabeli. Po kolejnych pięciu rozegranych spotkaniach sytuacja jednych i drugich nieznacznie się poprawiła, choć przed bezpośrednią rywalizacją, która miała miejsce 12 października 1996 r. w Olsztynie, Stomil zajmował 11. pozycję i wyprzedzał dwunasty w tabeli GKS o jeden punkt. Gospodarze zapowiadali w tym meczu walkę o zwycięstwo, co jednak nie znalazło potwierdzenia w rzeczywistości. Mimo prowadzenia uzyskanego w 34. minucie po strzale – tragicznie zmarłego dwa lata później – Jacka Płuciennika, który po krótkim rajdzie pokonał wybiegającego z bramki Aleksandra Ptaka, to właśnie bełchatowianie wyjechali z Olsztyna z kompletem punktów. Trzy minuty po bramce Płuciennika, mocnym uderzeniem z rzutu wolnego wyrównał Sławomir Suchomski. Piłka minęła mur, wyłamała ręce Kazimierzowi Sidorczukowi i ugrzęzła w siatce. Był to gol numer 31.000 w rozgrywkach I ligi! Natomiast w 58. minucie po rzucie rożnym egzekwowanym przez Berensztajna, Suchomski ubiegł olsztyńską defensywę i strzałem głową ustalił wynik meczu. Drużyna GKS-u, kierowana z ławki po raz pierwszy przez nowego trenera Marka Pochopienia, pod względem piłkarskim wypadła przeciętnie, ale zaimponowała wolą walki i konsekwencją w grze, co jak się później okazało na olsztyński zespół wystarczyło.

{youtube}https://www.youtube.com/watch?v=dwM6Gd8xWG8{/youtube}

7 maja 1997 r. „Brunatni” ponownie okazali się lepsi o jedną bramkę, co na sześć kolejek przed zakończeniem rozgrywek – wydawało się – pozwoli utrzymać bezpieczną przewagę nad grupą zespołów broniących się podobnie jak GKS przed degradacją: Ruchem Chorzów, Hutnikiem Kraków i Górnikiem Zabrze. Jedynego gola w tamtym spotkaniu zdobył w 85. minucie eks-olsztynianin Prucheński, dla którego – jak się później okazało – był to ostatni gol w Ekstraklasie. Summa summarum wygrana ze Stomilem niewiele „Brunatnym” pomogła, ponieważ po przegranych meczach z Górnikiem (0:1), Polonią Warszawa (0:2) i Ruchem (0:2), remisach z Hutnikiem i Lechem (oba po 1:1), piłkarze GKS-u przez gorszy bilans bezpośrednich spotkań z chorzowskim Ruchem, nieoczekiwanie pożegnali się z elitą. Stomil zajął wówczas 9. lokatę.

Na szczęście rozbrat z Ekstraklasą trwał zaledwie jeden sezon i jesienią 1998 roku, bełchatowska drużyna znów przystępowała do rywalizacji w najwyższej klasie rozgrywkowej. Już w 3. kolejce sezonu 1998/99 miało dojść do pojedynku ze Stomilem. Miało, ponieważ ze względu na protesty klubów Ekstraklasy przeciwko ówczesnemu prezesowi PZPN-u Marianowi Dziurowiczowi, piłkarze nie wyszli na boisko. Zaległą kolejkę postanowiono rozegrać na zakończenie rundy jesiennej, 18 listopada. A że w międzyczasie przyszła zima, służby porządkowe miały sporo pracy:

{youtube}https://www.youtube.com/watch?v=PiWhrwqWZQY{/youtube}

W rundę wiosenną sezonu 1998/99 podopieczni Krzysztofa Pawlaka weszli fatalnie. Po porażkach w lidze z Polonią Warszawa (0:4) i Zagłębiem Lubin (0:1) oraz pucharowej wpadce z drugoligową Koroną Kielce (1:2), piłkarze GKS-u jechali do Olsztyna i bardzo chcieli się zrehabilitować za wiosenny falstart. Udało się. 14 marca 1999 r. zadali dwa ciosy, na które Stomil nie był w stanie odpowiedzieć. Pierwszy wyprowadzili w 45. minucie po dośrodkowaniu Jacka Krzynówka z rzutu wolnego. 22-letni wówczas Maciej Bykowski popisał się efektownym „szczupakiem”, po którym były reprezentacyjny bramkarz Jarosław Bako skapitulował. Po zmianie stron gospodarze ruszyli do ataku, lecz strzały Bartosza Jurkowskiego i Marka Kwiatkowskiego obronił stojący w bramce górników Jarosław Krupski. W odpowiedzi Piotr Szarpak odebrał olsztynianom piłkę na ich połowie i zdecydował się na strzał z dystansu. Futbolówka odbiła się od pleców jednego z obrońców i wpadła do siatki. Jak się później okazało było to jedyne(!) zwycięstwo „Brunatnych” w rundzie wiosennej. Bełchatowianie z hukiem zlecieli do II ligi. Stomil przez kolejne trzy lata występował jeszcze w Ekstraklasie, po czym w sezonie 2001/02 okazał się najsłabszy i dołączył do GKS-u, który na kolejne sześć lat ugrzązł na zapleczu elity.

16 listopada 2002 r. w przedostatniej kolejce rundy jesiennej II ligi górnicy ponownie zjawili się w Olsztynie. Zwyciężyli skromnie 1:0 po golu Łukasza Garguły i do końca bili się o awans. Na finiszu okazali się jednak słabsi od Górnika Polkowice, Świtu Nowy Dwór Maz. i Górnika Łęczna, zajmując ostatecznie czwarte miejsce w sezonie 2002/03. Olsztynianie znaleźli się po przeciwnej stronie i jako pierwsi z osiemnastu zespołów zostali zdegradowani. Mecz w Bełchatowie w 33. kolejce nie miał już dla nich żadnego znaczenia. Może więc dlatego „Brunatni” odnieśli najwyższe w historii bełchatowsko-olsztyńskich pojedynków zwycięstwo. Już po 28. minutach prowadziliśmy 3:0 po golach Bartosza Hinca, Dariusza Patalana i Jacka Kurantego, którzy bezlitośnie wykorzystywali proste błędy defensorów gości. W 40. minucie czwartą bramkę dołożył głową Jacek Popek, a strzelanie przed przerwą zakończył ponownie Patalan. To był prawdziwy pogrom! Gdyby górnicy byli równie skuteczni w drugiej połowie, wynik mógłby być nawet dwucyfrowy. Ostatecznie skończyło się na 6:0, a wynik spotkania ustalił w 62. minucie Dariusz Pawlusiński. Pięć minut później czerwoną kartkę (za faul taktyczny) otrzymał obrońca gości Leszek Zawadzki, lecz „Brunatni” nie potrafili tego wykorzystać i 20-letni wówczas Radosław Cierzniak (dziś bramkarz Legii), więcej goli nie wpuścił.

Przez następną dekadę drogi obu klubów nie przecięły się ani razu. Dopiero po trzecim spadku GKS-u z Ekstraklasy w 2013 roku doszło do ponownego starcia ze Stomilem. Była niedziela 22 września 2013 r., kiedy to kamery nieistniejącej już stacji Orange Sport relacjonowały ten mecz z olsztyńskiego stadionu. A było to naprawdę ciekawe widowisko. Przypomnijmy sobie:

{youtube}https://www.youtube.com/watch?v=kUyLP58I0ms{/youtube}

W rundzie rewanżowej emocji także nie brakowało, a mecz ponownie zakończył się jednobramkowym zwycięstwem „Brunatnych”. 23 kwietnia 2014 r. bohaterem przy S3 został Adrian Basta, który w 83. minucie wykorzystał błąd bramkarza Piotra Skiby, któremu w skutecznej interwencji przeszkodził własny obrońca, i z trzech metrów wepchnął piłkę do pustej bramki. „Mecz był ciężki. Nie ważne jednak w jakim stylu, ważne że trzy punkty zostały w Bełchatowie” – powiedział tuż po spotkaniu strzelec gola.

Jak wszyscy dobrze pamiętamy, sezon 2013/14 GKS zakończył na pierwszym miejscu w tabeli, zapewniając sobie powrót do Ekstraklasy. „Duma Warmii” znalazła się na 15. miejscu, które oznaczało degradację do II ligi. Szczęście jednak uśmiechnęło się do olsztyńskich piłkarzy, ponieważ Kolejarz Stróże nie uzyskał licencji na grę w I lidze, zwalniając tym samym jedno miejsce. Stomil jako najwyżej sklasyfikowany spadkowicz zachował dzięki temu status pierwszoligowca.

W 2015 roku doszło do ostatniego dwumeczu pomiędzy tymi drużynami. „Brunatni” po raz drugi z rzędu zaledwie po roku gry w Ekstraklasie, ponownie spadli o klasę niżej. Tym razem jednak w klubie nastąpił prawdziwy wstrząs, który przetrwało zaledwie kilku zawodników. Nowy-stary trener Rafał Ulatowski miał nad tym wszystkim zapanować, tworząc drużynę z piłkarzy młodych, ambitnych i chętnych do gry za niewielkie pieniądze. Przez niespełna półtora miesiąca przez Sportową 3 przewinęły się dziesiątki testowanych, z których sztab szkoleniowych złożył 22-osobową kadrę. „Znamy realia tej ligi. Mamy określoną strategię w klubie i będziemy ją wypełniać. Pion sportowy wie, na co możemy liczyć (…) To jest proces długofalowy. To nie skończy się do meczu ze Stomilem, po meczu ze Stomilem czy po trzeciej lub czwartej kolejce. Budujemy nowy GKS Bełchatów” – mówił przed premierowym spotkaniem sezonu 2015/16 Ulatowski. A premiera wypadła 1 sierpnia o godz. 17:00 na GIEKSA Arenie. Przeciwnikiem był właśnie Stomil Olsztyn. Młoda drużyna GKS-u walczyła ambitnie, ale do przerwy to goście dyktowali warunki na placu gry. Olsztynianie swoją przewagę udokumentowali bramką w 42. minucie autorstwa Łukasza Suchockiego. Po zmianie stron lepsze wrażenie sprawiał już GKS, ale Szymonowi Stanisławskiemu czy Łukaszowi Wrońskiemu brakowało skuteczności.

„Młodzież ma to do siebie, że potrafi być nieobliczalna, ale nie załamujemy się i gramy dalej” – mówił na pomeczowej konferencji trener „Brunatnych”. I kolejne miesiące rzeczywiście pokazały, że w Bełchatowie powstała drużyna nieobliczalna, potrafiąca zwyciężać chociażby na boiskach faworyzowanych Chrobrego Głogów (2:1), Zagłębia Sosnowiec (0:1) czy u siebie z silnym wówczas bydgoskim Zawiszą (2:1). Generalnie rundę jesienną GKS zakończył na ósmym miejscu, z czterema punktami straty do czwartego w tabeli Stomilu. Rewanż zapowiadał się więc bardzo ciekawie. Spotkanie to, choć formalnie pierwsze w rundzie wiosennej, rozegrane zostało 20 listopada 2015 r. w strugach padającego deszczu. Bełchatowianie wzięli rewanż za sierpniową porażkę i ze stolicy Warmii wyjeżdżali z kompletem punktów. Pierwszy gol padł po precyzyjnym uderzeniu głową Lukasa Klemenza w 69. minucie, a drugi po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Papikjana i przytomnym zachowaniu Seweryna Michalskiego na piątym metrze, który śliską piłkę zmieścił między interweniującym obrońcą i bramkarzem. Rafał Ulatowski triumfował, podobnie jak młody zespół „Brunatnych”. Niestety zebrany wówczas jesienią kapitał punktowy zostały w niewytłumaczalny sposób roztrwoniony wiosną i GKS po raz pierwszy od roku 1991 musiał się pogodzić z degradacją na trzeci poziom rozgrywkowy. Po trzech trudnych latach GKS wraca do grona pierwszoligowców i znów będzie rywalizował ze Stomilem.

Podsumowując historię tych pojedynków, na 22 mecze, dwanaście wygrywał GKS, sześć razy triumfowali piłkarze z Olsztyna, a cztery spotkania nie doczekały się rozstrzygnięcia. Bramki 31:24 na korzyść „Brunatnych”. Do tych statystyk należy doliczyć jeszcze jeden mecz w ramach Pucharu Polski, kiedy to w listopadzie 2000 r. w obecności zaledwie dwustu kibiców, GKS przegrał u siebie 0:1 po golu Piotra Matysa, którego starsi kibice pamiętają przede wszystkim z bramki zdobytej piętą w meczu Pucharu UEFA pomiędzy Łódzkim Klubem Sportowym a AS Monaco.

SYTUACJA W GKS

Sumiennie przepracowany okres przygotowawczy, pozwala mieć nadzieję na pierwsze punkty w sezonie. Dodatkowo wiara ta podparta jest znakomitymi wynikami w grach kontrolnych: pięć zwycięstw i jeden remis. GKS jako jedyny pierwszoligowiec nie zaznał goryczy porażki w przedsezonowych sparingach! To musi budzić szacunek rywali. Drużyna wzmocniona, m.in. ofensywnym pomocnikiem Mateuszem Marcem, lewonożnym Krzysztofem Wołkowiczem mogącym grać na boku obrony czy „wieżowcem” z ataku Maciejem Masem, wcale nie stoi na straconej pozycji. Ostatnie tygodnie potwierdziły również wysoką formę Artura Golańskiego i Przemka Zdybowicza, których jutro zapewne ujrzymy w podstawowym składzie GKS-u. Dziś, pomimo braku rekonwalescentów Ryszki, Thiakane, Sierczyńskiego i Kołodziejskiego, trener Derbin ma tak szeroki wachlarz możliwości, że nawet dla najlepszego asystenta poprzedniego sezonu, Bartłomieja Bartosiaka może zabraknąć miejsca w pierwszej „jedenastce”. Dziś przed „Brunatnymi” jeszcze przedmeczowy rozruch w porze rozpoczęcia meczu, a następnie spacer na prezentację, która dla pierwszego zespołu GKS Bełchatów rozpocznie się na scenie plenerowej PGE Gigantów Mocy MCK Bełchatów o godz. 20:30.

CIEKAWOSTKI

GKS po raz trzeci zmierzy się ze Stomilem w meczu otwierającym nowy sezon. Było tak w rozgrywkach 1992/93, 2015/16 i teraz. Wszystkie mecze miały miejsce w I lidze. Najpierw padł remis, później zwyciężył Stomil, czas więc na wygraną GKS-u.

15 lipca 1945 roku, czyli w 535. rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem na Stadionie Leśnym w Olsztynie zorganizowano mecz pomiędzy drużyną stworzoną z pracowników kolei, a drużyną stworzoną z pracowników spółdzielczości spożywców „Społem” uzupełnioną kilkoma milicjantami. Mecz ten dał początek dwóm pierwszym organizacjom sportowym w Olsztynie. Drużynę spożywców uznaje się za protoplastów dzisiejszego Stomilu, a drużynę kolejarzy za protoplastów IV-ligowej dziś Warmii Olszyn.

Po zakończeniu sezonu 2016/17 Artur Derbin był szkoleniowcem Stomilu przez… 6 dni! Zastąpił dotychczasowego opiekuna olsztynian Adama Łopatko, który odszedł do Pogoni Siedlce. 24 czerwca olsztyński klub poinformował na swojej stronie internetowej, że Derbin podpisał kontrakt na rok z opcją przedłużenia na kolejne sezony. Dwa dni później miał się odbyć pierwszy trening z udziałem nowego opiekuna biało-niebieskich. Trener po kilkunastu minutach przerwał zajęcia i udał się na rozmowę do prezesa Mariusza Borkowskiego. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach okazało się, że trener nie podpisał kontraktu ze Stomilem, ale podobno był bliski porozumienia. Kwestią sporną miało być spłacenie długów wobec aktualnej kadry zawodniczej, sięgających trzech miesięcy.
– Wiedziałem, że praca w Stomilu będzie bardzo trudną misją – mówił na łamach Gazety Wyborczej. – Kiedy w poniedziałek przyjechałem do Olsztyna, okazało się, że nie wszystkie ustalenia między mną a prezesem Borkowskim zostały do końca zrealizowane. Daliśmy sobie czas do piątku na rozwiązanie tej sprawy. Miałem otrzymać informacje na ten temat. Teraz okazuje się, że Stomil poprowadzi nowy trener. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Stomilowi wszystkiego dobrego, ponieważ to przepiękne miasto i klub z wielkimi tradycjami, który zasługuje na sprawne funkcjonowanie. 30 czerwca OKS poinformował, że Artur Derbin nie obejmie jednak drużyny. W rolę pierwszego szkoleniowca biało-niebieskich wcielił się wówczas Tomasz Asensky.

Oprócz trenera Derbina, pracę w obu klubach na swoim koncie mają: Bogusław „Bobo” Kaczmarek, który trzykrotnie prowadził Stomil (1992-93, 1993-95 i 1999-2000), natomiast szkoleniowcem GKS-u był od stycznia do połowy maja 1997 roku. Kamil Kiereś, który przez wiele lat pracował przy S3, najpierw jako trener młodzieży, później asystent Pawła Janasa, Rafała Ulatowskiego i Macieja Bartoszka, dyrektor sportowy oraz trzykrotnie pierwszy trener GKS-u (od 1 września 2011 do 25 września 2012, od 9 stycznia 2013 do 23 marca 2015 i od 21 maja do 30 czerwca 2015). W Stomilu zatrudniony 21 grudnia 2017, utrzymał olsztynian w I lidze, a 18 października 2018 rozwiązał kontrakt z klubem za porozumieniem stron. Ostatnim przykładem szkoleniowca mającego w swoim CV pracę w obu klubach jest Ryszard Polak, który prowadził Stomil w sezonie 1995/96, natomiast w Bełchatowie zaliczył krótki epizod, zasiadając na ławce trenerskiej GKS-u zaledwie w jednym meczu (Śląsk Wrocław – GKS w 2000 roku).

Znacznie bogatsze jest grono piłkarzy, którzy szczególnie na przełomie lat 90-tych i dwutysięcznych występowali to w jednym, to w drugim klubie. Wyliczając alfabetycznie: Paweł Baranowski (w Stomilu w latach 2010-2013 oraz w sezonie 2017/18, w GKS 2013-2015), Rafał Berliński (jesień 2001 w Olsztynie, w GKS 2002-06), Maciej Bykowski (jesień 1999 w Stomilu, sezon 1998/99 w GKS), Mateusz Cetnarski (w Stomilu od 26 czerwca br., w GKS 2007-2011), Marcin Florek (w Stomilu wiosną 1999 oraz w sezonie 2001/02, w GKS wiosną 2000), Marcin Kaczmarek (w Stomilu u schyłku kariery wiosną 2003, w GKS przez trzy sezony, lata 1999-2002), Maciej Kalkowski (w Stomilu wiosną 2003, w GKS od wiosny 1997 do 2000), Lukáš Kubáň (w Stomilu od wiosny 2018, w GKS sezon 2015/16), śp. Dariusz Marciniak (epizod w Stomilu jesienią 2000 i osiem meczów w GKS pięć lat wcześniej), Janusz Prucheński (wychowanek Stomilu i piłkarz w latach 1988-1994, w GKS przez 2,5 sezonu w latach 1996-1998), Jarosław Talik (do Stomilu trafił wiosną 1993 roku i grał w nim do jesieni 1994 roku, 23 listopada 1996 roku zaliczył jedyny występ w barwach GKS-u), Adrian Woźniczka (sezon 2002/03 w Stomilu, 2001/02 w GKS).

Bartosz Biel (na zdjęciu poniżej) już w 1. kolejce nowego sezonu będzie miał okazję przekroczyć liczbę dziewięćdziesięciu spotkań na poziomie I ligi. Na tę liczbę złożyły się wcześniejsze występy 25-latka w barwach Wigier Suwałki, Bytovii, Puszczy Niepołomice i Łódzkiego Klubu Sportowego. Przypomnijmy, że „Bielik” w poprzednim sezonie II ligi zdobył siedem goli w 32 występach oraz zanotował cztery asysty.

PODSUMOWANIE

Kiedy ponad trzy lata temu GKS rozgrywał ostatnie spotkanie na poziomie I ligi, bramki w jego barwach zdobywał Alen Ploj, na ławce trenerskiej siedział Krystian Kierach, a w pierwszej drużynie debiutował Damian Michalski. Jak wiele się od tego czasu zmieniło. Jak długą drogę musiał przejść nasz klub, by kibice znów mogli pasjonować się występami GKS-u na zapleczu Ekstraklasy. Na szczęście dzięki tytanicznej pracy piłkarzy i sztabu szkoleniowego, jutro ponownie I liga zawita do Bełchatowa. Dziś jeszcze oficjalna prezentacja zespołu podczas IX Pikniku Rodzinnego z GKS Bełchatów, a jutro kto może, niech rezerwuje czas na pierwszy mecz „Brunatnych” w nowym sezonie. Sygnał do gry da pan Tomasz Wajda z Żywca punktualnie o godz. 19:00.