Kamil Kiereś: Nie było u nas płynności gry

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– To były ciężko wywalczone trzy punkty, na trudnym terenie. Cieszą nas, tym bardziej że zdobyliśmy je w momencie, kiedy borykamy się z wieloma kontuzjami – mówił po spotkaniu trener bełchatowian.

Kamil Kiereś (trener GKS Bełchatów):Myślę, że te dzisiaj ciężko wywalczone 3 punkty, bardzo nas cieszą. Przyjechaliśmy na trudny teren, do przeciwnika który był po dwóch zwycięstwach i na pewno miał ochotę tutaj zdobyć kolejne 3 punkty. Te punkty który dzisiaj tu zdobyliśmy to na pewno punkty zdobyte w trudnym momencie, bo mamy problemy kadrowe, troszkę nam tych zawodników brakuje. Jeżeli chodzi o przebieg spotkania to z początku meczu nie byłem zadowolony, słabo weszliśmy w mecz, nie mogliśmy rozwinąć swojej płynności gry. Pomógł nam stały fragment. Myślę, że po przerwie, tak do 75 minuty, byliśmy drużną która narzuciła tego utrzymania przy piłce. Może nie stwarzaliśmy takich klarowanych sytuacji podbramkowych, ale to był taki dobry moment gry. Końcówka na pewno nerwowa, kilka stałych fragmentów dla przeciwnika, ale skończyło się szczęśliwie. Teraz musimy pomyśleć o kolejnych spotkaniach. Spokojnie podchodzimy do rozgrywek I ligi i musimy przede wszystkim ciężko pracować na kolejne punkty.

My już kiedy graliśmy w ekstraklasie to z pokorą podchodziliśmy do każdego przeciwnika i oglądałem te dwa spotkania Chojniczanki. Mieliśmy analizę gry tego rywala. Na pewno pewne elementy gry w tym spotkaniu były widoczne w poprzednich dwóch spotkaniach, także nie będę tutaj się wymądrzał, że Chojniczanka nas niczym nie zaskoczyła, bo tak naprawdę to wszystko weryfikuje boisko. Jednego się spodziewałem, że będzie bardzo ciężko, że to jest zespół który w pewnych momentach potrafi umiejętnie zagrać taktycznie. Tak jak tu trener (Mariusz Pawlak – przyp. red) powiedział, że podeszli kilka razy wysokim pressingiem i udało się im tą piłkę odebrać. Także było ciężko

Mariusz Pawlak (trener Chojniczanki Chojnice): Po meczu powiedziałem moim piłkarzom, że nie zawsze będą u siebie wygrywać i że ta twierdza może upaść, w końcu gramy w pierwszej lidze. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dobra. Liczyłem jednak, że więcej wniosą zawodnicy ofensywni. Były momenty, że źle zachowywali się wtedy, kiedy można było zrobić pressing w okolicy 16 metra. Nie wiem, czy sparaliżowała ich nazwa przeciwnika, który przecież spadł z ekstraklasy. Mogliśmy zejść w innych humorach do szatni. Niewiele wniosły zmiany, jakie przeprowadziłem po przerwie. Wszyscy natomiast w Polsce wiedzą, że sędzia powinien podyktować dla nas rzut karny. Taką wiadomość dostałem od kolegów z telewizji, którzy transmitowali ten mecz. Nie oceniam słabo postawy sędziów, tylko ich współpracę. Boczni nie zawsze rozumieli się z głównym. Spodziewałem się, że arbitrzy będą na wyższym poziomie. Niesmak pozostaje.