Łukasz Sapela: Chciałem grać w GKS do końca kariery

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Chciałem być ikoną zespołu. I wszystko szło w dobrym kierunku – mówi w wywiadzie udzielonemu „Przeglądowi Sportowemu” były już bramkarz GKS-u.

Pańskim zdaniem działacze powinni poczekać na ogłoszenie wyroku?

Łukasz Sapela: Oczywiście.

– Ma pan żal?

– Mam i będę miał do działaczy, że nie stanęli za nami murem. Nie powiedzieli: ufamy wam, dobrze was znamy, czekamy do wyjaśnienia sprawy. A ewentualnie jeżeli zarzuty się potwierdzą, rozwiązujemy kontrakt. Prezesi, którzy pociągają za sznurki, nie wytrzymali ciśnienia. Obowiązuje przecież domniemanie niewinności. Proszę spojrzeć na Łukasza Piszczka, który został skazany prawomocnym wyrokiem, a nikt z nim kontraktu nie rozwiązał. Chwała też dla Wisły Kraków, która w naszej sprawie pozostawiła nietkniętego Łukasza Gargułę.

– Miał pan skończyć karierę w Bełchatowie, trenować tu bramkarzy.

– Chciałem być ikoną zespołu. I wszystko szło w dobrym kierunku. Pięć lat temu zrobiłem licencję trenera drugiej klasy, raz w tygodniu trenowałem bramkarzy z grup młodzieżowych. Cieszyłem się z tego, zresztą młodzi też. Dla nich to przeżycie, jeżeli ich zajęcia prowadzi ktoś z pierwszego zespołu. Chciałem grać w Bełchatowie do końca kariery. Być jednym z nielicznych, którzy w macierzystym klubie są od początku do końca. Nie mam żalu do klubu, bo zainwestował we mnie wiele pieniędzy. Mam nadzieję, że zwróciłem się z nawiązką. Bardzo dużo zawdzięczam trenerowi Robakiewiczowi. Wiadomo, jakiej klasy był bramkarzem, a mam wrażenie, że w polskim futbolu był niedoceniany jako zawodnik, dziś jest niedoceniany jako trener. Nie bał się na mnie postawić, chcę mu podziękować za tę 6-letnią pracę. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy.

– W Bełchatowie?

– (cisza) Nie wiem. Powiem szczerze, że nie wiem. Mam nadzieję, że kiedyś ludzie zatęsknią za nazwiskiem Sapela. Z kibicami GKS-u się wychowałem, chodziłem z nimi na mecze, jeździłem na wyjazdy. Wielkie dzięki panowie, że byliście ze mną w dobrych i złych chwilach. Kręciło człowieka w środku, kiedy w czasie meczu skandowaliście moje imię i nazwisko. Mam nadzieję, że jeszcze je kiedyś krzykniecie.

Cały wywiad przeczytasz TUTAJ