Zielonym piórem pisane

Wielki koncern „małych” ludzi. Zamiast łączyć, dzieli

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Przyznam szczerze, że nie pamiętam, aby kiedykolwiek w przerwie zimowej w klubie panowała taka cisza i spokój. No właśnie, problem polega na tym, że ten spokój i cisza są niezwykle pozorne.

Runda rewanżowa w I lidze zbliża się wielkimi krokami. W ostatni weekend na boiska powróciła Ekstraklasa, nam natomiast na piłkarskie emocje przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Piłkarze GKS Bełchatów przygotowują się na własnych obiektach, sumiennie trenując, aby na wiosnę kibice mieli się z czego cieszyć.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam, aby kiedykolwiek w przerwie zimowej w klubie panowała taka cisza i spokój. No właśnie, problem polega na tym, że ten spokój i cisza są niezwykle pozorne.

Niby piłkarze trenują, niby odbywają się sparingi, ale wszyscy wiedzą, że coś tu jednak dzieje się… po cichu. Jeszcze w poprzedniej rundzie, nowy prezes Krzysztof Nowicki udzielał się w mediach częściej niż piłkarze, roztaczając wizję funkcjonowania klubu na najbliższe lata. A wizja ta tak urzekła trenera Rafała Ulatowskiego, że uwierzył iż działając w ten sposób GKS jest w stanie bić się o awans w przeciągu dwóch lat. Życzę mu tego, sobie i Wam z całego serca, jednak jakoś nie dostrzegam tu tych symptomów, które widzi trener i mój optymizm w tej materii jest zgoła odmienny.

Nie dlatego, że nie wierzę w metody Ulatowskiego, ale dlatego, że w nazwie klubu mamy jedno z największych przedsiębiorstw w kraju, a mimo to nie idzie za tym jakość w postaci właściwie zbudowanej relacji sponsoringowo – właścicielskiej. Jak to bywa już od jakiegoś czasu, znów GKS zamiast dumnie prężyć muskuły w Ekstraklasie, rozsławiając nasze Brunatne zagłębie, musi dziadować i… udawać, że wszystko jest ok przed szeroką grupą interesariuszy.

W mediach pojawia się coraz więcej informacji o różnych sytuacjach wyprowadzania pieniędzy z PGE w sposób podlegający pod prokuraturę, tym bardziej przykrym jest, że GKS nie może liczyć na pieniądze, które z pewnością spożytkowane byłyby właściwie z korzyścią dla całego regionu. Nikt bowiem nie zrobił tyle dobrego dla promocji tego miasta i regionu co właśnie GKS (oczywiście wraz z siatkarską Skrą). Niezrozumiałym jest, że firmy z nieporównywalnymi budżetami, potrafią utrzymywać i budować solidne ekipy na poziomie Ekstraklasy (np. Bruk-Bet), natomiast u nas cały czas żyjemy na fundamencie jakiegoś pozoru. Wielki koncern, niestety mali ludzie chciałoby się rzec.

Minęło parę miesięcy, runda rewanżowa za pasem, a prezes przestał się wypowiadać w mediach, wręcz zniknął z pola widzenia, ale ponoć wciąż… jest. Jak długo? Nie wiadomo, bo w międzyczasie objął też różne inne funkcje w strukturach PGE, a jak doskonale wiemy, łączenie takich funkcji nigdy w GKS dobrze się nie kończyło. Także nikt o tym głośno jeszcze nie mówi, ale zmiany wydają się nieuniknione.

To co wiemy to fakt, że obecna polityka klubu skupiła się na spłacaniu długów poprzedników, o czym wielokrotnie nas informowano. Oznacza to nie mniej, nie więcej jak walkę o przetrwanie, bo z pewnością o rozwoju mówić jeszcze się nie da, a może w ogóle już nie będzie nam dane o tym mówić?

Według głównej strategii marketingowej GKS miał łączyć. Pytanie brzmi tylko co i kogo, bo póki co dzieli. Najpierw odchodzą ikony klubu w postaci Dariusza Marca i Aleksandra Baranowicza (chyba nikt nie uwierzył w oficjalne wersje), a pod koniec roku o mały włos mielibyśmy bunt na pokładzie, bo według pewnych doniesień, klub zalega z wypłatami. Ale to przecież rzeczywistość wielu klubów w Polsce, więc chyba to taka norma?

GKS zaczął łączyć, tylko z tygodnia na tydzień wynik nie może się zgodzić. Postanowiono więc zwolnić całą ochronę, a cheerleaderkom wypowiedziano salkę w trybunie północnej, w której trenowały do występów. W końcu przecież imprezy okolicznościowe, na których klub zarabia, organizowane są tam codziennie… Ech słabe to. Ale generalnie wszystko gra, optymalizujemy wydatki i za rok bijemy się o awans.

W międzyczasie zapomniałem, że nawet jakieś ruchy transferowe się pojawiły, tzn. pozbyliśmy się kolejnego zawodnika. Marcin Flis wprawdzie miał swoich zwolenników jak i przeciwników, ale fakt jest taki, że jeszcze trochę czasu kontrakt miał obowiązywać. Pewnie wzięliśmy za niego jakieś pieniądze. A tak, zapomniałem, że za kadencji nowych władz, jeszcze ani centa nie wzięliśmy za nikogo. Najważniejsze, żeby taki zawodnik zgodził się rozwiązać kontrakt i zrzekł się prawdopodobnych zaległości. Trudno powiedzieć, że tak było w tym przypadku, ale klub nie informuje o szczegółach transakcji więc informacja żyje już w mediach własnym życiem.

Zresztą Bartek Bartosiak może mógłby coś na ten temat powiedzieć, chyba że dobrowolnie rozpoczął treningi w rezerwach. Zresztą, o czym ja piszę? Kontakty z piłkarzami też już nie są takie proste. Wywiad na terenie klubu i wieloetapowa autoryzacja, niekoniecznie samego piłkarza.

W takich oto czasach przyszło nam żyć, chociaż niezależnie od sytuacji, niektóre prawdy nigdy się nie zmieniają, jak choćby ta, że GKS to My, a nie wy…