Z dystansem

Czterdziestolatek na rauszu

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Jak wszyscy wiemy, rok 2017 jest rokiem obchodów 40-lecia GKS Bełchatów. Przez większą część swojej historii klub był raczej na fali wznoszącej. Kilka lat w czołówce dawnej II ligi, awanse do ekstraklasy, finały Pucharu Polski czy Pucharu Ekstraklasy, na wicemistrzostwie Polski kończąc. Docieraliśmy do finałów, byliśmy przez długi okres liderem ekstraklasy, a jednak to co najważniejsze nie było nam dane. Zawsze czegoś zabrakło; ktoś o ten jeden krok był przed nami.

Po latach świetności i krainy mlekiem i miodem płynącej nastał czas posuchy. Zamiast mleka i miodu mamy gorycz, rozpacz i obawy przed dniem następnym. Były przebłyski i chwile radości w najwyższej klasie rozgrywkowej, jednak co z tego, skoro wylecieliśmy z salonów z wielkim hukiem. A przy okazji poczynania niektórych działaczy przypominały groteskę. Żeby tego było mało, po tym spadku z Ekstraklasy zaliczyliśmy jeszcze jeden zjazd. Obecnie kopiemy piłkę na poziomie II ligi – dawnej III. A całkiem niedawno jeden człowiek zapowiadał, że na 40-lecie GKS Bełchatów zagra w pucharach… No to mamy puchary, które można oglądać w klubowych gabinetach i z łezką w oku wspominać czasy Oresta Lenczyka i jego drużyny, czy też kilka innych radosnych momentów np. awanse do ekstraklasy. Czterdziestolatek dziś jest w stanie opłakanym i chyba nie do końca z optymizmem patrzy w przyszłość.
Brak stabilizacji i ten sam schemat przed każdym kolejnym sezonem – nowa drużyna, nowe nadzieje. Tak też było przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek, które miały być przełomowe. Ja sam byłem pełny optymizmu, że wreszcie coś ruszy i zaczniemy piąć się w górę. Było nie było, zaczęła się budowa zespołu na trochę innych zasadach, zawodnicy nie byli przypadkowi. Niemal każdego z nich rekomendował trener Mariusz Pawlak. Oni sami po podpisaniu kontraktu chóralnie i jednym tchem podkreślali, jaki mają cel i co chcą z klubem osiągnąć. Start sezonu, też był obiecujący. I nagle bum! Od kilku miesięcy zespół nie potrafi złapać serii, przeplatając skromne zwycięstwa, dotkliwymi porażkami. Nie posiada stylu i charakteru. Na meczach z GKS rywale przełamują swoje złe momenty. Nie dość, że przegrywamy, to jeszcze nierzadko ranieni jesteśmy w ostatnich minutach. O zgrozo, to już kiedyś przerabialiśmy!! Zamiast realnie walczyć o awans, w kolejnym sezonie częściej musimy się oglądać za grupą pościgową, by nie zaplątać się w dolnych rejonach tabeli.

Po jednym ze spotkań doszło do ostrej wymiany zdań między kibicami, a piłkarzami. Niedawno w rozmowie z naszym serwisem kapitan zespołu – Patryk Rachwał wspomniał o kibicach. Nawet był zdziwiony, że ów fani tak późno zareagowali na postawę zespołu w ostatnich meczach. No tak, ale na szczęście jego i całej drużyny, GKS to nie Legia. Tu nie było tzw. liści, nikt nie używał przemocy fizycznej wobec piłkarzy. Szczęśliwie i w miarę w cywilizowany sposób odbywają się te rozmowy motywacyjne. I trzeba przyznać, że kibic w Bełchatowie jest wybredny, ale przy okazji bardzo, bardzo cierpliwy. W innym klubie takie kopanie się po czołach zapewne było by inaczej potraktowane. A tak piłkarze z Bełchatowa mimo swoich wyczynów mogą liczyć na wsparcie fanów zarówno w meczach domowych, jak i wyjazdowych. Takiego wsparcia pozazdrościć może większość drużyn w tej lidze. Szkoda tylko, że kibice nie zawsze mogą liczyć na swoich piłkarzy, którzy co jakiś czas dostarczają im powodów do wstydu, przegrywając w fatalnym stylu takie mecze, jak np. w Puławach czy Elblągu. Chyba w obawie, że cierpliwość kiedyś się skończy zawarto układ: piłkarze za przegrany mecz zwracają kibicom pieniądze za bilety. Niby ok, ale po to kibice przychodzą na stadion, by oglądać zespół, który gra na odpowiednim poziomie, wygrywa i walczy na boisku – wtedy pieniądze schodzą na dalszy plan. Nie mam zamiaru kolejny raz patrzeć na grupkę ludzi, którzy potykają się o własne nogi, którzy nie potrafią trafić do pustej bramki, ewentualnie dobrze podać. Przecież uprawiają ten zawód nie od dziś i po to są na boisku aby robić wynik, i grać na tyle dobrze żeby cieszyć swoją postawą kibiców i dawać im powody do dumy. A my, kibice GKS Bełchatów przez ostatnie lata raczej zapomnieliśmy co znaczy duma, jak smakuje sukces. Czterdzieści lat minęło jak jak jeden dzień, a przynajmniej siedem z tych czterdziestu to gehenna. Najwyższy czas coś zmienić, pójść inną drogą.

Czas najwyższy aby ów czterdziestolatek otrzeźwiał, nie był na rauszu tylko zaczął normalnie funkcjonować. Niestety światełka w tunelu nie widać. W jednej z lokalnych telewizji mogliśmy usłyszeć prezesa, kapitana zespołu, trenera i nawet nowego dyrektora sportowego. Niby jest lepiej niż rok temu, a jednak do ideału daleko. Pierwsza rzecz to wyniki. Zespół gra poniżej oczekiwań. Druga, niesamowicie istotna, nie wiemy jak wygląda sytuacja sponsoringu z PGE, a póki co biznesmena z walizką pieniędzy i chęcią wsparcia finansowego klubu nie widać.
Tak czy siak, cztery dychy za chwilę będziemy świętować. Oby następne były dla klubu, kibiców i wszystkich ludzi związanych z GKS Bełchatów łaskawsze. Abyśmy wreszcie mieli powody do radości i zespół, który cieszy nas swoją grą, a przy okazji osiągnęli tak długo wyczekiwany przy Sportowej 3 sukces.

Rafa Benitez