Moje miasto, mój klub...

Bełchatowskie inauguracje wiosny

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W najbliższą sobotę o godzinie 17:00 – jeżeli pogoda na to pozwoli – piłkarze GKS-u Bełchatów meczem ze Stal Stalową Wolą zainaugurują 41. rundę wiosenną w historii górniczego klubu. Nasze dotychczasowe doświadczenia związane ze startem wiosennych rozgrywek bywały różne, lecz zanim zagłębimy się w historię, przypomnijmy passus byłego Premiera RP Leszka Millera, który na jednej z konferencji prasowych wypowiedział kiedyś pamiętne słowa: „Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna”. Miejmy więc nadzieję, że piłkarze GKS-u całą wiosnę dostarczać będą swoim kibicom samych radosnych momentów, a ten „Millerowy koniec” oznaczać będzie awans na zaplecze Ekstraklasy.

Dobry początek wiosny z pewnością rozbudza apetyty kibiców, zwłaszcza, jeżeli drużyna z każdym kolejnym meczem pnie się w górę tabeli i walczy o coś więcej niż spokojna ligowa egzystencja. Pierwszą wiosenną inaugurację w historii górniczego klubu pamiętają zapewne już tylko starsi kibice GKS-u. Kiedy to drużyna o nazwie „Węgiel Brunatny – Bełchatów” rozgromiła na własnym boisku Kolejarza Koluszki 5:0. Miało to miejsce 2 kwietnia 1978 r. w 14. kolejce IV ligi (piotrkowskiej A klasy).  Wówczas bełchatowska drużyna zajęte na koniec sezonu drugie miejsce, co wskazywało, że zespół ma potencjał na awans do III ligi. Zaczęło się więc obiecująco…

Przeanalizowanie wszystkich inauguracyjnych wiosen mogłoby zająć tyle czasu, ile seria meczów obecnego GKS-u bez zwycięstwa w meczach jesiennych, dlatego ograniczę się może do ostatniej dekady. Jedziemy! Początek rundy w 2008 roku GKS – jako wciąż aktualny wicemistrz Polski – rozgrywał w Lubinie. 23 lutego podopieczni trenera Oresta Lenczyka, pomimo kilku wyśmienitych okazji Janusza Dziedzica czy Dawida Nowaka, przegrali z broniącym tytułu Zagłębiem 0:1, po golu eks-giekaesiaka Roberta Kolendowicza. W naszym zespole występowali wówczas, m.in.: Łukasz Garguła, Carlo Costly czy… Patryk Rachwał, zaś w barwach „Miedziowych” zagrali m.in. Maciej Iwański, Mate Lacic i Aleksander Ptak – wybrany przecież najlepszym bramkarzem w historii  40-lecia GKS-u.

W następnym sezonie wiosnę zainaugurowaliśmy meczem przy S3. 1 marca 2009 r. do Bełchatowa przyjechał wówczas Lech Poznań z Robertem Lewandowskim w składzie (takie to były czasy!). Spotkanie po względem emocji i dramaturgii było fenomenalne! Po 58. minutach meczu goście prowadzili po dwóch trafieniach Semira Štilića 2:0 i wtedy sprawy w swoje ręce wzięli „Brunatni”. Minutę później kontaktowego gola po świetnym rajdzie i dośrodkowaniu Tomasza Wróbla strzelił głową Janusz Dziedzic, a na pięć minut przed końcem do wyrównania doprowadził Mariusz Ujek, który w geście triumfu palcem przyłożonym do ust uciszał ogromną – jak na warunki bełchatowskiego obiektu – ilość kibiców z Poznania, którzy oprócz całej „klatki”, zajęli również sektory C8 i C9 , przeznaczone na co dzień dla kibiców miejscowych! Ostatecznie powody do świętowania mięli właśnie oni, ponieważ w 90. minucie meczu Krzysztofa Kozika, stojącego w bramce GKS-u strzałem lewą nogą pokonał (a jakże!) Robert Lewandowski. Pomimo porażki w tamtym meczu, podopieczni trenera Rafała Ulatowskiego opuszczali plac gry z podniesionymi głowami.

Trzecia z kolei inauguracja w naszym zestawieniu to potyczka z mistrzem Polski Wisłą Kraków, którą GKS podejmował u siebie 27 lutego 2010 roku. Bełchatowianie zajmujący po rundzie jesiennej 5. miejsce w tabeli, pokonali liderującą wtedy „Białą Gwiazdę” 1:0, a jedynego gola już w 2. minucie spotkania zdobył głową Dawid Nowak, którego zimą Wisła próbowała ściągnąć pod Wawel. Ponad 4500 widzów na trybunach oglądało jeszcze zmarnowane okazje m.in. Mariusza Ujka i Brazylijczyka Marcelo, wówczas defensora Wisły, który po sezonie przeniósł się do PSV Eindhoven, a dziś reprezentuje barwy Olympique Lyon. Tacy piłkarze jeszcze nie tak dawno grali na GIEKSA Arenie…

Pierwszą ligową kolejkę w 2011 roku „Brunatni” rozgrywali w Bytomiu. 26 lutego o godz. 14:45 rozpoczęli mecz z Polonią, która jak się później okazało zajęła ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy i z hukiem spadła do I ligi. W tamtym momencie, obie drużyny walczyły o zupełnie inne cele: niebiesko-czerwoni bronili się przed spadkiem, a GKS bił się o zajęcie miejsca gwarantującego start w Europie. „Od kilku sezonów GKS Bełchatów gra o puchary i w tym sezonie również tak jest” – mówił tuż przed spotkaniem szkoleniowiec „Brunatnych”, Maciej Bartoszek. Dla jednych, jak i drugich sezon zakończył się dość smutno, ponieważ – jak już wspomniałem – Polonia została zdegradowana, a GKS zakończył rozgrywki na 10. pozycji w tabeli. Wracając jednak do inauguracyjnego pojedynku; zakończył się on remisem 1:1, po golach Łukasza Tymińskiego dla Bytomia i wyrównaniu Dawida Nowaka (po zgraniu piłki przez nowy nabytek „Brunatnych” – Pawła Buzałę), dla którego był to 32. gol w historii jego występów w Ekstraklasie. Goście kończyli ten mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce Łukasza Bociana.

Popularny „Dawidek” miał patent na strzelanie bramek w pierwszych kolejkach rundy wiosennej. Rok później, kiedy to los ponownie przydzielił „Zielonym” drużynę Lecha Poznań, zapewnił podopiecznym trenera Kamila Kieresia niezwykle istotne trzy punkty, zdobywając jedynego gola w tamtym spotkaniu. 17 lutego 2012 roku na stadionie przy ul. Bułgarskiej, bardzo mądrze grająca górnicza jedenastka dość nieoczekiwanie pokonała gospodarzy 1:0, a zwycięska bramka padła w 89. minucie. Warto odnotować, że wówczas w drużynie GKS-u zadebiutowali Maciej Wilusz i Mateusz Mak, a z ławki ich grę obserwowali m.in. Paweł Giel i Michał Mak.

Rok 2013 kibice GKS-u rozpoczynali w mizernych nastrojach. Sześć punktów po jesieni i ostatnie miejsce w tabeli sprawiły, że tylko nieliczni wierzyli w utrzymanie Ekstraklasy dla „Brunatnej Stolicy”. Całkowicie przebudowany przez Kamila Kieresia GKS rozpoczynał rundę rewanżową – podobnie jak dwa lata wcześniej – meczem z Wisłą Kraków na własnym stadionie. 24 lutego już bez Kamila Kosowskiego w składzie, który tym razem wybiegł na murawę GIEKSA Areny w koszulce z białą gwiazdą na piersi, lecz z debiutującymi w górniczej jedenastce Emilijusem Zubasem, Sewerynem Michalskim czy powracającym do klubu po 2,5-letniej przerwie Patrykiem Rachwałem, bezbramkowo zremisowali z 13-krotnym mistrzem Polski. Po tym meczu jeszcze mało kto przypuszczał, że stylem gry GKS-u zachwycona będzie piłkarska Polska. Niestety heroiczna walka o pozostanie w szeregach najlepszych zakończyła się niepowodzeniem, a do pełni szczęścia zabrakło zaledwie jednego punktu lub lepszego bilansu bezpośrednich spotkań z Ruchem Chorzów. Jednakże tych emocji, jakie dostarczyły zwycięstwa GKS-u w Warszawie z Polonią (1:0), w Szczecinie z Pogonią (1:0), u siebie ze Śląskiem (1:0), Górnikiem Zabrze (2:0) czy wyjazdowych remisach na Legii i Lechu, fanom GKS-u nikt nie zabierze. A jeśli spojrzeć wtedy tylko na tabelę wiosny, GKS znalazłby się tuż za podium, na 4. miejscu.

Pierwsza od dziewięciu lat inauguracja wiosny poza szeregami Ekstraklasy wypadła drużynie GKS-u w dzień kobiet, 8 marca 2014 roku. Wicelider I ligi pojechał wówczas na mecz z autsajderem Okocimskim Brzesko i zwyciężył skromnie 1:0, a bramkę dającą trzy punkty zdobył skrzydłowy górników, Mateusz Mak. Jak wszyscy dobrze pamiętamy, „Brunatni” zakończyli sezon 2013/14 na 1. miejscu w tabeli i po rocznej banicji powrócili do Ekstraklasy. Był to – jak na razie – ostatni tak radosny dla kibiców GKS-u sezon…

Rola beniaminka w kolejnym sezonie w ogóle nie przeszkadzała podopiecznym Kamila Kieresia, którzy po rundzie jesiennej zajmowali 7. pozycję w tabeli i głośno zapowiadali walkę o grupę mistrzowską. Wiosna 2015 roku rozpoczęła się dla „Brunatnych” dość szybko, bo już 14 lutego rozgrywali inauguracyjne spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Porażka 1:2 w tamtym meczu nie wskazywała jednak na klęskę, jaką w ostatecznym rozrachunku ponieśli piłkarze, trenerzy i cały klub GKS Bełchatów. Po dwóch trafieniach Macieja Iwańskiego dla „Górali” i premierowym dla GKS-u golu Arkadiusza Piecha, tylko ten ostatni rundę wiosenną sezonu 2014/15 może zaliczyć do udanych. 11 goli w 15 meczach – takiego bilansu już nigdy później obecnemu snajperowi Śląska Wrocław powtórzyć się nie udało. A GKS? Po raz ostatni… spadł z Ekstraklasy.

Kolejny spadek i kolejna inauguracja miały miejsce ponownie w I lidze. Inauguracja, która odbyła się… przy zielonym stoliku. Pierwszy rywal GKS-u z 2016 roku Dolcan Ząbki po rundzie jesiennej wycofał się z rozgrywek, więc drużynie prowadzonej wówczas przez Rafała Ulatowskiego z miejsca wpadły trzy punkty. Na ligowe boiska piłkarze „Brunatnych” wrócili więc dopiero 12 marca w domowym meczu z Chrobrym Głogów. Przez większą część tamtego spotkania prócz walki w środku boiska, niewiele się działo. Dopiero w 81. minucie indywidualną akcję przeprowadził Agwan Papikjan i strzałem z dystansu pokonał bramkarza „Pomarańczowych”, Karola Szymańskiego. I gdy wydawało się, że gospodarze zapiszą na swoim koncie trzy punkty, w ostatniej minucie meczu, w zamieszaniu podbramkowym na strzał z szesnastego metra zdecydował się Szymon Drewniak, piłka po drodze odbiła się od Seweryna Michalskiego, myląc zupełnie stojącego w naszej bramce Macieja Krakowiaka. Remis 1:1 bardziej ucieszył więc gości, a dla GKS-u był to jeden z jedenastu punktów, jakie zdobył przez całą wiosnę. Słaba postawa „Brunatnych” doprowadziła więc do drugiego z rzędu spadku z ligi, czego chyba nikt się nie spodziewał po w miarę dobrej, jak na możliwości tamtego zespołu jesieni.

Zeszłoroczna inauguracja, którą zapewne wszyscy pamiętamy miała miejsce 5 marca w oddalonej od Bełchatowa o około 80 km Częstochowie. GKS pojechał wówczas do liderującego Rakowa i dość nieoczekiwanie zwyciężył 1:0, a bramkę z rzutu karnego zdobył Patryk Rachwał, który symbolicznie niejako domknął klamrą ostatnie dziesięć inauguracji ligowych GKS-u. Wszakże siedem z nich dobrze pamięta, ponieważ był w tych meczach piłkarzem „biało-zielono-czarnych”.

Bawiąc się więc w statystyki, ostatnia dekada pod względem wiosennych inauguracji była dla GKS-u nie najgorsza, ponieważ „Brunatni” odnieśli cztery zwycięstwa, trzy razy remisowali i trzykrotnie minimalnie przegrywali. Jak będzie w najbliższą sobotę? Oczywiście dobrze by było rozpocząć rok od zwycięstwa, zwłaszcza jeśli wciąż realnie myślimy o włączeniu się do walki o pierwsze trzy bądź cztery lokaty, dające szanse na awans do I ligi. Drużynę Mariusza Pawlaka z pewnością na to stać!

Przed GKS piętnaście ważnych spotkań, w których do zdobycia jest 45 punktów. Wystarczająco dużo by w czerwcu móc świętować. Epilogiem mojego felietonu i dobrą myślą na całą rundę wiosenną niech więc zostanie cytat Leszka Millera. A już teraz serdecznie zapraszamy wszystkich na inauguracyjny mecz rundy rewanżowej II ligi ze Stalą Stalowa Wola. W sobotę 3 marca o godzinie 17:00 – jeśli pogoda na to pozwoli – bełchatowianie powalczą o pierwszą ligową bramkę, pierwsze zwycięstwo i pierwsze trzy punkty w 2018 roku. I oby tak się stało.
Do zobaczenia na stadionie!