Moje miasto, mój klub...

GKS po kadrowej rewolucji. Powiew świeżości czy tuzinkowa przeciętność?

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Czwarty rok z rzędu przychodzi kibicom GKS-u Bełchatów przyzwyczajać się do nowych nazwisk w drużynie. I choć zmiany barw klubowych piłkarzy to nic nadzwyczajnego, szczególnie przed rozpoczęciem nowego sezonu, to jednak przy Sportowej 3 mówimy niemalże o kolejnej wymianie połowy zespołu. Przesadzam z akcentowaniem rewolucji kadrowej? No to spójrzmy na liczby. Na ten moment do klubu przyszło dziewięciu nowych zawodników (wliczając w to powracających m.in. Grzelaka i Szymorka), a odeszło jedenaście nazwisk, które w dużej mierze decydowały wiosną o sile „Brunatnych”. Trener pozostał ten sam, ale GKS jest jakby nowy. Czy lepszy? Zastanówmy się wspólnie.

Konia z rzędem temu, kto przewidział, że w trzech pierwszych ligowych pojedynkach, ten „nowy” GKS nie ugnie się przed żadnym z rywali. A przeciwników wcale nie mieliśmy łatwych. Na początku remis ze spadkowiczem z I ligi Pogonią Siedlce, później wygrana z mającą apetyt na czołówkę tabeli Siarką i ostatnio punkt przywieziony z Radomia, czyli boiska innego faworyta ligi – Radomiaka. I choć po trzech pierwszych meczach poprzedniego sezonu, „Brunatni” mieli na swoim koncie dwa zwycięstwa i porażkę, to trzeba pamiętać, że mierzyli się wówczas z dwoma zespołami, które do końca drżały o utrzymanie w lidze: Błękitnymi Stargard i Stalą Stalową Wolą, mając za sobą tylko jedną konfrontację z zespołem z czołówki – Garbarnią Kraków. Przed rokiem kibice z wielkimi nadziejami przystępowali do nowego sezonu, gdyż GKS stawiany był w gronie faworytów do awansu. Co z tego wyszło, wszyscy dobrze pamiętamy. W tym roku miano to przypadło innym zespołom, a o górnikach w tej kwestii raczej nikt nie wspomina. Może to i lepiej…

Spójrzmy na okoliczności, w jakich trener Artur Derbin kompletował skład drużyny na nowy sezon. Najpierw z Bełchatowa odeszli czołowi piłkarze: Piotr Giel – zdobywca 16-tu goli, Dawid Flaszka – drugi najskuteczniejszy strzelec zespołu (11 bramek) czy filigranowy, lecz zawsze waleczny Marcin Garuch. Do tego grona dołączyły inne znaczące – jak na II ligę – piłkarskie nazwiska: Łukasz Pietroń, Robert Chwastek i nieźle zapowiadający się Patryk Janasik. To wszystko sprawiło, że przynajmniej połowa filarów, na których w ubiegłym sezonie opierał się GKS, nagle się rozsypała. Atmosferę budowania nowej drużyny nie ułatwiały sygnały płynące z klubu o niestabilnej sytuacji finansowej, co wiązało się z przyszłością naszego czterdziestolatka oraz brak licencji w pierwszym terminie. Ostatecznie Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN uwzględniła odwołanie klubu i GKS Bełchatów otrzymał pozwolenie na grę w II lidze w sezonie 2018/19. Uff!

Szkoleniowiec „Brunatnych” wraz z dyrektorem sportowym Marcinem Węglewskim zakasali rękawy i wzięli się do pracy. I tak oto, po początkowych czystkach w szatni, spokojnie rozpoczęło się kompletowanie składu, który miał zaprezentować ciut lepszą jakość piłkarską, za stosunkowo mniejsze pieniądze. Przez Bełchatów przewinęło się w tym czasie prawie dwudziestu testowanych piłkarzy, z czego trenerzy wyłowili dziewięciu. Na pierwszy plan wysuwa się Patryk Mularczyk, którego przyjście do klubu było o tyle zaskakujące, że na Sportową trafił z kadry beniaminka Ekstraklasy – Zagłębia Sosnowiec. Młody zawodnik w trzech pierwszych meczach udowodnił, że do Bełchatowa nie przyjechał za karę, lecz po to by grać i zbierać doświadczenie. Szybki, dobrze wyszkolony technicznie i niezwykle aktywny w akcjach ofensywnych. A co najważniejsze, skuteczny! To właśnie jego bramka w meczu z Siarką dała impuls drużynie do ataków. Drugą ustrzelił w sobotę w Radomiu i jeśli w kolejnych spotkaniach nie spocznie na laurach, to GKS będzie miał z niego wiele pożytku, a on sam po powrocie z wypożyczenia, z pewnością otrzyma szansę gry w Ekstraklasie.

GKS przez ponad cztery godziny nie pozwolił strzelić sobie gola, co jest sporą zasługą nowych-starych obrońców Mateusza Szymorka i Mikołaja Grzelaka, którzy jako jedni z pierwszych „nowych” pojawili się w okresie przygotowawczym przy Sportowej. Boczni defensorzy wespół ze środkowymi Grolikiem i Michalskim, godnie zastąpili kontuzjowanych Marcina Sierczyńskiego – który wiosną rozegrał wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym(!) – oraz doświadczonego Mariusza Magierę. Dodatkowo cieszy fakt, że dziś szczelną obronę zespołu stanowi aż trzech wychowanków GKS-u. Mało tego! W kadrze zespołu na pierwsze spotkanie z Pogonią było aż dziewięciu zawodników o statusie wychowanka górniczego klubu. Może to jest właśnie ta droga, którą klub powinien podążać w przyszłości, stawiając przede wszystkim na swoich?

W drugiej linii pojawił się zbierający wcześniej szlify w zespole rezerw, 19-letni Mateusz Stolarczyk (na zdjęciu poniżej) oraz waleczny Paweł Czajkowski, który podczas premierowego meczu w Siedlcach, doznał rozcięcia skóry na czole. W ten sposób 23-letni pomocnik, który trafił do Bełchatowa z KSZO Ostrowiec Św., będzie miał po debiucie w barwach GKS-u „pamiątkę” na całe życie w postaci blizny. Z kolei „Stolar”, młody i ambitny, mógł w potyczce z Radomiakiem zapewnić naszej drużynie komplet punktów. Mógł, gdyby tylko nie zagotował się w momencie podania mu piłki przez… bramkarza gospodarzy. To roztargnienie zrzucam jednak na karb młodości.

„Jestem zadowolony z gry mojego zespołu w defensywie, ale pracujemy nadal wariantami ofensywnymi, by stwarzać sytuacje i strzelać bramki. Mamy dużo możliwości personalnych z przodu i jeszcze chwilę, by wybrać najlepszy wariant” – mówił przed meczem z Siarką trener Artur Derbin. Właśnie za ofensywę mają odpowiadać m.in. Bartosz Biel, Adam Setla i Hubert Tylec, którzy póki co przegrywają rywalizację w składzie z Thiakane, Bartosiakiem czy Ryszką, ale myślę, że wszystko przed nimi.

Do uzupełnienia całości układanki nie można pominąć „zakorzenionych” w GKS: bramkarza Pawła Lenarcika, który w trzech meczach przepuścił tylko strzał z karnego Brazylijczyka Leandro, choć był o włos aby przedłużyć swoją serię minut bez straconego gola. Bartłomiej Bartosiak, zastępujący w roli kapitana Patryka Rachwała, strzelec gola w meczu z Siarką i autor precyzyjnego dośrodkowania, które Mularczyk zamienił w Radomiu na gola. Émile Thiakane, który również nie zapomniał jak dogrywać kolegom aby ci zdobywali bramki – jak Bartosiak w meczu z Siarką. A całość uzupełnia Marcin Ryszka, który rozegrał świetną partię w meczu z Siarką – „Do tej pory Marcin grał u mnie na lewej obronie i nie próbowałem go na pozycjach „6” lub „8”. Okazuje się, że to przyniosło nam możliwości, jeśli chodzi o zmiany w środku pola” – tak jego grę podsumował szkoleniowiec GKS-u.

Póki co w trzech meczach oglądaliśmy 18-tu zawodników, a przedsmak tego, co pozostali mają do zaoferowania trenerowi i drużynie, dostaniemy zapewne w kolejnych spotkaniach. Z poziomem oczywiście może być różnie, ale biorąc pod uwagę ambicję i zaangażowanie „młodych-gniewnych” oraz nieprzewidywalność II ligi, jakoś o rezultaty jestem dziwnie spokojny. Zwłaszcza w nadchodzącym meczu z beniaminkiem z Częstochowy.

Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z założeniami, w tym sezonie będziemy oglądali GKS grający zupełnie inaczej niż we wcześniejszych latach. Inaczej, czyli przede wszystkim pewniej w obronie i bardziej finezyjnie w przodzie, oczywiście przy zachowaniu efektywności i powtarzalności. Taki ambitny plan chce wcielić w życie trener Derbin. Dostał ku temu możliwie osiągalne – w ramach dzisiejszych realiów klubu – „narzędzia”, którymi od początku dobrze się posługuje.

W piłce nożnej wyznacznikiem są osiągane przez drużynę wyniki. Jeżeli te wyniki są, wszyscy możemy powiedzieć, że okno transferowe było trafione i klub wraz ze sztabem wykonał ruch we właściwą stronę. A skoro w zeszłym sezonie piłkarze „z nazwiskami” nie osiągnęli z GKS znaczącego wyniku, to może właśnie zawodnicy – w większości – „na dorobku” wypadną lepiej? Co znaczy lepiej? Chociażby to, że odniosą serię kilku przekonywujących zwycięstw z rzędu na swoim stadionie, a z delegacji będą wracać z jakąkolwiek zdobyczą punktową. Póki co, plan działa. A jak będzie później? Dowiemy się po zakończeniu rundy.