Zielonym piórem pisane

Bez znieczulenia

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Mówi się, że prawdziwy kibic wierzy do końca. Jasne! Tak samo jak mówi się, że mecz trwa 90 minut, a czasem i więcej! Poprzedni sezon i obecny to dla mnie jednak pasmo rozczarowań, utraty twarzy, frustracji i trening spokoju i opanowania.

Trudno mi jest uwierzyć, jak coś co budowano systematycznie przez tyle lat, w przeciągu tak krótkiego czasu zostało zniszczone. Oczywiście zawsze były popełniane błędy, ale w tej chwili skumulowało się chyba wszystko na raz.

Czy wierzę, że GKS utrzyma się w Ekstraklasie? Muszę! Czy postawiłbym na ten fakt jakiekolwiek pieniądze? Absolutnie nie! Serce każe wierzyć, rozum jednak i znajomość realiów nie tylko polskiej ligi, ale też warunków w jakich funkcjonuje nasz klub każe napisać, że my już spadliśmy!

Czy Michał Probierz odmieni grę GKS? O tym jestem święcie przekonany, niestety wystarczy to raczej, co najwyżej do honorowego pożegnania się z najwyższą klasą rozgrywkową.

Drużyna Brunatnych zawiodła swoich kibiców i przykro na to wszystko patrzeć. Zamiast cieszyć się kolejnym jubileuszem urodzin ukochanego GKS czuje się jak umierający w bólu bez znieczulenia. 23 lata miłości zrobiło swoje. Dlaczego to wszystko tak boli? Przecież porażka wkalkulowana jest w sport. Problem polega na tym, że ilość porażek w określonych warunkach i stylu po prostu nie przystoi.

Od momentu „słynnego” meczu z Cracovią gdzie w kilka minut w końcówce doprowadziliśmy z 0:2 do 3:2 dla rywala, GKS do perfekcji opanował straty punktów w ostatnich minutach spotkania. W przeciągu ostatnich 2 lat stało się to tyle razy, że wręcz można mówić o pewnej specjalizacji w tym obszarze. To już niestety nie jest przypadek. Tak jak w wielu zespołach mimo iż zmieniali się piłkarze podkreślało się charakter, który w drużynie był zakorzeniony przez lata, tak samo i u nas piłkarze się zmieniali, a zakorzeniło się coś co z pewnością charakterem nie można nazwać.

Podczas meczu z Zagłębiem, rzeczywiście wierzyłem, że to będzie ten impuls. Tymczasem już w 80 minucie napisałem do Arka, że ja wychodzę, bo już wiem jak to się skończy. Niestety… znowu!

Szlag człowieka trafia kiedy widzi co się dzieje, bo rzeczywiście większość naszych piłkarzy to nie ułomki i nie raz pokazali, że potrafią grać. Słusznie redakcyjny kolega Nawrot przedstawił ostatnio statystyki kilku naszych zawodników, udowadniając, że to nie są żółtodzioby.

Teraz wiem, że wiele błędów popełniono, a których można było uniknąć. Zatrudnienie Pawła Janasa było już wyraźnym sygnałem, że to może zmierzać nie w tą stronę co powinno. Narzekanie na piłkarzy, że o dziwo nagle stracili formę, a przecież tak świetnie prezentowali się na obozie tylko nas pognębia. Przypomnę bowiem, że za ruchy kadrowe od kilku już lat odpowiadają ci sami ludzie. Zmieniają się tylko stanowiska.

Jasne, że pierwsza rzecz i może fundamentalna to brak kasy, bo sponsor „gra” jak „gra”, ale też bez przesady. Większość klubów w Polsce boryka się z finansowymi problemami z Mistrzem Polski na czele. O tyle dobrze, że wprowadzono mimo wszystko pewną racjonalizację wydatków, wreszcie wbrew zasadzie: „A co? GKS nie stać?”. To pomogło niewątpliwie dotrwać do obecnych czasów.

Nie zmienia to jednak faktu, że gołym okiem widać, że sprowadzeni na przestrzeni kilkunastu miesięcy piłkarze w wielu obszarach mają poważne braki, zarówno techniczne, taktyczne, fizyczne, jak i… zdrowotne. Nie uwierzę, że „fachowcy” tego nie widzieli.

W ogóle nastały czasy absurdów. Kamil Kiereś po kolejnych porażkach mówił, że szkoda bo piłkarze realizowali taktykę. Wniosek z tego jest taki, że była dobierana… zła taktyka. Tak samo jak dobierano zawodników raczej chyba na zasadzie „kto chce tu grać”, albo z „protekcji” bo w żaden skauting w naszym klubie nie uwierzę. Wiadomo było także, że Kamil Kosowski to potencjalna mina bo on nigdy nie ukrywał, że GKS to dla niego oaza spokoju i braku presji. Można było zatem przewidzieć, że pierwsze kłopoty w klubie „zmotywują” Kosowskiego do „zamachu” na szatnię. To jednak inny typ człowieka niż Marcin Żewłakow. Powtórzę jeszcze raz – można było to przewidzieć (mądry Polak po szkodzie).

Nie wierzcie też, że Mario Simić okaże się zbawicielem. Należy raczej założyć, że będzie to drugi Pavel Komolov. Tak uczy historia.

Podziwiam też decyzje władz, twierdzących, że rozstajemy się z Kieresiem i zostawiamy Złomańczuka żeby podtrzymać myśl szkoleniową! Jaką myśl? Co podtrzymać? Sama wizja i chęci nie wystarczą, a w sytuacji kiedy drużyna dostaje lanie od każdego, potrzebny jest impuls. Szybka reakcja na problemy i mistrz motywacji, bo trudno, żeby nowy trener z dnia na dzień wszystko poukładał i wyeliminował podstawowe błędy w wyszkoleniu. Wiemy bowiem, że w polskiej lidze, na ambicji i woli walki nie takie trofea się zdobywało. Więc na odpowiednich motywatorach można było jeszcze kilka punktów ugrać. Kibicom wystarczyło powiedzieć, że po prostu nie ma pieniędzy na nowego coacha. Tylko to też okazuje się nie prawdą, bo jednak Probierz za gruszki tu nie przyszedł. A zatem można było?

Złomańczuk objął stery, pięknie wypowiadał się na konferencjach, emanując wiedzą i spokojem, tylko że nikt mu nie powiedział, że piłkarzom, którzy dostają od wszystkich lanie nie mówi się, że są słabi, za młodzi itd. Bo to oni akurat wiedzą – pokazało im to boisko i wyniki. Oni za drużynę, za klub, za swoje własne kariery mają na boisku zapier…, a nie bać się piłki i odpowiedzialności wierząc w to, że do niczego się nie nadają. Dlatego pozostawienie na stanowisku trenera bez charyzmy i poklasku w szatni, do tego kogoś kto nigdy liderem nie był i nie będzie, było ogromnym błędem.

Nie rozumiem o co chodzi w tym klubie, pogubiłem się i chyba nie tylko ja. Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych to rzeczywiście zwaliłbym ten niefart na to, że każdemu zależy, żeby GKS zniszczyć. Tylko po co?

Raz GKS już był w podobnej sytuacji, z tymże po rundzie zimowej miał dziewięć punktów. Pamiętnym meczem z Pogonią, rzutem na taśmę, zapewniliśmy sobie utrzymanie. Problem polega na tym, że w tamtych czasach na boisku grali nie tylko piłkarze i wszyscy już dobrze o tym wiemy. Była też podobna sytuacja z Groclinem Dyskobolią, która miała jak dobrze pamiętam cztery punkty na koniec rundy i pozostali w Ekstraklasie. Tylko, że i w tym przypadku trudno mi uwierzyć w czystość sportu.

Teraz chcę, żeby piłkarze walczyli, żeby angażowali się, żeby nawet mimo ewentualnego spadku, pozostawili po sobie dobre wrażenie. GKS bowiem to nie tylko piłkarze i działacze i chyba o tym zapomniano. GKS interesują się ludzie rozsiani po całej Polsce, którzy kibicują często tej drużynie od wielu lat. Nie każcie nam drodzy zawodnicy patrzeć na to wszystko z rozdzierającym się milimetr po milimetrze sercem w dodatku bez znieczulenia.

Walczyć i trenować GKS musi panować!