WYWIAD GKS.NET.PL

Robert Chwastek: Bełchatów to idealne miejsce do pracy

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Będąc w Bełchatowie, gdy wracam po treningu do domu, czuję się spełniony. Byłem na siłowni, popracowałem z dobrymi trenerami czy fizjoterapeutami, zrobiłem odnowę biologiczną – są do tego doskonałe warunki, więc trzeba tylko ciężko trenować – tak Robert Chwastek wypowiada się na temat warunków panujących w GKS Bełchatów. Zapraszamy do obszernej rozmowy z nowym pomocnikiem „Brunatnych”.

Damian Agatowski (GKS.net.pl): Patrząc na twoją dotychczasową karierę i ilość klubów, w których występowałeś chyba można powiedzieć, że jesteś doświadczonym zawodnikiem?

Robert Chwastek (pomocnik GKS Bełchatów): Patrząc zarówno na ilość klubów oraz na sam staż to tak. Od 19 roku życia gram zawodowo, pracowałem z wieloma trenerami czy prezesami, można więc powiedzieć, że jestem doświadczonym zawodnikiem.

Bartłomiej Domin (GKS.net.pl): Reprezentowałeś barwy m.in.: Wisły Płock, Dolcanu Ząbki czy Siarki Tarnobrzeg. Gdzie czułeś się najlepiej?

– Wisła Płock z perspektywy czasu była chyba takim najlepszym miejscem jeśli chodzi o całą strukturę klubu, o to ile i jak tam grałem oraz to, że byłem doceniany przez kibiców, więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że był to najlepszy okres w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką.

D.A: Przygody z Ruchem Chorzów chyba nie wspominasz najlepiej?

– Zrealizowałem marzenie z dzieciństwa, ponieważ jestem z Chorzowa, a chyba każdy chciałby zagrać w swoim lokalnym klubie. Jeśli ktoś jest z Łowicza to chciałby grać w Pelikanie, ktoś jest z Gdańska to chciałby grać w Lechii itd. To było moje marzenie i ważne było to, że je zrealizowałem. Natomiast to jak się zaprezentowałem, ile spotkań rozegrałem i jak rozegrałem, z tego nie jestem ani trochę zadowolony.

B.D: Niewiele brakowało, a znalazłbyś zatrudnienie za granicą. Dlaczego się nie udało?

– Byłem na Cyprze, miałem podpisywać kontrakt, ale było jakieś nieporozumienie od osoby, która mi wówczas pomagała. Cypryjczycy chcieli napastnika, mimo to zaczęli mi się przyglądać i wyrażali chęć zatrudnienia, ale z powodu tego, że nie było to pewne, a w Polsce kończyło się okienko – zrezygnowałem.

D.A: Czy żałujesz jakichkolwiek decyzji w swojej dotychczasowej karierze? Niektórzy piłkarze nie lubią o tym mówić, ale wielu znalazło się w tzw. „Klubie kokosa”. Tobie też się to przytrafiło. Opowiesz coś więcej na ten temat?

– Byłem w „Klubie kokosa” dwa razy, w Tarnobrzegu i Chorzowie. To jest doświadczenie tylko dla mnie, ale takich rzeczy się nie robi. W Chorzowie byłem miesiąc na testach, jeśli ktoś zdecydował się ze mną podpisać kontrakt to musiał być ze mnie zadowolony. Mogę powiedzieć, że to był taki gorszy moment w mojej karierze. W Tarnobrzegu to już w ogóle był żart. Wyglądało to tak, że dwóch kolegów zostało zesłanych do juniorów za słabe wyniki. Wraz z chłopakami z drużyny poszliśmy się wstawić za nimi i powiedzieliśmy trochę z przekorą, że może jeszcze nas Prezes ześle do juniorów? Odpowiedział, że nie ma takiej opcji. Minął tydzień,  a ja i Przemek Oziębała zostaliśmy zesłani do juniorów. Było to przykre z tego powodu, że naprawdę wypełnialiśmy zalecenia trenera, przykładaliśmy się do zajęć i praktycznie za nic zostaliśmy tak potraktowani. Dla każego piłkarza jest to bardzo przykry moment. Zamiast na normalny trening, chodziliśmy na zajęcia z piętnastoletnimi chłopakami. W Chorzowie trenowałem tak z Marcinem Kikutem i Andrzejem Niedzielanem. Były takie sytuacje, że trochę trenowałem z nimi, później z rezerwami. Jak Andrzej Niedzielan rozwiązał kontrakt to trafiłem do rezerw i zostałem mianowany kapitanem w trzecioligowych rozgrywkach. Trener Michalski w tym czasie bardzo mi pomógł.

Marcin Garuch: Jesteśmy tu po to, aby młodym chłopakom służyć radą [WIDEO]

B.D: A jak wspominasz swój pierwszy pobyt w Bełchatowie?

– Bardzo dobrze. Minusem było to, że do zespołu Młodej Ekstraklasy schodziło dużo chłopaków z pierwszej drużyny. Nie mogliśmy pograć tyle ile byśmy chcieli. Wiadomo, że gdybyśmy byli w wyśmienitej dyspozycji to na pewno byśmy grali, ale to był nasz początek z piłką, więc chcieliśmy zdobywać jakieś doświadczenie, a taka sytuacja trochę nam ją utrudniała. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne to wszystko było wręcz wzorowo. Również to z jakimi trenerami pracowaliśmy na co dzień mówiło wiele za siebie. Dużo wyniosłem z tego okresu, chodziłem na treningi pierwszej drużyny, która była wówczas topowa w kraju i wiele się wtedy nauczyłem.

D.A: Czego zabrakło byś już wtedy zadebiutował w ekipie trenera Oresta Lenczyka w Ekstraklasie?

– Z mojej perspektywy wydawało się, że naprawdę niewiele brakuje aby ten cel zrealizować. Chodziłem na treningi do pierwszej drużyny i nieźle się prezentowałem. Zagrałem w Pucharze Ekstraklasy z Wisłą Kraków i Zagłębiem Sosnowiec. Naprawdę niewiele brakowało abym zadebiutował w Ekstraklasie, ale trener Lenczyk nie dał mi szansy, choć na pewno podjął wówczas najlepszą decyzję dla klubu. Ja mogę tylko powiedzieć, że żałuję iż nie udało mi się wystąpić w meczu o ligowe punkty, ale i tak wielkim przeżyciem było dla mnie trenowanie z tymi zawodnikami.

B.D: Gdyby kierować się wyłącznie statystykami z dwóch ostatnich sezonów, pomocnik z licznikiem 15-tu strzelonych bramek, powinien przebierać w ofertach klubów z Ekstraklasy, a nie ganiać po boiskach drugoligowych.

– Aż tak dobrze to nie ma. Aby grać gdzieś wyżej  trochę jednak zabrakło tych liczb. Jest nieźle, ale mogłoby być lepiej. Mój bardzo dobry przyjaciel miał w tamtym sezonie w Ekstraklasie 13 bramek i 13 asyst, teoretycznie powinien iść za granicę, ale nie zawsze tak to wygląda. Jeśli chodzi o mnie to mogło się to lepiej potoczyć, ale i tak jestem zadowolony z tego, że trafiłem do bardzo dobrego klubu jakim jest GKS Bełchatów. Jak byłem w Grunwaldzie Ruda Śląska to już sobie myślałem, że jest źle, nie było wielu propozycji. Dopiero później pojawiła się propozycja z Rakowa, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i tak trafiłem do Gryfa Wejherowo, do trenera Pawlaka.

D.A: Byłeś jednym z pierwszych nowo pozyskanych zawodników w tym sezonie, czy zdążyłeś się już zaaklimatyzować w klubie?

– Jeśli chodzi o klub i miasto to zajęło mi to kilka dni. Jeśli zaś chodzi o boisko to nie jestem jeszcze przekonany. W Pucharze wygraliśmy, ale moja gra była jeszcze do poprawy. Przez swoją dyskwalifikację, nie mogłem chłopakom pomóc w meczu ligowym.

B.D: A czym cię przekonał GKS Bełchatów, że zdecydowałeś się tutaj przyjść?

– Przede wszystkim wizja trenera Mariusza Pawlaka oraz świadomość warunków w jakich będę mógł pracować. Nie ukrywam, że jest tu idealne miejsce do pracy, baza, której mogłyby pozazdrościć niektóre kluby z Ekstraklasy. Będąc w Bełchatowie, gdy wracam po treningu do domu, czuję się spełniony. Byłem na siłowni, popracowałem z dobrymi trenerami czy fizjoterapeutami, zrobiłem odnowę biologiczną – są do tego doskonałe warunki, więc trzeba tylko ciężko trenować.

D.A: Czy oprócz trenera Pawlaka znałeś wcześniej bądź współpracowałeś z którymś z obecnych zawodników GKS-u?

– Nie przypominam sobie. Kilka razy miałem okazję zagrać z Patrykiem Rachwałem, ale to wszystko.

B.D: Z kim masz najlepszy kontakt w drużynie?

– Z moimi rywalami o pozycję na boisku: Emil Thiakane, Michał Ciarkowski, Marcin Garuch czy Łukasz Pietroń, to z nimi mam najlepszy kontakt. Również z Piotrkiem Gielem, którego znam jeszcze ze szkoły. Jestem ze Śląska, z Marcinem Grolikiem jeździmy razem na Śląsk, ponieważ obaj stamtąd pochodzimy. Z Patrykiem Rachwałem też mam dobry kontakt, ale najlepszy chyba z Michałem Ciarkowskim. Z nim spędzam najwięcej czasu.

D.A: W ubiegłym sezonie kiedy występowałeś jeszcze w Gryfie, w obu meczach z GKS strzeliłeś gole. Koledzy nie wypominali ci tego jak tylko pojawiłeś się w szatni?

– Nie, nikt mi nie wypominał, nawet Paweł Lenarcik (śmiech). Nie będę ukrywał, że cieszyłem się z tych bramek. GKS to był bardzo atrakcyjny rywal i mój były pracodawca.

B.D: Czy według ciebie, któryś z naszych młodych zawodników szczególnie się wyróżnia i ma szansę w przyszłości zagrać w silnym klubie?

– Patrząc na potencjał motoryczny oraz umiejętności to na pewno Dawid Flaszka i Marcin Ryszka. Jest jeszcze Przemek Zdybowicz, który ma dobre warunki fizyczne, ciężko pracuje, interesuje się dietą i widać, że chce coś w piłce osiągnąć. Teraz widzę też szansę dla Patryka Janasika. Nic nie stoi na przeszkodzie aby oni w przyszłości mogli zagrać gdzieś wyżej, ale to zależy przede wszystkim od nich.

B.D: Czy spodziewałeś się tego, że rywalizacja o miejsce w wyjściowym składzie GKS-u będzie trudniejsza niż to miało miejsce w Gryfie Wejherowo?

– Oczywiście, że tak. Liczebność zawodników na skrzydłach oraz ich jakość. Tutaj rywalizacja o skład będzie naprawdę interesująca i na pewno jest cięższa niż w Gryfie Wejherowo.

D.A: Grywałeś praktycznie na wszystkich ofensywnych pozycjach. Gdzie czujesz się najlepiej?

– To zależy jaką taktykę preferuje drużyna. Nie mogę wskazać gdzie się czuję najlepiej. Lewa czy prawa pomoc, ofensywny pomocnik czy napastnik to pozycje, na których grywałem. Myślę jednak, że w GKS trener najczęściej będzie mnie kierował do gry prawej bądź lewej pomocy.

B.D: Jakie cele stawiasz sobie i drużynie na ten sezon?

– Nie chcę stawiać sobie ani drużynie żadnych konkretnych celów, przynajmniej nie publicznie. Diego Simeone mówi, że mecz za meczem jest najważniejszy i ja też chciałbym się skupić na każdym najbliższym spotkaniu.

D.A: Czy w twojej opinii GKS Bełchatów jest miejscem przede wszystkim dla piłkarzy młodych czy raczej doświadczonych, mających podobne CV jak ty?

– Jedno i drugie. Nie podoba mi się jak zespoły chwalą się, że średnia wieku ich zespołu jest bardzo mała. Aby wszytko dobrze funkcjonowało musi być równowaga między młodymi, a doświadczonymi zawodnikami. 

D.A: Mecz w Stargardzie pokazał, że w tym sezonie II liga wcale nie będzie łatwa. Kto twoim zdaniem powalczy o awans na zaplecze Ekstraklasy?

– Wydaję mi się, że żaden sezon drugoligowy nie był, nie jest i nie będzie łatwy. Spotkanie z Błękitnymi nie było w naszym wykonaniu najlepsze. Mam jednak nadzieję, że z każdym kolejnym meczem będziemy grać lepiej. Wg mnie faworytem do awansu mogą być kluby dobrze zorganizowane, takie jak np. Wisła Puławy, która utrzymała większość kadry z I ligi. Radomiak Radom też pewnie włączy się do tej walki. Wiadomo też, że ktoś spoza grona faworytów może sprawić niespodziankę, ale tutaj nie chcę wyrokować, bo na początku sezonu ciężko taki zespół wytypować. Jeśli chodzi o nas, to już wcześniej mówiłem, że interesuje nas każdy kolejny mecz. Mam nadzieję, że po jesiennej serii spotkań uzbieramy bardzo dobrą pulę punktową i wtedy będziemy wiedzieć, w jakim miejscu jesteśmy.

B.D: Odchodząc nieco od piłki. Skąd pomysł na tatuaż m.in. z wizerunkiem św. Ojca Pio?

– Jest to dla mnie sprawa intymna i nie chciałbym o tym mówić. Św. Ojciec Pio to dla mnie bardzo ważna postać i na tym zamknijmy temat.

D.A: A posiadasz jakieś swoje przedmeczowe rytuały?

– Tak, zawsze się modlę o zdrowie dla przeciwników, zaczynam od przeciwników, później modlę się za kolegów z drużyny i kończę na modlitwie o zdrowie dla siebie. 

B.D: Jak ci się żyje i mieszka w Bełchatowie? Zdążyłeś się już zadomowić? 

– Mam ten plus, że żyłem tu 10 lat temu, więc mam porównanie. Dobrze się tu czuję. W Bełchatowie wiele się zmieniło na plus. Ja jednak przyjechałem tu przede wszystkim grać w piłkę, więc wbrew pozorom wolnego czasu na poznawanie okolicy nie mam zbyt wiele. Gdy jednak mam wolne, jadę do Łodzi lub do siebie na Śląsk. Lubię chodzić do kina, wcześniej jak tu mieszkałem było tylko jedno kino w MCK. Teraz są dwa, więc wybór jest większy. Jest też Wawrzkowizna, gdzie również można fajnie spędzić czas. Poza tym wolne chwile poświęcam na czytanie książek lub oglądanie dobrych seriali. 

D.A: A jak spędzasz czas wolny od piłki, gdy masz cały dzień tylko dla siebie?

– Spotykam się ze znajomymi, mam ich dość liczne grono. Każdego znajomego lubię i szanuję, a czas spędzany z nimi bardzo mnie cieszy i zarazem odpręża.

B.D: Czego możemy życzyć Robertowi Chwastkowi w nowym sezonie?

– Tego żebym motywował kolegów do lepszej gry, żebym miał jeszcze lepsze statystki. Również tego aby ludzie w Bełchatowie zapamiętali mnie z jak najlepszej strony.

D.A: Na sam koniec chciałbym zapytać o atmosferę przed meczem z Garbarnią. Czy inny wynik jak zwycięstwo będzie dla was porażką?

– Gramy tylko i wyłącznie o zwycięstwo, jeśli padnie remis po dobrej grze i trenerzy będą zadowoleni z tego, jak wypełniliśmy ich zalecenia taktyczne też będzie dobrze. Wierzę jednak, że w sobotę wygramy.