WYWIAD GKS.NET.PL

Marcin Ryszka: Z matury ustnej jechałem prosto na trening

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Dużo cennych wskazówek daje mi Patryk Rachwał. Podpowiada żeby jak najwięcej rozmawiać, komunikować się z drużyną. Żeby się nie „podpalać”, gdy coś nie wychodzi. Wszystkie rady staram się wcielać w życie – wyznał w rozmowie z GKS.net.pl młody pomocnik „Brunatnych” Marcin Ryszka. O swoich początkach w dorosłej piłce czy o relacjach ze starszymi zawodnikami GKS-u 19-letniego wychowanka MOSiR-u Jastrzębie, przeczytacie w poniższym wywiadzie. Zapraszamy.


Damian Agatowski (GKS.net.pl): Wyjechałeś z rodzinnego Jastrzębia w wieku 17 lat. Nie było obaw przed rozłąką z najbliższymi?

Marcin Ryszka (pomocnik GKS Bełchatów): Oczywiście, że były. Tata zachęcał mnie jednak aby wyjechał tam, gdzie mogę się rozwijać grając w piłkę. Mama jak to mama, wolała aby syn został blisko domu i grał na miejscu. Uważam, że to była bardzo dobra decyzja i na pewno jej nie żałuję.

Jak w ogóle trafiłeś do Bełchatowa?

W maju 2015 r. przyjechałem z rodzicami na testy do GKS-u. Chodziłem wówczas do I klasy liceum. Generalnie była to moja decyzja, ponieważ zależało mi aby zrobić krok do przodu i spróbować swoich sił w innym klubie. Skonsultowałem się z moim wcześniejszym trenerem Wojciechem Kanią, pytając go gdzie mógłbym jechać na testy? Dostałem listę klubów, z których wybrałem GKS Bełchatów. Dalej wszystko potoczyło się pomyślnie.

Kiedy przyjeżdża się w tak młodym wieku do obcego miasta, a rodzice nie mają kontroli nad synem, nie trudno wpaść w nieodpowiednie – dla młodego sportowca – towarzystwo?

Na pewno. Uważam jednak, że mam na tyle poukładane w głowie by skupić się na celu, który mnie tu przywiódł. O to akurat byłem spokojny.

Musisz być bardzo zdyscyplinowany.

Staram się. Zawdzięczam to tacie i trenerowi. Przez pierwszy rok pobytu w Bełchatowie mieszkałem w bursie, gdzie też była dyscyplina. Uważam, że to również mi pomogło.

Jak godziłeś obowiązki piłkarskie ze szkołą? W maju przecież zdawałeś maturę.

Na początku gdy trenowałem w Centralnej Lidze Juniorów z nauką nie było problemów. Treningi były po południu, szkoła rano, więc był czas na wszystko. Gdy rozpocząłem treningi z pierwszą drużyną, czasami musiałem opuścić jakieś lekcje. Nawet z matury ustnej jechałem w garniturze prosto na trening (śmiech). Wpadłem do szatni, szybko się przebrałem i byłem gotowy do zajęć. Maturę oczywiście zdałem.

Pamiętasz swoje początki w Bełchatowie? Jak je wspominasz?

Miło i przyjemnie. Przyjechałem na testy i z czterdziestu chłopaków wybranych zostało dziesięciu, w których byłem też i ja. Trenowaliśmy z chłopakami, którzy już wcześniej byli w CLJ. Poznałem wielu fajnych kolegów. Mam same dobre wspomnienia.

Jesteś wychowankiem szkółki piłkarskiej MOSiR Jastrzębie i v-ce mistrzem Śląska U-17 (sezon 2013/14). Z tamtej drużyny właściwie tylko ty i Oskar Mazurkiewicz, który jest piłkarzem GKS-u Jastrzębie gracie na poziomie centralnym. 

Jest jeszcze Kacper Kawula, który też gra w GKS Jastrzębie oraz Dawid Kalisz z ROW Rybnik, więc zostało nas czterech. Kolegujemy się, choć trudno jest utrzymywać stały kontakt ze względu na odległość jaka nas dzieli. Jedynie z Dawidem Kaliszem jesteśmy na bieżąco. Zawsze jak tylko wracam do Jastrzębia to się spotykamy, idziemy coś zjeść, porozmawiać. Nawet grał tu ostatnio przeciwko nam, jak ROW przyjechał na mecz z GKS.

A pamiętasz sierpniowy mecz w Jastrzębiu? Na trybunach pewnie miałeś spore grono kibiców?

Oczywiście. Byli rodzice, dziadek, przyjaciele. To był dla mnie najważniejszy mecz, jaki do tej pory zagrałem. Byłem tak zmotywowany na to spotkanie, chyba nawet za bardzo. Szkoda, że wynik był niekorzystny. Słabo wypadliśmy w tamtym meczu. Nie wiem z czego to wynikało. Mam nadzieję, że rewanż będzie udany i tym razem to my wygramy.

Objawieniem ostatnich tygodni jest młodzieżowiec, który przyszedł do nas z juniorów – Ryszka, rocznik 98 – powiedział w rozmowie z GKS.net.pl trener Rafał Ulatowski przed rozpoczęciem rundy wiosennej 2016r. Skoro tak mówił, co stanęło na przeszkodzie byś zadebiutował w I lidze?

Po prostu wynikało to z treningu, w tamtym okresie inni byli lepsi ode mnie. Jak się na treningu gorzej prezentujesz, trudno liczyć na grę w meczu ligowym. Akurat treningi w tamtym czasie bardzo dużo mi dały po względem piłkarskim i życiowym. Nie traktuje więc tego personalnie. Sam udział w treningach z pierwszym zespołem był dla mnie dużym wyróżnieniem.

Jak wspominasz swój debiut w seniorskiej piłce? Trzęsły się nogi, jak trener wytypował cię do gry w pierwszym składzie?

Był to mecz w Pucharze Polski z Miedzią Legnica II. Niestety po tym meczu doznałem kontuzji, która wyłączyła mnie z gry na pół roku. Wróciłem dopiero na rundę wiosenną. Nogi się nie trzęsły. To była dla mnie przyjemność, że mogłem wystąpić. Po to się trenuje cały tydzień, by na koniec zagrać w meczu.

Na stałe do składu GKS-u wskoczyłeś w marcowym meczu z Polonią Warszawa, kiedy wasza sytuacja w tabeli była nie najlepsza; wielu twierdziło, że głównie z tego powodu dostałeś szansę.

Nie zgodzę się z tą tezą. Po prostu ciężką pracą zasłużyłem na swoją szansę. Oczywiście wiele zawdzięczam trenerowi Pawlakowi, który w pewnym momencie na mnie postawił. Od meczu z Polonią zacząłem grać regularnie. Zdarzyły się słabsze mecze, ale zawsze dawałem z siebie wszystko.

Marcin Ryszka po swoim pierwszym domowym meczu z Polonią Warszawa [WIDEO]

Miałeś problemy, żeby się zintegrować z grupą doświadczonych piłkarzy, takich jak Patryk Rachwał, Adrian Klepczyński czy Marcin Grolik?

Na początku tak. Rzeczywiście była pewna bariera, przede wszystkim wiekowa. Ciężko mi było rozmawiać swobodnie z tak doświadczonymi zawodnikami. Teraz gdy trenujemy ze sobą już ponad pół roku, bariera zanikła i rozmawiamy swobodnie. Zwracamy się do siebie po imieniu.

Czy w drużynie GKS jest ktoś, kto ci – nazwijmy to – ojcuje? Udziela wskazówek, podpowiada, pomaga?

Dużo cennych wskazówek daje mi Patryk Rachwał. Podpowiada co można zrobić lepiej. To wzór profesjonalisty, który należy naśladować.

Najlepsza porada jaką od niego otrzymałeś?

Żeby jak najwięcej rozmawiać, komunikować się z drużyną. Żeby się nie „podpalać”, gdy coś nie wychodzi. Wszystkie rady staram się wcielać w życie.

A z kim w drużynie masz najlepszy kontakt?

Z Przemkiem Zdybowiczem, Filipem Kendzią, Patrykiem Janasikiem, Kamilem Szubertowskim, Bartkiem Zielińskim. Generalnie ze swoimi rówieśnikami. Zawsze kiedy mamy wolny czas, staramy się spotkać, obejrzeć wspólnie jakiś mecz w TV.

Ze wszystkich ww. chłopaków grasz ostatnio najwięcej. Ostatnie cztery mecze rozegrałeś od pierwszej do ostatniej minuty, więc widać, że trener stawia na ciebie. A kiedy wreszcie zdobędziesz swoją pierwszą bramkę w barwach GKS-u?

No właśnie jakoś nie mogę doczekać się tej bramki (śmiech). Okazje ku temu są, ale jak na razie piłka nie chce wpaść do siatki. Będą próbował dalej.

Hierarchia w szatni jest widoczna. Nadal zdarza ci się nosić sprzęt i piłki.

Zgadza się, ale w każdym klubie tak jest, że młody zawodnik musi przygotować sprzęt, a po skończonych zajęciach go zanieść. W tej kwestii jest to dla mnie rutynowa czynność.

A nie masz wrażenia, że do tej pory wszystko przychodzi ci zaskakująco łatwo?

Szczerze mówiąc – nie. Właśnie kontuzja, która przytrafiła mi się w ubiegłym roku, była najgorszym momentem w moim życiu. Wówczas miałem szansę grać w pierwszej drużynie, a przez nią wyleciałem na pół roku. To był dla mnie bardzo ciężkim okres. I tu chciałbym serdecznie podziękować Damianowi Zielińskiemu, który się mną zaopiekował i postawił na nogi. Oczywiście były chwile zwątpienia, ale w styczniu wreszcie wszystko zaczęło się układać po mojej myśli. Wróciłem do treningów i dostałem szansę gry.

Domyślam się, że teraz w domu dominuje temat twojej gry i masz wielu recenzentów? Który jest najbardziej surowy w swoich opiniach?

Tata (śmiech). Dziadek zawsze mówi, że dobrze zagrałem. Tata z kolei jest dobrym motywatorem i w swoich opiniach stara się być obiektywny. Często sugeruje, że w tej czy innej sytuacji boiskowej mogłem zachować się lepiej. Powtarza, że zawsze mogę dać z siebie więcej.

Kończy się powoli runda jesienna. Jakbyś ją podsumował w wykonaniu GKS-u?

Na pewno jest dużo do poprawy. Zostało jeszcze kilka spotkań, więc jeżeli zaczniemy regularnie punktować, możemy się otrzeć o 3-4 miejsce. Wtedy na rundę wiosenną będziemy jeszcze bardziej zmotywowani, ponieważ walka o awans do I ligi stanie się bardziej realna. Runda jesienna jest średnia w naszym wykonaniu. Głupio straciliśmy punkty w meczach ze Zniczem, gdzie zagraliśmy naprawdę niezłe spotkanie, Legionovią, gdzie straciliśmy bramkę w ostatniej minucie i ROW-em Rybnik. Gdybyśmy w tych meczach zdobyli komplet punktów, nasza sytuacja w tabeli by się znacznie poprawiła.