Eks-GieKaeSiacy. Co u nich słychać? Cz. 8

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Ciężka praca, determinacja, a czasami po prostu odrobina szczęścia pomogły kolejnym naszym bohaterom trafić na różne sportowe poziomy. Piłkarze, których sylwetki dziś przypominamy reprezentowali barwy GKS-u Bełchatów w latach 2005-2017. Jednym udało się wyjechać za granicę, innym zdobyć tytuły mistrzowskie bądź puchary krajowe, a jednemu nawet wystąpić na Mundialach w RPA (2010 r.) i w Brazylii (2014 r.)! Niestety niektórzy musieli się zadowolić grą w ligach okręgowych, a nawet zmienić zawód. Wszyscy oni jednak pisali kiedyś historię Górniczego Klubu Sportowego „Bełchatów”. Dlatego ósmą część „Eks-GieKaeSiaków” czas zacząć!

Carlo Costly – następca Radosława Matusiaka w ataku GKS, trafił do Bełchatowa na początku 2007 r. na zasadzie wypożyczenia z CD Platense. Pół roku później nasz zespół, który wcześniej zapewnił sobie prawo pierwokupu wykupił go za 500 tys. €! Carlo miał wiele, by rozkochać w sobie bełchatowską widownię. Debiut w drużynie Oresta Lenczyka wyśmienity – dwie bramki w meczu z Górnikiem Łęczna uzmysłowiły kibicom, że do klubu trafił napastnik wysokiej klasy. W sumie tej pamiętnej wiosny Honduranin zdobył osiem bramek (sześć w lidze, dwie w Pucharze Ekstraklasy) w 13-tu występach. Po dobrej rundzie i tytule wicemistrza Polski, Costly zadebiutował w reprezentacji Hondurasu. Co ciekawe, na dzisiaj jego licznik w kadrze zatrzymał się na 75 występach i 32 golach! W sezonie 2007/08 grał regularnie, ale nie był już tak skuteczny. Bardzo chciał wyjechać do lepszej ligi i z każdym kolejnym tygodniem widać było jego zniecierpliwienie i brak pełnego zaangażowania w grze dla „Brunatnych”. W pierwszej połowie 2009 roku trafił na wypożyczenie do Birmingham City, ale zderzenie z angielską Championship było na tyle bolesne, że Costly wystąpił w ośmiu meczach i po zakończeniu sezonu wrócił na S3. Pod okiem trenera Ulatowskiego, 27-latek znów zaczął być wyróżniającym się zawodnikiem GKS-u. Co prawda jego skuteczność była mierna, ale dawał drużynie sporo jakości, więc włodarze bełchatowskiego klubu chcieli na Costly’m zarobić i pojawiła się taka szansa w styczniu 2010 r. Szósta drużyna rumuńskiej ekstraklasy FC Vaslui zapłaciła za piłkarza, któremu udało się awansować ze swoim krajem na Mundial w RPA – 500 tys. €. Costly został jeszcze wyróżniony oraz nagrodzony przez władze GKS Bełchatów jako pierwszy zawodnik w historii klubu, któremu ta sztuka się udała, po czym wyjechał do Rumunii by swoją grą czarować tamtejszych kibiców. Dalsze losy Honduranina poprowadziły przez kluby z Meksyku, USA, Grecji, Chin i Turcji. W drugiej połowie 2015 r. powrócił do ojczyzny i związał się z drużyną CD Olimpia (Tegucigalpa), w której występuje już trzeci sezon, będąc nawet jej kapitanem. Lewonożny napastnik w swoim pierwszym sezonie w Olimpii wywalczył nawet mistrzostwo kraju i pomimo 35 lat na karku, wciąż jest tam gwiazdą. Jego drużyna zajmuje obecnie 4. miejsce w tabeli, a w niedzielnym wyjazdowym spotkaniu z CD Real Sociedad koledzy Costly’ego przegrali 1:2, może dlatego iż Carlo zabrakło w kadrze z powodu urazu.


fot. laprensa.hn

Maciej Dąbrowski – aktualny mistrz Polski z Legią, który w swoim piłkarskim CV może wpisać krótki epizod w GKS Bełchatów. Była późna jesień 2007 r. kiedy to młody obrońca przyjechał z III-ligowej Victorii Koronowo na testy do drużyny Młodej Ekstraklasy. Zagrał kilka spotkań i brał udział w treningach pierwszego zespołu. Wobec słabo rozpoczętej wiosny 2008 r., trener Orest Lenczyk postanowił dać szansę młodemu stoperowi w meczu z Lechem. Niestety debiut nie wypadł okazale, ponieważ „Kolejorz” zwyciężył przy Sportowej 3:0, a dla Dąbrowskiego, podobnie jak dla trenera Lenczyka, był to ostatni mecz w GKS. Co prawda Dąbrowski występował jeszcze w zespole ME, ale wraz z końcem 2008 roku zakończył współpracę z „Brunatnymi” – Trener Janas potraktował mnie w GKS niepoważnie. Gdy po długiej przerwie spowodowanej kontuzją wróciłem do treningów, już na trzecich zajęciach usłyszałem od niego, że się nie nadaję do poważnej piłki – wspominał na łamach „Przeglądu Sportowego”, po czym przeniósł się do bydgoskiego Zawiszy. Z „Zetką” na piersi występował 2,5 roku i wywalczył awans na zaplecze Ekstraklasy w 2011 roku, po czym podpisał roczny kontrakt z Olimpią Grudziądz, ponieważ nie porozumiał się w sprawie podpisania nowej umowy z Radosławem Osuchem, nowym właścicielem Zawiszy. Po wypełnieniu umowy z Olimpią, w lipcu 2012 r. wzmocnił powracającą do Ekstraklasy Pogoń Szczecin. Przez ponad dwa lata większość meczów grał w podstawowym składzie, stając się jednocześnie najczęściej strzelającym gole obrońcą w drużynie (7 bramek w 70 meczach). Po przyjściu trenera Jána Kociana w październiku 2014, jego akcje jednak wyraźnie spadły. Dąbrowski został więc na pół roku wypożyczony do I-ligowego Zagłębia Lubin. Razem z drużyną z Dolnego Śląska wywalczył awans, a następnie został wykupiony przez lubiński klub z Pogoni. 6 sierpnia 2016 r. został piłkarzem Legii Warszawa, podpisując 3-letni kontrakt. W sezonie 2016/17 rozegrał dla „Wojskowych” 18 spotkań i zdobył dwie bramki, dokładając w ten sposób swoją cegiełkę do dwunastego tytułu mistrza Polski. Początek obecnych rozgrywek miał udany, lecz im dalej w las, tym ciemniej. Po odpadnięciu Legii z europejskich pucharów rosły obrońca wypadł ze składu i od tego momentu wystąpił tylko w dwóch meczach Pucharu Polski i jednym Ekstraklasy. Od czterech kolejek 30-latek nie zagrał ani minuty.

Grzegorz Fonfara – świetny defensywny pomocnik, czasem obrońca, lecz na pewno bardzo sympatyczny człowiek. Do Bełchatowa trafił zimą 2005 r. za 50 tys. € z GKS-u Katowice, do którego zresztą  powrócił w sezonie 2012/2013. Przy Sportowej 3 spędził ponad siedem lat, w trakcie których rozegrał 114 spotkań i zdobył dwie bramki. W sezonie wicemistrzowskim był jednym z najlepszych zawodników na swojej pozycji w lidze, czym zasłużył sobie powołaniem na zimowe zgrupowanie reprezentacji Polski, jednak w kadrze nie udało mu się zadebiutować. W Bełchatowie miał wzloty i upadki. W sezonie 2007/2008 występował w drużynie Młodej Ekstraklasy, choć sezon wcześniej był jednym z najważniejszych ogniw układanki trenera Oresta Lenczyka. Jego odejście z GKS-u było ściśle związane z aferą korupcyjną, w którą byli zamieszani piłkarze występujący w Bełchatowie w latach 2003-2005. I choć w kwietniu 2016 roku Fonfara został oczyszczony ze stawianych mu zarzutów, niesmak pozostał. Po odejściu z Bełchatowa wrócił do katowickiego imiennika naszej drużyny, w którym grał przez dwa sezony. Następnie reprezentował barwy Energetyka ROW Rybnik, Zagłębia Sosnowiec, Stali Mielec, a w ubiegłym sezonie Rozwoju Katowice. Obecnie występuje w III lidze w zespole TS Gwarek Tarnowskie Góry. W bieżących rozgrywkach jest podstawowym zawodnikiem Gwarka i nawet udało mu się strzelić dwie bramki oraz zaliczyć asystę. W ostatniej kolejce z powodu nadmiaru żółtych kartek nie mógł pomóc swojej nowej drużynie w spotkaniu z Lechią Dzierżoniów.

Mikołaj Grzelak – człowiek, którego żadnemu prawdziwemu kibicowi GKS-u Bełchatów szerzej przedstawiać nie trzeba. Rodowity Bełchatowianin, który od dziecka uczył się gry w piłkę przy S3. Po kilku latach gry w drużynach juniorskich oraz zespole Młodej Ekstraklasy, w listopadzie 2012 r. zadebiutował w pierwszym zespole „Brunatnych”. Było to w meczu z Górnikiem Zabrze u trenera Jana Złomańczuka, a swój drugi – i jak na razie ostatni mecz – rozegrał z Piastem Gliwice, kiedy szkoleniowcem GKS-u był już Michał Probierz. Na tym przygoda Mikołaja z górniczym klubem właściwie się zakończyła. Później występował jeszcze w drugiej drużynie GKS-u, rywalizującej na poziomie III ligi, by w przerwie letniej 2014 r. przenieść się do Omegi Kleszczów. Wówczas wydawało się, że piłkarska przygoda chłopaka wywodzącego się z rocznika ’91 zakończy się na występach w okolicznych drużynach. Lecz dość nieoczekiwanie na początku 2015 r. zgłosił się po niego II-ligowy Rozwój Katowice. Z klubem z Brynowa podpisał półtoraroczny kontrakt, lecz kariery w nim nie zrobił. Rozegrał zaledwie jedno spotkanie. Mimo to zwrócił na siebie uwagę innego II-ligowca Legionovii, do której przeniósł się pół roku później. Od początku pobytu w Legionowie zyskał uznanie w oczach trenerów, najpierw Macieja Bartoszka, a później Ryszarda Wieczorka i Mirosława Jabłońskiego. Dostąpił nawet zaszczytu bycia kapitanem i przez 2,5 roku gry w barwach Legionovii rozegrał ponad 70 spotkań, zdobywając trzy bramki. Tą ostatnią strzelił niedawno w Bełchatowie, czym poskromił swój GKS. Dobrą grę Mikołaja zahamowała kontuzja, której doznał w 35. minucie wrześniowego meczu z Rozwojem. 26-latek został zniesiony na noszach do karetki wskutek problemów z kostką. Obecnie dopinguje swoich kolegów z trybun i – jak mówi – trzyma kciuki za GKS Bełchatów. Mikołaj, szybkiego powrotu do zdrowia!

Marcin Kowalczyk – piłkarz pochodzący z Wieruszowa przyszedł do GKS-u wiosną 2006 r. ze Stali Głowno i w swoim debiutanckim sezonie w Ekstraklasie rozegrał sześć spotkań. W kolejnych rozgrywkach – historycznych dla GKS-u – wystąpił już w 23 meczach, a w kolejnym sezonie 2007/2008 zaliczył 13 występów. Z Bełchatowa trafił do Rosji, a Dynamo Moskwa zapłaciło za ośmiokrotnego reprezentanta Polski 800 tys. €! Wielka kariera stała przed nim otworem. Wschodni kierunek w dłuższej perspektywie nie okazał się jednak dla młodego obrońcy zbyt korzystny. Po dobrym początku w Dynamie rozpoczął się jego regres i po dwóch sezonach, zagraniczna przygoda Kowalczyka zakończyła się powrotem do Polski i podpisaniem kontraktu z Zagłębiem Lubin. W przerwie letniej 2012 r. został ściągnięty przez trenera Lenczyka do ówczesnego mistrza Polski Śląska Wrocław, gdzie odbudował swoją formę. Po dobrych występach na Dolnym Śląsku postanowił raz jeszcze spróbować swoich sił w Rosji – w Wołdze Niżny Nowogród i FK Tosno. W obu klubach grał regularnie i pozostawił po sobie dobre wrażenie. Po trzech latach pobytu na emigracji, postanowił wrócić do kraju. Od zeszłego roku występuje w zamykającym obecnie tabelę I ligi Ruchu Chorzów. W tym sezonie jak na razie rozegrał sześć spotkań i zdobył jednego gola. W ostatni weekend Kowalczyk nie grał, ponieważ mecz „Niebieskich” z Wigrami Suwałki został przełożony z powodu powołania zawodników Ruchu do młodzieżowych reprezentacji Polski.

Agwan Papikyan – ofensywny pomocnik ze zmysłem do gry kombinacyjnej pojawił się w Bełchatowie w połowie września 2015 roku. Przez dwa sezony w pierwszym zespole GKS-u zagrał w 39 spotkaniach, z czego dwa były meczami Pucharu Polski. Zdobył w nich 9 goli. 23-latka nękały jednak urazy, które niestety nie pozwoliły na większą liczbę występów. Zawodnik jeszcze w kwietniu br. otrzymał z GKS ofertę przedłużenia kontraktu na nowych warunkach, ale z niej nie skorzystał i zdecydował się na zmianę otoczenia. 30 czerwca został piłkarzem Rakowa Częstochowa. Zgodnie z przepisami PZPN górniczy klub otrzymał od jego nowego pracodawcy ekwiwalent za wyszkolenie. W drużynie beniaminka I ligi „Papik” zaliczył niemalże całą rundę jesienną. Niemalże, ponieważ w ostatnim meczu wyjazdowym z Pogonią Siedlce, sympatyczny zawodnik nie pojawił się na placu gry. Do tej pory jego bilans to 15 występów i jeden gol. 2 października 2017 r., urodzony w Łodzi Ormianin otrzymał obywatelstwo polskie.


fot. rakow.com.pl

Krystian Pieczara – wychowanek GKS-u, który choć w drużynie Młodej Ekstraklasy zawsze był gwarantem zdobytych goli, w pierwszym zespole zaliczył raptem… 3 minuty. W ostatnim meczu rundy jesiennej 2009 r. z Jagiellonią zmienił na boisku Grzegorza Fonfarę. Fakt, że w momencie, kiedy Pieczara pukał do bram kadry czołowego wówczas zespołu Ekstraklasy, jego konkurentami do gry w ataku byli: Grzegorz Kuświk, Mariusz Ujek, Dawid Nowak i Carlo Costly. Dziwić więc nie może, iż 20-letni napastnik nie miał większych szans na przebicie się do składu. Wówczas kończyła się jego piłkarska przygoda w Bełchatowie. W następnej rundzie grał w I-ligowym Dolcanie Ząbki, do GKS-u wracając tylko na kolejne pół roku. Potem reprezentował już barwy innych klubów. W sezonie 2011/12 z powodzeniem występował w Chojniczance Chojnice, która rywalizowała wówczas w II lidze. 33 mecze i 14 goli (liga + Puchar Polski) zaowocowały powrotem na zaplecze Ekstraklasy, do Kolejarza Stróże. Tam spędził jednak tylko pół roku, będąc głównie zmiennikiem. Kolejny sezon rozpoczął w Zniczu Pruszków. Na 15 występów dla drugoligowca zdobył 1 bramkę.Od początku 2014 r. reprezentował już barwy Chrobrego Głogów, w którym nie zawsze łapał się do wyjściowej „11”, ale przysłużył się do awansu zespołu do pierwszej ligi. Po sześciu miesiącach nieoczekiwanie odszedł z Głogowa, do czego przyczyniły się, jak sam mówił, problemy rodzinne. Pod koniec sierpnia 2014 r. 25-latek podpisał kontrakt z beniaminkiem III ligi Polonią Warszawa. Ze względu na problemy organizacyjne klubu, Pieczara musiał dorabiać. Poświęcił się swojej pasji i pracował jako trener personalny – piłkarz jest magistrem wychowania fizycznego ze specjalizacją treningu motorycznego. W stolicy spędził trzy sezony, wydatnie przyczyniając się do awansu „Czarnych koszul” na szczebel centralny w 2016 r. Jego bilans w Polonii to 86 meczów i aż 30 goli. Po spadku dwukrotnego mistrza Polski ponownie do III ligi, Pieczara zdecydował się odejść. Nie mówił wprost, co było przyczyną tej decyzji, wskazując na dobre relacje ze wszystkimi pracownikami warszawskiej drużyny, ale dał do zrozumienia, że nie wszystko wyglądało, tak jak trzeba. Pod koniec czerwca br. pojawił się na pierwszych zajęciach przygotowawczych do sezonu 2017/18 w Łódzkim Klubie Sportowym. Kilka godzin później podpisał dwuletni kontrakt, z opcją przedłużenia o rok. I w ten sposób 28-latek znów gra blisko rodzinnego miasta. W kończącej się powoli rundzie jesiennej, wystąpił w dziesięciu meczach. W niedzielnej potyczce zabrakło go jednak w kadrze ŁKS w wygranym 2:0 meczu z Legionovią.

Patryk Rynkiewicz – zapewne wielu kibiców zastanawia się, kim jest Patryk Rynkiewicz i kiedy zagrał w GKS? Młody napastnik trafił do Bełchatowa jako junior z OKS-u 1945 Olsztyn i występował w drużynie Młodej Ekstraklasy w sezonie 2012/13 oraz rezerwach GKS-u w rozgrywkach 2013/14. Podobnie jak wyżej opisany Krystian Pieczara, tylko raz wystąpił w pierwszym zespole „Brunatnych”. Było to w 3. kolejce sezonu 2013/14, kiedy GKS mierzył się w Chojnicach z podopiecznymi (a jakże!) trenera Mariusza Pawlaka. Rynkiewicz nieoczekiwanie wyszedł wtedy w pierwszym składzie i dzielnie walczył przez 70 minut, po czym trener Kiereś zdjął go z boiska. Na tym jednym meczu przygoda 18-latka z drużyną walczącą o powrót do Ekstraklasy się zakończyła. Resztę sezonu spędził występując w III-ligowych rezerwach. Później jego drogi z Bełchatowem się rozeszły, a młody napastnik jeździł na testy do różnych klubów, m.in. do Wigier Suwałki. W międzyczasie występował w beniaminku III ligi, klubie Rominta Gołdap, dla którego wystąpił w 22 spotkaniach, strzelając 5 bramek. Ostatni oficjalny mecz rozegrał w połowie października 2015 r., po czym… skończył z zawodową grą w piłkę. Obecnie pracuje w wojsku w 20. Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej.

Adam Stachowiak – były bramkarz m.in. Odry Wodzisław i Górnika Zabrze przyszedł do GKS-u latem 2012 roku z cypryjskiego AS Anorthossis Ammochostou, w którym przez rok zagrał zaledwie raz. W Bełchatowie miał duże większe szanse na grę i w rundzie jesiennej sezonu 2012/2013 zaliczył 16 spotkań (15 w lidze, 1 w Pucharze Polski) wpuszczając… 27 bramek. 25-letni wychowanek Olimpii Poznań miał zostać następcą Łukasza Sapeli – z którym, podobnie jak z wyżej opisanym Fonfarą, zarząd GKS-u postanowił zerwać umowę w związku z aferą korupcyjną – jednak okazało się to dla niego zbyt trudnym zadaniem. Po fatalnej w wykonaniu „Brunatnych” jesieni sezonu 2012/13, klub postanowił rozwiązać kontrakt ze Stachowiakiem, a sam zainteresowany przeniósł się do bułgarskiego Botewu Płowdiw, gdzie spędził następne 2,5 roku. Bułgarzy w pewnym momencie stali się niewypłacalni, więc Stachowiak rozwiązał kontrakt i zaskarżył klub do FIFA. Od sezonu 2015/2016 gra w Turcji – aktualnie w II-ligowym Gazişehirze Gaziantep FK, w którym zaliczył jak na razie komplet jedenastu spotkań ligowych sezonu 2017/18. W poprzedni weekend jego drużyna pokonała Manisaspor (2:0) i zajmuje obecnie 10 lokatę w tabeli, tracąc 10 punktów do lidera.


fot. gazisehirgaziantepfk.org

Zlatko Tanevski – w swojej historii GKS Bełchatów częściej sprzedawał zawodników do większych i zamożniejszych klubów niż kupował ich dla siebie. W pewnym momencie GKS był niczym trampolina do – wydawać by się mogło – większej kariery, wspominając chociażby transfery takich piłkarzy, jak m.in. Radosław Matusiak czy Janusz Gol. Zdarzały się również transfery w przeciwnym kierunku. I takim przykładem jest właśnie Macedończyk Zlatko Tanevski, który przeniósł sie do „Brunatnych” z poznańskiego Lecha w 2010 roku. Do Bełchatowa przychodził jako mistrz i zdobywca Pucharu Polski, więc wiązano z nim spore nadzieje. Początek miał stosunkowo niezły, ponieważ w pierwszych dziewięciu kolejkach zaliczył 100% pełnych występów w Ekstraklasie. Niestety właśnie od meczu 9. kolejki z Koroną Kielce, rozpoczął się gorszy okres w piłkarskim życiu 27-latka. Najpierw strzelił „swojaka” w przegranym (1:3) spotkaniu ze „Scyzorykami”, a w 15. kolejce w pamiętnym meczu z Cracovią – w którym do 86. minuty 2:0 prowadził GKS, przegrywając ostatecznie 2:3 – pod adresem Tanevskiego padły największe zarzuty za popełnione błędy i porażkę w tamtym spotkaniu. Wówczas rozpoczęła się obniżka formy macedońskiego stopera i trenerzy GKS-u, nie korzystali z jego usług już tak często. Warto jednak wspomnieć, że to właśnie w czasie jego przygody z GKS, wystąpił w reprezentacji Macedonii w oficjalnym meczu międzypaństwowym. Swoje pierwsze i jedyne spotkanie w narodowych barwach zaliczył w grudniu 2010 r. w pojedynku z Chinami. W klubie po objęciu drużyny przez trenera Kamila Kieresia (we wrześniu 2010 r.) Tanevski znów zaczął częściej pojawiać się na boisku. W sumie przez 1,5 roku rozegrał w barwach górniczego klubu 26 spotkań, a w styczniu 2012 r. porozumiał się z władzami GKS-u odnośnie wcześniejszego rozwiązania umowy. Po trzech dniach wrócił do ojczyzny i związał się ze swym dawnym klubem FK Vardarem Skopje, z którym zdobył jeszcze trzy mistrzostwa kraju i Superpuchar Macedonii! W lipcu 2015 r. 32-letni wówczas Zlatko postanowił zakończyć profesjonalną grę w piłkę i zawiesił buty na kołku.

Mouhamadou Traoré – czwarty stranieri w naszym dzisiejszym zestawieniu, pojawił się w Bełchatowie 20 stycznia 2013 roku. Został wypożyczony na pół roku z Pogoni Szczecin. Były reprezentant Senegalu do lat 23 rozegrał wiosną 2013 r. dziewięć meczów, lecz zaledwie jeden od pierwszej do ostatniej minuty. Po spadku GKS-u z Ekstraklasy, Traoré wrócił do Szczecina właściwie tylko po to by rozwiązać kontrakt z „Portowcami”. Później zmagał się z kontuzją kolana, pozostając bez klubu. Dopiero 24 marca 2014 r. został zawodnikiem Sandecji Nowy Sącz. Nowosądecka publika przyjęła go bardzo ciepło. Jeszcze przed wejściem na murawę w jego debiutanckim meczu z ROW-em Rybnik, trybuny skandowały jego nazwisko. – Bardzo mnie to ucieszyło i bardzo to doceniam. Dziękuję kibicom za wsparcie, które jest dla mnie bardzo ważne. Zostałem zaakceptowany w drużynie, choć dołączyłem do niej później – mówił zaraz po meczu. Od tego momentu Senegalczyk był podstawowym napastnikiem „Sączersów” i rozegrał dla Sandecji 30 spotkań, strzelając 5 goli. W Nowym Sączu miał okazję odbudować formę, a po zakończeniu rundy jesiennej jego kontrakt z Sandecją miał być renegocjowany. Pojawiły się jednak rozbieżności, a do tego zawodnik nie pojechał na sparing z Podbeskidziem Bielsko-Biała i to przelało czarę goryczy. W lutym 2015 r. został nowym piłkarzem II-ligowej Siarki Tarnobrzeg, w której występował zaledwie przez jedną rundę. 14 lipca 2015 r. kontrakt Senegalczyka z Siarką został rozwiązany za porozumieniem stron. Napastnik przez pół roku gry w drugoligowcu strzelił dwie bramki w dziesięciu ligowych meczach. Potem słuch o nim zaginął i wydawało się, że Traoré zakończył swoją piłkarską przygodę w Polsce. A jednak po kilku latach niebytu, znów o sobie przypomniał. 1 października 2017 r. w 9. kolejce krakowskiej A klasy, ustrzelił hattricka przeciwko drużynie Strażaka Goszczę, a jego nowy zespół Pogoń Wronin zwyciężył 5:3. W minioną sobotę nowy klub Senegalczyka przegrał u siebie z Eklerem Baranówka 1:2 i obecnie zajmuje 11. miejsce w tabeli.