Artur Derbin: Nie mogę udawać, że jestem ślepy

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

GKS wygrał swój pierwszy mecz w nowym sezonie. Do bardzo dobrego wyniku i niezłej gry przyczynili się m. in. piłkarze sprowadzeni do klubu przed sezonem. Postanowiliśmy zapytać trenera jak wkomponował ich do drużyny tak szybko oraz dlaczego „Brunatni” będą grali młodzieżowcem w napadzie? Zapraszamy do lektury.

Wróćmy na chwilę do pytania, które padło na konferencji prasowej odnośnie Przemka Zdybowicza. Rozumiem, że zasłużył sobie na pierwszy skład swoją ciężką pracą również w ubiegłym sezonie. Natomiast zastanawia mnie skąd wiara, że możemy grać młodym chłopakiem w napadzie. Prawie od zawsze w Bełchatowie było tak, że trenerzy z przodu chcieli mieć bardziej doświadczonych zawodników, po to żeby się przepychali i utrzymywali dłużej przy piłce. Kończyło się to z reguły graniem długiej piłki pod obronę rywala.

Jak sobie przypominam ten „stary” Bełchatów to wcale nie było tak, że grali tylko lagę do przodu. Przemek ma cały czas kontakt z przeciwnikiem. W szkoleniu z Przemkiem czy z każdym z tych młodych napastników zwracamy na to mocno uwagę. Wręcz go do tego kontaktu zachęcamy. Trening indywidualny dla napastników też odbywa się pod tym kątem, ale nie tylko. Przemek też jest w takim wieku, że tej fizyczności nabiera. Budowaliśmy go w zeszłym sezonie, a tak jak powiedziałem na konferencji, dawał sygnały już w tych ostatnich meczach, że naprawdę będzie można na niego liczyć. Jak sobie przypomnimy, to on w tych kluczowych meczach wychodził w podstawowym składzie. Nie mieliśmy obaw. Zasługiwał na to. Zapracował na to sam. W dalszym ciągu z tego korzysta. Mamy też „Kocyłkę”, który niestety w zeszłym sezonie nie mógł zadebiutować, więc od razu wyjaśnił nam się temat młodzieżowców. Wiadomo, że musieliśmy sobie dobrać jeszcze jednego, bo może być różnie. Nie ma tu o czym gadać. Mamy trzech fajnych chłopaków na tę pozycję. Dwóch bardzo podobnych jeśli chodzi o charakterystykę, którzy starają się utrzymać piłkę na połowie przeciwnika i wejść z nim w kontakt. Mówię tu o Przemku i o „Masiku”. I jest Dawid Kocyła, który jest idealny do kontry. Wszystko jest jak należy.

Zatem można pogratulować trenerowi odwagi w stawianiu na tych młodych chłopaków.

Nie mogę udawać, że jestem ślepy i zabiegać o to, żeby szukać klasowych napastników. Poza tym ciężko jest o takiego piłkarza. Skoro mamy w Bełchatowie fajnych chłopaków, to niech z tego korzystają, niech zbierają doświadczenie. Byłoby super, jakbyśmy zbudowali napastnika, który będzie wartościowym zawodnikiem w Ekstraklasie. Jeśli by się udało to byłaby to mega sprawa. Oczywiście do tego jeszcze daleka droga, ale ja życzę każdemu zawodnikowi, żeby podpisywali kontrakty w klubach z Ekstraklasy czy kluchach europejskich. Poza tym pojawia się pytanie, w której formacji mielibyśmy stawiać na tego młodzieżowca. Skoro mamy dwóch napastników, to zróbmy tak, że będziemy na nich stawiać, będziemy ich budować. Nie jest też tak, że robimy coś na siłę. Oni sami dali sygnał do tego, że są gotowi unieść ten ciężar grając na tej pozycji.

A nie jest też tak, że chłopcy grają, bo po prostu klubu nie stać na doświadczonego napastnika?

W ubiegłym sezonie zimą, gdzie włączyliśmy się do gry o awans, wiedzieliśmy, że otwierają nam się drzwi, że jest szansa. Poszukiwaliśmy wtedy zawodnika doświadczonego na pozycję nr 9. Z jednej strony jeden z tych zawodników był na tyle drogi, że klubu nie było na niego stać. Z drugiej doświadczenie nie gwarantuje, że po przyjściu takiego piłkarza otworzy się worek z bramkami. Tym bardziej, że każdy z zawodników potrzebuje czasu na adaptację, a tego nie było. Szybciutko postanowiliśmy, że budujemy Przemka dalej. Chodzi o to, żeby tym chłopakom dawać pewność siebie, dawać im sygnały, że w nich wierzymy, żeby byli odważni w swoich działaniach. Oni wychodząc na boisko oddają serce i charakter. Wiadomo, że są stąd, a to powoduje, że dają z siebie te kilka procent więcej. Są na meczach ich rodziny, co powoduje, że każdy z tych chłopaków ma powody, by orać boisko.

Jak już trener wspomniał o czasie na adaptację, to proszę powiedzieć, jak wkomponował tak szybko do pierwszego składu dwóch nowych zawodników.

Przecież mieliśmy okres przygotowawczy, treningi i serię gier kontrolnych (śmiech).

Zgadza się, ale chodzi mi o jeszcze jedną rzecz. Po sezonie w drugiej lidze wyjęto serce zespołu czyli Patryka Mularczyka, którego zastąpił Viktor Putin. On jest w drużynie już pół roku, uczył się grać z zespołem już wcześniej. Ale Krzysztof Wołkowicz i Mateusz Marzec tego czasu nie mieli.

Ja się bardzo cieszę, że tak szybciutko wkomponowali się w drużynę. Ale to nie są przypadkowe transfery. Zrobiliśmy je pod kątem naszego stylu grania. Paradoks polega na tym, że „Wołka” chcieliśmy do rywalizacji w formacjach ofensywnych, ale jednym meczem otworzył nam oczy. Oprócz tego, że ma zdrowie do biegania to dodatkowo idealnie komponuje się do tego, żeby podjąć rywalizację z Mateuszem Szymorkiem. Najgorsze jest to, że „Szymor” też jest w bardzo dobrej dyspozycji. Niestety może grać tylko jedenastu. Kilku zawodników, którzy nie wyszli w pierwszym składzie w meczu ze Stomilem, było mi żal, bo prezentowali się w okresie przygotowawczym bardzo dobrze. Powiedziałem im, że skład przed pierwszym spotkaniem mógłbym losować, bo kto by nie wyszedł na boisko to i tak gwarantowałby jakość.

Poza tym trenerzy mają mimo wszystko spore możliwości, jeżeli chodzi o wdrażanie swojego pomysłu w życie. Oprócz gier kontrolnych czy treningów analizujemy dokładnie każdy mecz. Mamy możliwość nagrywania treningów z czego też korzystamy. Cieszy to, że mamy inteligentnych zawodników, którzy odbierają uwagi indywidualnie, co ma przełożenie na ogólną taktykę zespołu. Wiadomo, że nigdy nie ma idealnie rozegranego meczu, ale dajemy sobie szanse na błędy. Najważniejsze, żeby ich nie powielać w następnych meczach i starać się popełniać ich jak najmniej. Chwalimy ich za to, co zrobili dobrze, bo tak też trzeba robić.

W meczu ze Stomilem wszystkie trzy bramki padły z dystansu. W poprzednim sezonie tego brakowało.

Namawialiśmy ich do tego. Artur Golański „to” miał. Cieszy też gol „Wołka”, bo po dwóch meczach kontrolnych, w których spudłował, zdecydował się w lidze na strzał swoją słabszą nogą i zmieścił to idealnie. Wracając jeszcze do napastników, zdradzę trochę kulis. Graliśmy sparing z Lechią Tomaszów Mazowiecki, gdzie grał Artur Golański. Wtedy testowaliśmy napastnika, ale zobaczyliśmy właśnie Artura i zadaliśmy sobie pytanie, co by się stało, gdyby ktoś ze środka pola złapał uraz. Wtedy przyszedł nam do głowy pomysł, że nie będziemy kontraktować napastnika, tylko piłkarza, który da nam trochę piłkarskiej jakości, który potrafi zdecydować się na uderzenie, tak jak to Artur zrobił w meczu ze Stomilem. Brawa dla tego chłopaka, bo on gdzieś w tej trzeciej lidze był trochę za długo. Przyszedł do nas, wziął się mocno do roboty i za to należy mu się szacunek.

O Arturze dobrze wypowiadał się wcześniej Paweł Czajkowski, który mówił, że dość mocno razem z Marcinem Ryszką, czuli na plecach oddech „Gola”. Teraz widać, że nie było to tylko klepanie kolegi po plecach, żeby go pobudzić do mocniejszej pracy.

A jest jeszcze Adrian Małachowski, który też prezentuje się dobrze. Akurat na ten moment postawiliśmy na tych dwóch zawodników, ale tak jak mówiłem wcześniej, gdyby grał „Małach” to na pewno jakość została by utrzymana.

I na koniec pytanie, które nurtuje pewnie nie tylko mnie. Kto ma lepsze przyspieszenie Mikołaj Grzelak czy Mateusz Marzec?

Potrzebujemy takich zawodników. To są płuca naszej drużyny. Mocno bazujemy na mobilności. Zawodnicy, którzy do nas przychodzą muszą mieć siłę do biegania, charakter i chęć do pracy. Nikt tutaj nie narzeka. Zawodnicy ze słabszymi predyspozycjami biegowymi mieliby u nas ciężko. Ale nie zapominajmy, że to jest gra w piłkę nożną i wszystko musi być poparte piłkarską jakością.