Serce ze Sportowej

Gorzej być już nie może?

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Siedem kolejek Ekstraklasy już za nami i niestety nasz klub zaczął od mocnego pikowania ku pierwszej lidze. W grze GKS-u widać przewinienia z ubiegłego sezonu, ale pojawiły się też nowe. No i do tego pisma zawodników…

Od czego by tu zacząć? Może od grzechów z przeszłości, czyli nieumiejętności gry w końcówkach meczów. Nie mam zielonego pojęcia, co myślą nasi piłkarze od 80. minuty każdego spotkania. Może są już w szatni? Może myślą, że rzeczywiście dowiozą wygraną/remis do końca bez większego trudu? Naprawdę nie wiem, co kotłuje im się w głowach, ale na pewno jest to coś, co wytrąca ich ze skupienia na swojej robocie. Ile to punktów „pogubili” Torfiorze w minionym sezonie przez brak koncentracji właśnie. No i niestety w tym sezonie nie jest inaczej. Najpierw mecz z Wisłą, teraz z Ruchem w Chorzowie, a przed nami jeszcze sporo grania.

Ale co tam końcówki. Zawsze, kiedy GKS strzela pierwszy bramkę od razu w mojej głowie pojawia się myśl: żeby tylko nie dali sobie strzelić. No i jak już w końcu Stachowiak nie daje rady, wtedy pojawia się druga myśl: żeby tylko nie przegrali. Na razie spełniło się to tylko raz: w meczu z Koroną Kielce.

O tym, że nie jest łatwo być kibicem GKS-u Bełchatów wiemy wszyscy nie od dziś. W mediach co sezon słychać tą samą śpiewkę: klub bez kibiców, bez perspektyw i w dodatku z państwowym sponsorem, który nie płaci… Do tego wszyscy zdążyliśmy się przyzwyczaić i z reguły wytaczaliśmy tylko jeden argument obronny: GKS może mały i biedny, ale za to „jakoś” gra. W sezonie 2012/2013 piłkarze wytrącili kibicom tego „asa” z rąk, bo teraz wszyscy przeciwnicy klubu z Bełchatowa, do wyżej wymienionych zarzutów, mogą spokojnie dorzucić jeszcze jeden: zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Na szczęście krytycy chociaż na chwilę zamienili się miejscami z fanami Brunatnych i sami bajdurzą coś o niezłej grze Wróbla i spółki i nieadekwatnym miejscu w tabeli do postawy na boisku…

Fakty są natomiast takie, że mimo niezłej gry jesteśmy tą pieprzoną, czerwoną latarnią ligi.

Kolejny wątek jaki chciałbym poruszyć to wieści o zaległych pieniądzach i pismach piłkarzy do PZPN-u. Trudno dziwić się chłopakom, że upominają się o swoje pieniądze w ten, a nie inny sposób, jeżeli obietnice włodarzy do dzisiaj pozostały tylko obietnicami. Nie mam pretensji do Kosowskiego i innych, bo sam postąpiłbym w tak samo, ale nie powiem, że cała sytuacja nieco mnie zdziwiła. W jakim innym klubie piłkarze składają takie wnioski do władz ligi? Ja nie przypominam sobie żadnego takiego wydarzenia w innym piłkarskim mieście. Na ziemię sprowadził mnie mój znajomy twierdząc, że nigdzie indziej w Polsce tak się nie dzieje, bo… piłkarzom pewnie spalono by samochody. Może to stwierdzenie jest trochę na wyrost, bo trudno mi wyobrazić sobie sytuacje, że w Bielsku-Białej nastąpiłaby fala podpaleń aut, ale z drugiej strony w Warszawie czy Łodzi nie obyłoby się tylko na spotkaniu z kibicami…

W tym sezonie, w Bełchatowie jest nieciekawie na każdej z piłkarskich płaszczyzn. Kibiców na ostatnim meczu przy Sportowej tylko 1600, tyle samo złotówek co miesiąc na wypłaty dla wszystkich piłkarzy i dno tabeli. Wydaje się, że na razie gorzej być już nie może i GKS powinien w końcu odbić się od dna. Chyba, że stoi już po kolana w mule…

PS. Paweł Buzała mówi, że w tym sezonie śmierdzi spadkiem. Otóż Pawle, spadkiem śmierdziało już w minionym sezonie. Teraz nie tylko czuć fetor, ale z mętnego obrazu co raz szybciej wyłania się napis: Pierwsza liga. Innymi słowy: albo GKS zacznie punktować, albo czeka go śmierć, bo na grę o klasę niżej klubu niestety nie stać…