Serce ze Sportowej

O awans będzie bardzo trudno. Rywale nie próżnowali

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Od samego początku sezonu było wiadomo, że celem GKS-u będzie szybki awans do Ekstraklasy. Szybki, czyli już w rok po spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej. Na zawodnikach ciążyła presja nie tylko samego wyniku sportowego, ale od ich postawy był uzależniony cały klub.

Sponsor strategiczny czyli PGE powiedział: krótka piłka, robicie awans – przedłużamy umowę, nie robicie – żegnamy GKS. Podopieczni Kamila Kieresia w rundzie jesiennej wywiązali się z powierzonego im zadania i uplasowali się na miejscu dającym awans do Ekstraklasy. Niestety, po jednej rundzie jeszcze żaden zespół nie wszedł do piłkarskiej elity. Brunatnych czeka zatem walka na wiosnę.

Wydawać by się mogło, że jeżeli bełchatowianie będą grali tak jak na początku sezonu, powrót na piłkarskie salony będzie bardzo łatwy i przyjemny. Nic bardziej mylnego. Różnica między startem rozgrywek, a rewanżami jest taka, że kilku klubom w zimowym okienku transferowym przybyło naprawdę paru ciekawych piłkarzy.

Pierwszy w tabeli jest Górnik Łęczna. Już przed sezonem było wiadomo, że będzie to zespół nieprzeciętny i podopieczni Jurija Szatałowa tylko to potwierdzili. Zimą łęcznianie wzmocnili się m.in. dobrze znanym z Bełchatowa Miroslavem Bożokiem, Arkadiuszem Woźniakiem z Zagłębia Lubin czy byłym reprezentantem Polski Łukaszem Mierzejewskim. Dodajmy, że nikt znaczący zimą z Łęcznej nie wyjechał. Czy można odbierać Górnik jako pewnego faworyta do awansu? Jeszcze kilka miesięcy temu nie można byłoby się z tą opinią nie zgodzić, ale teraz…

Teraz Łęczna będzie musiała oglądać się za siebie, a konkretnie na Arkę Gdynia. Do drużyny żółto-niebieskich zimą dołączyli Mateusz Cichocki (Legia Warszawa), Tomasz Kowalski (Widzew Łódź), Paweł Oleksy (Zagłębie Lubin), Bartosz Ślusarski (Lech Poznań) oraz Ihor Tyszczenko (Karpaty Lwów). Jeżeli Wam, drodzy czytelnicy, wyżej wymienione nazwiska nic nie mówią, to słabo u Was ze znajomością Ekstraklasy. W Gdyni, podobnie jak w Łęcznej, nikt wartościowy z klubu nie wypłynął i zaczęto głośno mówić o realnym awansie. Jedyny pocieszający fakt jest taki, że co raz więcej głosów z Gdyni mówi, że drużyna nie ma trenera tylko wuefistę. Ale jak pokazuje historia, wuefista na ławce trenerskiej potrafi osiągnąć z danym klubem sukces w postaci mistrzostwa, albo wicemistrzostwa kraju.

Chrapkę na awans do piłkarskiej elity mają też w Katowicach. Tamtejszy GKS niedawno obchodził 50-lecie istnienia, pozyskał też nowego sponsora, który na dobre ma zażegnać mniejsze lub większe problemy finansowe hanysów. Co prawda, hitowych transferów do klubu z Katowic w zimie nie odnotowano, ale doskonale znani z boisk Ekstraklasy Tomek Wróbel, Grzegorz Fonfara czy Przemysław Pitry już tam są. Jedynym osłabieniem, przynajmniej na początku rundy rewanżowej, będzie brak Łukasza Budziłka, który po transferze do Katowic stał się jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym bramkarzem 1. ligi. Swoją drogą, ciekawe czy w Bełchatowie Łukasz śni się niektórym ludziom po nocach?

Kolejny zespół, który ustawia się w kolejce po zajęcie dwóch pierwszych pozycji to oczywiście GKS Bełchatów. Jak stwierdził niedawno trener Kiereś, Brunatni na jesieni byli zakładnikami jednego, wyjściowego ustawienia z Michałem Makiem na szpicy. Wynikało to z faktu, że latem nie udało się zakontraktować silnego, wysokiego napastnika. Zimą ten błąd został naprawiony. Ściągnięto dwóch rosłych, ofensywnych graczy, wzmocniono defensywę Alexisem Norambueną i jeszcze raz podkreślono, że celem na ten sezon jest bezwzględnie awans do Ekstraklasy.

Jak widać, w czołówce tłok, aż nie ma czym oddychać. A przecież nie wspomniałem jeszcze o Wiśle Płock, Olimpii Grudziądz czy Dolcanie Ząbki. Te trzy zespoły, jeżeli tylko dobrze wystartują na wiosnę, również mogą powalczyć o pierwsze dwie lokaty w tabeli pierwszej ligi.

Przyznam szczerze, że od dawna w takich emocjach nie oczekiwałem na start piłkarskiej wiosny. Wiosny, która dla GKS-u będzie o „być albo nie być” na piłkarskiej mapie Polski.