WYWIAD GKS.NET.PL

Ulatowski: GKS nie jest atrakcyjnym konkurentem, jeśli chodzi o warunki proponowane piłkarzom

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Chciałbym mieć 3-4 zawodników więcej z większym doświadczeniem, ale nie udało się ich ściągnąć. Zagryzamy zęby i walczymy dalej – mówi w rozmowie z serwisem GKS.net.pl Rafał Ulatowski szkoleniowiec GKS-u Bełchatów.

Adam Kieruzel: Jest pan w Bełchatowie od lipca zeszłego roku. Wcześniej przez ponad dwa sezony również pracował pan w GKS-ie. Co przez ten czas w pana opinii zmieniło się w klubie na plus, a co na minus?

Rafał Ulatowski: Przede wszystkim zespół jest w niższej klasie rozgrywkowej. Straciliśmy możliwość konkurowania z zespołami Ekstraklasy o najlepszych piłkarzy. Mamy mniejsze środki do wykorzystania, co skutkuje zmianą wartości sportowej zespołu. Poza tym nie zmieniło się nic. Są ci sami ludzie, te same boiska. Są też te same problemy. Jeżeli pada deszcz, to jedno boisko jest lepsze niż drugie, jak jest śnieg, to trzeba trenować na sztucznej nawierzchni, która nie jest nowocześniejsza.

Adam Kieruzel: Czy ma Pan już wstępnie w głowie ułożony pierwszy skład na mecz z Chrobrym Głogów, czy ulegnie zmianie taktyka i kto ewentualnie na tą chwilę wystąpi w roli pierwszego napastnika?

– Jeśli chodzi o napastnika, to w tej chwili to najcięższe pytanie. Taktyka musi ulec zmianie, bo ja sam jestem świadomy tego, że naszą grą nie przyciągaliśmy wielu kibiców na nasz stadion. Po prostu byliśmy w takim momencie budowy zespołu, że skupialiśmy się na tym, by nie przegrywać. Nastawiliśmy się na to, by dobrze murować dostęp do bramki i jedyną naszą silną bronią w ataku były stałe fragmenty gry, co wykorzystaliśmy do maksimum możliwości. Zdajemy sobie sprawę, że tak samo nie może być w rundzie wiosennej. Chcemy grać bardziej do przodu i mamy ku temu większe umiejętności niż w rundzie jesiennej, bo ja to widzę na treningu. Niektórzy zrobili duży postęp. Jesteśmy dłużej ze sobą i często chcemy grać futbol na tak.

Adam Kieruzel: Czyli na razie nie ma takiego typowego napastnika do pierwszej „11”?

– Jest Flaszka, Gierszewski, Demianiuk, który raz może grać w ataku, a raz na skrzydle. Z tej trójki kogoś wybiorę, a zapewniam, że wybiorę tak by było dobrze. Zaskoczę pewnie wszystkich tym Flaszką, bo do tej pory grał na „10”, ale z racji tego jak wyglądamy w treningu i dyspozycji to właśnie tych trzech zawodników kandyduje do pozycji numer 9.

Damian Agatowski: Kiedy jest przewidywany powrót do treningów Norberta Misiaka i czy Damian Szymański jest gotowy na to żeby zagrać pełne 90 minut w lidze.

– Misiak wrócił do treningów, które były na trawie. Zaczął już w pewnym stopniu trenować z zespołem, ponieważ byliśmy parę dni na sztucznej nawierzchni to znów musiał odejść do zajęć indywidualnych. Ja powtarzam jedną prawdę piłkarską i w przypadku Misiaka jak i Szymańskiego, że okres rehabilitacji czyli od momentu kontuzji do powrotu na boisko jest jedną częścią. Drugi czas to ten od powrotu na boisko do pełnej dyspozycji sprzed kontuzji i wielu specjalistów mówi, że ten okres jest tak samo długi jak czas rehabilitacji. Szymański jest gotowy na 100%, bo gra z pełnym zaangażowaniem, nie odczuwa żadnego bólu i psychicznie też jest wszystko okej. Natomiast czy to będzie pełne 90 minut, to też się przekonamy później w meczach ligowych.

Adam Kieruzel: Znów wrócimy do tematu napastnika. Czy mimo zamkniętego okna transferowego klub szuka nadal kogoś na tę pozycję?

– Szukamy cały czas, analizujemy kto ile bramek strzelił. Non stop. Możemy jeszcze pozyskać zawodników bez kontraktu. Byliśmy blisko Daniela Gołębiewskiego. Z różnych względów nie dogadaliśmy się. Zabrakło przysłowiowej kropki nad i, bo gdyby wszystkie rzeczy były spełnione, to Daniel byłby z nami. Myśleliśmy o nim od stycznia i byliśmy już praktycznie dogadani, ale nie udało nam się tego transferu sfinalizować. Żałuję, bo to dobry zawodnik, który do tego zespołu ze swoim charakterem powinien wnieść jakość. Nie mamy Daniela szukamy innej opcji. Jeżeli nie znajdziemy nic konkretnego, to nie będziemy brali na siłę zawodnika po to, żeby tylko zrobić kolejne miejsce dla kogoś w szatni.

Adam Kieruzel: A jak wygląda sytuacja z zawodnikiem Dolcanu, z którym klub rzekomo prowadził rozmowy.

– Wybrał inną opcję. Nie jesteśmy konkurencyjni. Mogę tutaj wrócić do pierwszego pytania co się zmieniło w Bełchatowie. Nie możemy powiedzieć, jak prezes Leśnodorski w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego, że „Legię stać na każdego zawodnika z Polski”. GKS nie jest atrakcyjnym konkurentem, jeśli chodzi o warunki proponowane piłkarzom młodym. Boli. Przykre to, ale takie są realia i po prostu ja też muszę się do tego przyzwyczaić. Chciałbym mieć 3-4 zawodników więcej z większym doświadczeniem, ale nie udało się ich ściągnąć. Zagryzamy zęby i walczymy dalej.

Damian Agatowski: To chyba jednak zdrowsze podejście do funkcjonowania klubu, bo za pierwszym razem, kiedy pan tutaj był, były kominy płacowe i później dość długo klub wychodził na prostą.

– Jak ja wspominam sobie jakie pensje mieli tutaj niektórzy piłkarze, to pewnie jedna taka pensja dzisiaj wystarczyłaby na wynagrodzenie połowy zawodników. Były takie czasy i dzięki temu GKS był wicemistrzem Polski, grał w europejskich pucharach, był 2 razy na 5. miejscu w Ekstraklasie. Ocieraliśmy się o europejskie puchary, więc coś kosztem czegoś. Była wysoka płaca, trochę lepsza jakość niż dzisiaj i były lepsze rezultaty.

Damian Agatowski: Co do spraw organizacyjnych. Jak pan ocenia pracę dyrektora sportowego Jacka Krzynówka po tym pół roku jakie tu spędził.

– Moja odpowiedź jest na płaszczyźnie zawodowej i na płaszczyźnie prywatnej, bo wydawać by się mogło, że Jacek Krzynówek – dziewięćdziesięciosześciokrotny reprezentant Polski może mieć jakieś wybujałe ego związane z tym, że strzelił bramkę Casillasowi, czy grał przeciwko Beckhamowi. Natomiast rzeczywistość jest taka, że jest to wspaniały człowiek zarówno jako facet, jako ktoś z kim można porozmawiać o piłce i nie tylko. Do tego jest bardzo merytorycznie przygotowanym dyrektorem sportowym. Stanowi bufor między gorącą głową prezesa a sztabem. Chcielibyśmy wielu zawodników, ale prezes nam niektórych zawodników stopuje z różnych względów i ma niejednokrotnie wiele racji. Jacek jest takim buforem, który i łagodzi i podpowiada, to wszystko wyśrodkuje. Nasze relacje są bardzo dobrze poukładane z korzyścią dla funkcjonowania klubu. Jacek nie jest salonowcem, to skromny człowiek taki jaki powinien być i zdaje sobie sprawę z realiów jakie są w Bełchatowie. Łatwo być dyrektorem sportowym, który dużo mówi, a niewiele robi, ale też ciekawie jest być dyrektorem, który ciszej się wypowiada, ale utrzymuje jakość funkcjonowania klubu na poziomie na jaki nas dzisiaj stać. Bo ten nowy PGE GKS Bełchatów nie weźmie dziś zawodnika powyżej tego co mamy w kasie. Nie możemy liczyć, tak jak w dawnych czasach, że jak trwoga to zadzwoni się do przyjaciół z PGE lub kopalni i oni nam pomogą załatać w ten sposób dziurę w budżecie.

Damian Agatowski: Co może dać GKS-owi współpraca z Gryfem Słupsk? Trenera interesują tylko grupy juniorskie czy też wymiana na zasadzie wypożyczeń z pierwszej drużyny Gryfa w jedną i drugą stronę.

– Jeżeli w III-ligowym Gryfie Słupsk będą piłkarze, których będziemy uznawać za jakościowych, to oni będą do nas trafiać. Wymiernym efektem współpracy między Jackiem Krzynówkiem a Pawłem Kryszałowiczem jest to, że mamy jednego zawodnika w grupie juniorskiej – Marcjana. Jest blisko gry w drugim zespole, 1998 rocznik. Młody, utalentowany chłopak trafił do Bełchatowa. Jeżeli się okaże, że on będzie czuł się dobrze w Bełchatowie to inne talenty będą trafiać do GKS-u Bełchatów, a nie do Lechii Gdańsk, Lecha Poznań czy gdzie indziej. To nie jest też umowa, która nas też kosztuje duże pieniądze. To jest dżentelmeńska umowa między Jackiem i Pawłem dla GKS-u i Gryfa.

Adam Kieruzel: Jaki jest powód odejścia z klubu Bartłomieja Bartosiaka? Dochodzą słuchy jakoby wychowanek GKS-u dostał ultimatum, że może odejść do innego klubu jeżeli zrzeknie się zaległości, które klub mu miał do spłacenia.

– Ja oceniam Bartka tylko od strony sportowej. Debiutował on u mnie w Ekstraklasie na Legii Warszawa. Strzelił bramkę i od tamtej pory Bartek Bartosiak był nadal Bartkiem Bartosiakiem – dzieckiem Bełchatowa, który albo jest w pierwszym składzie, albo jest na ławce. Albo gra ogony, albo wchodzi na jeden mecz. Nie miał ustabilizowanej formy. Nie stał się Bartosiakiem, który decyduje o obliczu GKS-u Bełchatów i my analizując jesień wiedzieliśmy, że mamy problemy z grą ofensywną. Chcieliśmy dobrego skrzydłowego, który będzie nam gwarantował jakość dośrodkowań czy podań. Bartek miał bardzo dobry początek sezonu i w pierwszych spotkaniach był jednym z wyróżniających się graczy. Później jego forma ustabilizowała się na niższym poziomie w związku z czym trzeba było sobie w końcu po męsku powiedzieć. Albo Bartek może odejść i gdzieś indziej kontynuować swoją karierę, albo pozostać zawodnikiem, który nie robi progresu takiego, na który go stać i którego od niego oczekujemy. Mam nadzieję, że to będzie z korzyścią dla niego, że on wyjeżdżając z Bełchatowa, odseparowując się od klubu, który dawał mu zawsze cieplarniane warunki, rzucony na trudną drugoligową rywalizację sportową pokaże swój talent. Ja Bartka bardzo lubię, ale musi być rozliczony z tego, co daje zespołowi. Jeżeli w Stali Stalowa Wola nie odpali to będzie zawodnikiem drugo-, trzecioligowym. Jeżeli odpali, będziemy się zastanawiać, co robić, by Bartka ściągnąć z powrotem.

Damian Agatowski: A przykład Pawła Zięby, który także dobrze się zapowiadał?

– To samo. Prosta sprawa. Panowie, ja też mam oczy. Po meczu z Zawiszą o Pawle pisano „nieziemski piłkarz”. Wyszedł mu nieziemski strzał w meczu z Zawiszą Bydgoszcz, przyznaję. Później przyszła forma troszkę słabsza niż mogliśmy oczekiwać. Obecnie nie miałby większych szans na grę w pierwszym składzie. Daliśmy mu zielone światło, by odszedł do innego klubu i tam grał od początku do końca. Lepiej grać w niższej lidze przez 90 minut, niż grać u nas na ławce i w czwartoligowych rezerwach. Nie chcą mnie w I lidze? Odchodzą do II czy III ligi i tam gram. Wracam w czerwcu jako Zięba, który w III lidze w Lechii Tomaszów strzelił 10 bramek i miał 5 asyst. Ja jako trener mam wtedy zatkaną buzię i muszę go wziąć. Ale mam argument, bo piłkarz gra na wysokim poziomie.

Adam Kieruzel: Czy zdradzi nam pan za jaką sumę Piast Gliwice wykupił Marcina Flisa?

– Nie zdradzę, bo nie wiem. To są kuluary i zacisze gabinetu pana prezesa i on decydował o tym wespół z dyrektorem sportowym. Znając sytuację w jakiej jesteśmy, musieliśmy postąpić tak jak postąpiliśmy.

Adam Kieruzel: Który z piłkarzy dołączonych do pierwszej drużyny na początku przygotowań do rundy wiosennej zrobił na panu największe wrażenie?

– Po liczbie strzelonych bramek na pewno Maciejewski. Po spokoju w grze defensywnej Damian Michalski. Po podaniu otwierającym do przodu Nouri, po byciu twardym jak skała i silnym defensywnym pomocnikiem na przyszłość za kilka sezonów – Bociek. Objawieniem ostatnich tygodni jest też młodzieżowiec, który przyszedł do nas z juniorów – Ryszka, 98 rocznik. I to jest sens wypożyczeń z innych klubów. Rozmawiamy o zawodniku, który jest wypożyczony z Jastrzębia. I wy się nie pytacie o sens pracy z Jastrzębiem tylko o sens pracy z Gryfem Słupsk. A czemu nie o Jastrzębie? Szczęście, że ktoś go wypatrzył, szczęście, że Tomek Zadworny trener juniorów widział go raz, drugi i ściągnął go do siebie. Dzisiaj chłopak jest blisko tego, by na stałe być w kadrze pierwszego zespołu i daj Boże, by z innymi zawodnikami wypożyczonymi tak było. My nie wypożyczamy po to, by ogrywać komuś zawodnika. Ciężko mi było tę politykę na początku zrozumieć, bo wypożyczyć jest łatwo, ale my wypożyczając bez klauzuli pierwokupu ogrywamy komuś piłkarzy. My zawsze chcemy mieć opcję pierwokupu. Taką, na którą nas będzie stać. Taki jest przykład Ryszki z Jastrzębia, przykład Marcjana z Gryfa Słupsk, czy Gierszewskiego z Lechii Gdańsk. Co by nie mówić o Hirku, strzelił chłopak 4 bramki i jego gra zaowocowała nam 7 punktami. Gdybyśmy zsumowali momenty, w których on strzelał bramki to jest właśnie 7 punktów. Bez 7 punktów mamy dziś 20 i jesteśmy w strefie spadkowej. Te wypożyczenia mają sens. Zrobimy dużo, by Hirek u nas został, jeśli wiosną będzie grał tak jak na jesieni.

Damian Agatowski: Jak ocenia pan swoją szatnię? Stojąc z boku widzi pan żeby piłkarze się jakoś integrowali?

– Przede wszystkim oceniam tę szatnię jako zdrową. Taką, która nie przysporzy kłopotów wynikających z braku zaangażowania. Nie będzie sytuacji, że komuś się nie będzie chciało, że ktoś będzie miał focha na to, że jest na ławie, czy że musi zejść. Z drugiej strony, to są młodzi piłkarze i nie mogę wykluczyć, że gdzieś tam coś nie pójdzie. My się cały czas uczymy gry w piłkę, my cały czas rozwijamy swoje umiejętności, nam może ich zabraknąć w trakcie meczu, ktoś może popełnić błąd wynikający z braku doświadczenia. To jest wkalkulowane w wiek tych zawodników, natomiast mentalnie i moralnie ta szatnia jest bardzo zdrowa dzięki temu, że jest Rachwał, Cverna, Kuban, Zapalac i Witasik. To jest dla mnie piątka najbardziej doświadczonych zawodników. Oni nam gwarantują to, że na chwilę obecną jestem bardzo zadowolony z tego, jak ta szatnia funkcjonuje.

Damian Agatowski: Czego pan się obawia najbardziej przed startem rundy wiosennej?

– Trudnej serii pierwszych meczów, bo nie zapominajmy, że gramy z zespołami, które są zainteresowane bezpośrednią walką o awans do Ekstraklasy. Może jeszcze nie Chrobry, ale później jest Zawisza Bydgoszcz, Wisła Płock, Arka Gdynia, Zagłębie Sosnowiec. Jeżeli mam się czegokolwiek obawiać, to właśnie tego kalendarza.

Adam Kieruzel: Czy obecna kadra gwarantuje utrzymanie w I lidze? Jak wiemy, w drugiej części tabeli jest duży ścisk.

– Brakuje mi kilku zawodników, którzy wnieśliby jeszcze rywalizację na poszczególnych pozycjach i nie ukrywam tego. 2-3 piłkarzy na pewno by się jeszcze przydało, abyśmy mogli spać spokojnie. Uważam jednak, że jeżeli dalej będziemy pracować tak, jak pracujemy to obronimy tę I ligę dla Bełchatowa. Widzę na treningach, że mamy więcej umiejętności niż mieliśmy jesienią. Mamy więcej pomysłów i ochotę gry do przodu. Myślę, że nie będzie aż tak źle, żeby drzeć o miejsce pod kreską lub czekać na 11-19 czerwca, kiedy są rozgrywane baraże.

Damian Agatowski: Które miejsce jako trenera usatysfakcjonuje pana na koniec sezonu?

– Okolice środka tabeli. Jakbym był bezpieczny na kilka kolejek przed końcem, to na pewno by nam to pomogło psychicznie. Taki był plan naszej dwuletniej pracy. W tym roku jesteśmy pewnie utrzymani, w przyszłym roku gramy o górną część tabeli, a za dwa lata szturmujemy Ekstraklasę i takim planem chciałbym się posuwać. Oczywiście jeżeli w tej rundzie udałoby się lepiej punktować, to kto wie… Być może przesunęlibyśmy ten plan o rok.

– Adam Kieruzel: Duet Cezary Demianiuk-Szymon Stanisławski jesienią trafili do bramki rywala tylko raz. Nie obawia się pan, że ta skuteczność powtórzy się na wiosnę?

– Gorszej już być nie może, bo musiałby się Czarek zablokować tak, że nie strzeli nic, ale jestem pewny, że coś strzeli.

Adam Kieruzel: Ale gdyby wiosną, przy marnej grze z przodu, zawiodły też stałe fragmenty gry?

– To wtedy bym się obawiał, ale nie mogę dziś, przed naszym startem w lidze mówić, czego się obawiam. Muszę patrzeć na to, jak zespół trenuje, jak jest silny fizycznie. Jesienią nawet na treningach zęby mnie jako trenera bolały, a dzisiaj widzę więcej jakości piłkarskiej u każdego z zawodników. W meczach sparingowych może nie graliśmy wielkiego futbolu, ale strzeliliśmy po trzy bramki jednym, drugim.

Damian Agatowski: Dokładnie. Strzelaliśmy, ale też traciliśmy, bo przykładem jest sparing z Wartą Działoszyn i wynik 3:3. Ja wiem, że skład był mocno rezerwowy i eksperymentalny, ale…

– Uważam, że nie przegraliśmy z Działoszynem tylko z jednym zawodnikiem. Z Cukiernikiem, który strzelił bramkę, zrobił jednego karnego. To jest chłopak o dużych możliwościach indywidualnych i nam takich piłkarzy o dużych możliwościach indywidualnych troszkę brakuje. Przecież jak patrzymy na mecze to zawsze patrzymy na gwiazdy, które wygrywają mecze. Lewandowski w Bayernie, trójka szaleńców z Barcelony, gdzie każdy z nich potrafi wygrać mecz, Leicester City i dwóch napastników Vardy i Marquez, którzy robią 70% jakości zespołu. Grają o mistrza Anglii. U nas brakuje indywidualności, które zespół musi wykreować sam z siebie. Mam swojego faworyta w zespole na taką indywidualność, ale nie mogę tego powiedzieć na głos żeby on się o tym nie dowiedział i nie spalił psychicznie. Mam, bo wierzę w talent jednego chłopaka więcej, niż w talent innych i może to się ziści to w rundzie wiosennej. Jeśli nam odpali jeden napastnik, to w końcu będziemy mogli zaczepić grę o formację ofensywną, bo do tej pory…. Mnie też zęby bolały i nie musicie mi tego mówić.

Damian Agatowski: Czy da się odczuć wewnątrz klubu to, co napisał prezes Nowicki, że GKS jest w ciężkiej sytuacji i grozi mu upadłość?

– Nie rozmawialiśmy o tym. Nie pisałem, ani nie dzwoniłem do prezesa w sobotę, by o to pytać. Prezes ma swoje racje, ma swoje możliwości, których używa w mediach społecznościowych natomiast… Nie jest różowo, ale nie jest czarno. Ja koncentruję się na szatni, na zespole, na boisku, na rywalizacji. Dlatego cieszę się, że mam wśród piłkarzy chłopaków, którzy autentycznie kochają grać w piłkę, dla których ma oczywiście znaczenie wysokość uposażenia, ale to nie jest najważniejszy motyw. Są tacy, którzy dostają u nas może mniej niż dostaliby, gdzie indziej, ale mają szansę grania, mają szansę rywalizacji, szansę pracy z dobrym sztabem szkoleniowym w fajnych warunkach. Mamy im co zaoferować. Kapitalny stadion, dobrą płytę treningową, odnowę biologiczną, siłownię, halę. Wszystko. W Bełchatowie mamy wszystko. Jesteśmy konkurencją dla tych, którzy chcą być ambitni, którzy chcą się rozwijać. Skupiam się na tym, żeby tych chłopaków odseparować od niekoniecznie dobrych rzeczy, które pisze się o GKS-ie Bełchatów w mediach. Sami wiemy, że patrząc na konta dziesiątego czasami jest bardzo dobrze, a czasami trzeba się uzbroić w cierpliwość i nie ma co tutaj piłkarzy oszukiwać. Jedziemy na jednym wózku. Dla nas najważniejszy jest futbol. Takie rzeczy też są ważne, ale jak wychodzimy na trening czy boisko to wyłączamy się od problemów finansowych.

Adam Kieruzel: Nawiązując do tego, że GKS za rok ma w planie walczyć o górną część tabeli, a za dwa lata o Ekstraklasę, to czy w przypadku nie przedłużenia umowy sponsorskiej z PGE nie zmienią się cele i nadal będziecie walczyć o to, co założyliście?

– Mamy przykład na Dolcanie Ząbki. Skoro sponsor się wycofał z Dolcanu z różnych przyczyn, niekoniecznie związanych ze swoją sytuacją bankową i nagle zespół, który też chciał grać o Ekstraklasę nie istnieje. Nie ma Ząbek w ogóle na piłkarskiej mapie, w związku z tym trudno mi mówić co by było gdyby. Na chwilę obecną jesteśmy mocno ciekawi jak rozwiąże się sytuacja z nową umową sponsorską z PGE.

Adam Kieruzel: Czyli będzie gorąco pod koniec sezonu?

– Może być.

Damian Agatowski: Co do sponsora. Zmieniły się władze w spółce PGE GiEK S.A. Odszedł prezes Kaczorowski, który ciągnął tutaj to wszystko przez wiele lat i sam kiedyś powiedział, że dopóki on jest prezesem to GKS nie upadnie, no i teraz go nie ma. Do zarządu wchodzą ludzie spoza Bełchatowa, którzy, umówmy się, nie żyją GKS-em. Czy to nie komplikuje sprawy z pańskiego punktu widzenia? Ze sponsorem jest różnie. Nie raz było gorąco, a kończyło się happy endem. Teraz może być inaczej.

– Nauczyłem się w tym zawodzie, że nie ma co za bardzo wychylać się z myślami. Dla mnie liczy się najbliższy mecz, czy wygram. Jeśli tak, to mogę brać oddech i śmiało pracować kolejny tydzień. Jeżeli przegram, to muszę też czuć wsparcie ludzi, którzy stoją obok mnie. Prezesa, dyrektora sportowego, sztabu, piłkarzy. Dlatego takie pytanie co jak się sponsor wycofa to…

Damian Agatowski: Ale bardziej chodzi mi o to, czy jest jakaś alternatywa?

– Ja mogę mówić o alternatywie na boisku, bo to jest moje zadanie, nie o alternatywach czy my pozyskamy jakiegoś innego dobrodzieja. Ciężko powiedzieć, czy można znaleźć w Bełchatowie kogoś, kto mógłby indywidualnie wesprzeć nas na takim poziomie, że możemy grać w I lidze. Osoba Jacka Kaczorowskiego zapewniała nam komfort. Był taki guzik bezpieczeństwa, że jak już będzie bardzo źle, to można iść do pana prezesa i po męsku porozmawiać. On potrafił wyciągnąć do nas dłoń i dzięki temu funkcjonowaliśmy na bardzo dobrym poziomie. Dzisiaj tak nie ma, są nowe władze. Nie wiem jak oni się na to zapatrują, bo to nie jest moją rola. Jest prezes, jest zarząd i to oni się tym zajmują.
Możemy sobie dużo planować, ale my przestaliśmy być atrakcyjnym oferentem jeżeli chodzi o finanse. Nowego piłkarza możemy skusić dobrą atmosferą, dobrym treningiem, ambitną drużyną, która chce się rozwijać, dobrą bazą. Prawda jest taka, że nie wszyscy na to patrzą. Jeżeli ktoś u nas ma dostać 5 tysięcy złotych, a klub z tej samej ligi proponuje mu 6 czy 7 tysięcy, to ten piłkarz ma już dodatkowy bodziec. Ja to szanuję. My po prostu nie zapłacimy więcej niż możemy i ja zdaję sobie z tego sprawę. Nauczyłem się tego przez pół roku. Nie jest już tak, jak w dobrych czasach, kiedy potrafiliśmy ściągnąć piłkarzy typu: Łukasz Garguła, Radek Matusiak, Dawid Nowak.

Adam Kieruzel: Zapewne śledzi pan mecze Ekstraklasy. Ostatnio odwołano dwa mecze. Gdzie jest problem jeżeli chodzi o murawę? I jak to jest ze stanem murawy na GIEKSA Arenie? Jest w ogóle możliwość, że boisko na mecz z Chrobrym może nie być w pełni przygotowane?

– Problem w tym, że mamy w Polsce podgrzewane murawy, ale nikt tego ogrzewania nie włączy odpowiednio wcześnie, bo to kosztuje. Chcieliśmy włączyć ogrzewanie, gdy był ostatni opad śniegu i wyszło nam, że za 3-4 dni użytkowania zapłacimy 10 tysięcy złotych. To też coś za coś. Jeżeli my wydamy z naszego skromnego budżetu 10 tysięcy na ogrzewanie murawy, to tych 10 tysięcy złotych nie możemy dołożyć do jakiejś pensji dla zawodnika, odżywek, czy wyjazdu na zgrupowanie. Budżet jest jasny i przejrzysty. Jesteśmy transparentni, nie damy więcej, nie zapłacimy więcej niż mamy i nie możemy mieć innych zobowiązań ponad te, które mamy. Klub spłaca zobowiązania z zeszłych sezonów. Co do murawy na naszym stadionie, to śnieg na szczęście stopniał, są robione prace regeneracyjne tej trawy po zimie i robimy wszystko, by mecz z Chrobrym odbył się bez przeszkód. Nie wiem jaka ma być pogoda, ale z tego co wiem, ma być na plusie. Jeżeli zima odejdzie na dobre, to będziemy grać bez przeszkód.

Damian Agatowski: Troszkę odchodząc od szatni GKS-u. Pan robiąc zakupy, spędzając gdzieś w mieście wolny czas, spotyka się z wyrazami sympatii czy zrozumienia kibiców na ulicy?

– Moje funkcjonowanie to klub i ewentualnie szybkie zakupy po drodze do domu. Na ulicy często się nie pojawiam, bo spędzam w klubie 90% swojego czasu. Czasami w sklepie ktoś powie dzień dobry, ktoś się uśmiechnie, ale nie rozmawiamy jeszcze o meczach, bo tych meczów nie ma. Zdarzały się sytuacje w rundzie jesiennej, że stojąc w kolejce do kasy jakiś kibic zagadał, zapytał dlaczego znów grał ten, a dlaczego nie wpuściłem tamtego, jak można tak zremisować albo przegrać. To są normalne ludzkie odruchy, które świadczą o tym, że klub to nie tylko ja i piłkarze, ale też kibice. Są ludzie, którzy być może nie przychodzą na Sportową na mecz co dwa tygodnie, ale są związani z naszym klubem, żyją raz, że historią, a dwa, tym co się dzieje teraz.

Damian Agatowski: A jakby pan zachęcił do tego, by kibice przychodzili w większej liczbie na GIEKSA Arenę wiosną?

– Z kibicem w Bełchatowie jest problem nie od wczoraj. Z tym, żeby licznie przychodził. Ja pamiętam za swoich pięknych czasów, że raz mieliśmy wypełniony stadion na meczu z Legią, kiedy miałem problem, żeby jakiemuś bliskiemu znajomemu załatwić bilet, bo autentycznie nie było miejsca. Przyzwyczailiśmy kibiców do sukcesów. Do tego, że graliśmy w Ekstraklasie, że walczyliśmy z najlepszymi jak równy z równym. Kibic mobilizował się u nas na lepsze zespoły: Legia, Lech czy derby z Widzewem, ŁKS-em. Transmisje z ligi trochę rozleniwiły też kibiców, do tego mamy w mieście Skrę Bełchatów, która gra w europejskich pucharach i walczy o mistrzostwo Polski. Dlatego kibic ma w czym wybierać. Muszę zrobić więcej w ofensywie, by zachęcić kibiców jakimś fajnym stylem, ale to nie jest tak proste. Naszym celem na początku było nie przegrywać, dlatego ja cenię 27 sportowo zdobytych punktów, bo daje nam to oddech w okresie przygotowawczym. Nie rozmawiamy tylko o tym, kto się będzie bronił przed spadkiem, ale rozmawiamy o normalnej grze, o rozwiązywaniu sytuacji strzeleckich. Nie martwimy się jeszcze dzisiaj o to, co jest za naszymi plecami, bo wiemy, że stać nas na dobrą grę.

Adam Kieruzel: Czego powinniśmy życzyć trenerowi GKS-u przed startem rundy wiosennej?

– Tego żeby wszyscy byli zdrowi, żeby za często nie powinęła nam się noga. To są takie rzeczy, że jak raz, drugi przegrasz, to nie jest różowo. Nie jesteśmy faworytem tej ligi. Mamy swój sposób gry, mamy swoich piłkarzy, których chcemy wprowadzać w dorosły świat, robić z tych piłkarskich młodzieńców prawdziwych mężczyzn. A mamy takich piłkarzy, że ta runda może pokazać, że stać nas na to żeby w Bełchatowie była pierwszoligowa drużyna na dobrym poziomie. A później może nawet coś więcej.